𝐕𝐈𝐈

171 10 50
                                    

Pierwszym szokiem było to, że ten cały bal był na plaży, na której co weekend są jakieś imprezy. Natomiast drugim szokiem był Cody, który właśnie wysiadał z auta stojącego obok Skyline'a Paula. My rownież wysiedliśmy z samochodu i ja od razu przywitałam się z Codym. Kątem oka widziałam, jak Paul gapi się na nas z zazdrością. Po chwili z samochodu Cody'ego wysiadła jakaś dziewczynka, co od razu wywołało uśmiech na twarzy Paula. Szatynka podeszła do niego, a on ją przytulił. Nie wiedziałam, że on lubi dzieci, a nawet nie spodziewałam się tego, patrząc na to, jak traktuje swojego najmłodszego brata.

– Nie miałaś zostać dzisiaj u babci? – Paul spytał dziewczynkę.

– No tak, ale wujek Cody chciał mnie tutaj zabrać, to co? Miałam mu odmówić? – wyjaśniła, uśmiechając się.

– Ale ja mówiłem ci, że tu będą sami dorośli. Zobaczysz, że będziesz się tu nudzić.

– Nie będę.

– Jasne – wywrócił oczami. – Ale jak będziesz narzekać to idź do Cody'ego, a nie do mnie – powiedział stanowczo, a dziewczynka zaczęła go przedrzeźniać, co mnie naprawdę rozbawiło.

– Hej, jestem Meadow – przywitała się ze mną.

– Cześć. Ja jestem Sophie. Miło mi cię poznać – uśmiechnęłam się do niej.

– Dobra, nie będziemy chyba tak stać na parkingu. Chodźmy – zadecydował Paul, więc udaliśmy się na plażę.

Miejsce było oświetlone jakimiś lampionami, co dawało przyjemny nastrój. Pierwszy raz byłam na balu na plaży i mimo, że jeszcze tak naprawdę impreza się nie zaczęła, już mi się podobało. Równo o dwudziestej Paul zaczął czytać swoje przemówienie, którego w sumie nawet nie słuchałam. Chyba nikt tego nie słuchał, ale nieważne. Gdy skończył, zaczęła grać muzyka. Mężczyzna przyszedł do mnie i się uśmiechnął.

– Chcesz się gdzieś przejechać? – spytał mnie.

– Żartujesz sobie? – spytałam go z zażenowaniem. – Mogłeś mnie wcale nie zapraszać na ten bal, jak i tak nie chcesz tu być.

– Spokojnie, nie mówię, że teraz. Miałem na myśli, że po imprezie – wyjaśnił.

Ja tylko pokręciłam głową, po czym wyciągnęłam go do tańca. Fajnie się bawiliśmy w przeciwieństwie do Cody'ego, który stał z boku z Meadow i gapił się na nas. Chwilę później musiał gdzieś wyjść, bo widziałam już tylko tą dziewczynkę. Paul po kilku minutach też to zauważył, więc skończyliśmy tańczyć. Mężczyzna od razu poszedł w stronę Meadow. Ja poszłam za nim. Po jego minie mogłam stwierdzić, że był wściekły, a jeśli na Cody'ego to w sumie nic nowego. Ostatnio ciągle jest na niego zły.

– Tato, bo Cody sobie gdzieś poszedł, a mi się tu nudzi. – Meadow zaczęła marudzić.

Więc to córka Paula. Świetnie. A mi nic nie powiedział, nawet jak go pytałam, czy ma dzieci. Ale przynajmniej teraz zrozumiałam, czemu tak mu zależy na tej dziewczynce.

– Chcesz, żebym cię odwiózł do domu? – spytał szatynkę, a ona kiwnęła głową. – Dobra, to idziemy do Skyline'a.

– To ten, co wczoraj pomagałam ci naprawiać, co nie? – spytała z uśmiechem.

– Tak – odpowiedział, po czym spojrzał na mnie. – Sophie, wybacz. Nie tak to miało wyglądać. Zaraz będę z powrotem, tylko ją odwiozę.

– Okej – powiedziałam bez emocji i odwróciłam się w drugą stronę, a po chwili zobaczyłam Cody'ego, który szedł w moim kierunku.

– Hej, a gdzie Meadow? – spytał, rozglądając się. – Przed chwilą tu była.

– Paul odwiózł ją do domu i przy okazji wściekł się na ciebie – odpowiedziałam.

Can't Forget You | Paul WalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz