25. Strach i cierpienie

501 29 7
                                    

Następnego dnia Nott czuł się jak nowo narodzony, pomijając jeszcze kaszel i zapchane zatoki. Pani Pomfrey prosiła, aby jeszcze ten dzień przesiedział w łóżku, ale nic nie wspomniała o wieczorze, kiedy to zacznie się impreza.

Nie doskwierała mu samotność. Tak, jak Pamela zapowiedziała, przyszła po śniadaniu. Przy okazji przyniosła mu pare pasztecików. Dziewczyna siedziała na przeciwko niego i rysowała. On ustawiał szachownicę. Gdyby nie Puchonka, zanudziłby się na śmierć. Wszyscy jego przyjaciele zajmowali się przygotowaniami na pijańską noc Zabiniego.

— Skończyłaś?

Puchonka skinęła jedynie głową, po czym obróciła szkicownik. Teodor uśmiechnął się delikatnie na widok szkicu testrala.

— Gramy? — zaproponował.

— Jasne, ale nie obiecuje, że będzie to ciekawa rozgrywka — odparła blondynka. — Jestem beznadziejna.

— Nauczę cię — on wykonał pierwszy ruch. — Nie myślałaś o pracy ze zwierzętami?

— Do zoo chcesz mnie wysłać? — zażartowała, ale Nott zrobił zdziwioną minę. No tak, nie zrozumiał. — Zoo to miejsce, gdzie mugole trzymają zwierzęta. Mają one swoje wybiegi. Ogółem się nimi opiekują.

— Mhm — zawsze zastanawiało go, dlaczego Pamela wie tyle o zwykłym, niemagicznym życiu. Nie przypominała przez to czarownicy czystej krwii. — Może byłabyś drugim Newtem Scamanderem?

Wildhood długo myślała, którym pionkiem się ruszyć. Nie szło jej to zajęcie najlepiej.

— Możliwe, że to będzie zajęcie dla mnie — zaczęła rozważać pomysł swojego chłopaka. — Zwiedzić Amerykę byłoby cudownie.

— Razem ze mną?

— Oczywiście.

Zbił jej czarnego pionka, a potem złapał ją za rękę. Ucieszył się z takiej odpowiedzi. Oboje wiedzieli, że Teo będzie pracował w Ministerstwie. Jego ojciec już znalazł dla niego posadę, która czekała, aż skończy szkołę.

Po dwudziestu minutach wiadome było, iż to Teodor wygrał z Pamelą. Nagle do pokoju wparowała Daphne.

— Pam, rusz się, jesteś mi potrzebna, a twój ukochany wytrzyma bez ciebie — powiedziała władczo Ślizgonka. — Mogę ci, Nott, przysłać Logana.

— Nie trzeba. Ogarnę się, żeby nie wyglądać na martwego na imprezie.

— Postanowione! Pamela dupa do góry i idziemy!

— Chciałabym wiedzieć, gdzie idę...

Greengrass była już za drzwiami, więc nie było opcji na doczekanie się odpowiedzi. Wildhood pocałowała w czoło chłopaka, przypomniała mu o lekach od Pomfrey oraz Slughorna, a następnie dogoniła przyjaciółkę na schodach.

— Co mamy zrobić?

— Odebrać piwo kremowe. Proste zadanie, ale zgrzewek mamy cztery. Wyjdziemy przez jedno wejście Weasley'ów.

— Te blisko dziedzińca?

Daphne przytaknęła.

— Jak tam z Michaelem? — Pamela bardzo chciała znać ich relacje ze strony dziewczyny. — Dużo czasu spędzacie ze sobą.

— Jest inteligentny i słodki — w tej chwili Ślizgonka zarumieniła się. — Umie mnie rozbawić do łez, tematy do rozmów nam się nie kończą, lecz...

Ton jej głosu oraz westchnienie zmartwiło Wildhood.

— To nie będzie trwało długo. Sama jestem zdziwiona, że pozwoliłam sobie na takie ustępstwo, wręcz ryzyko.

wartość // theodor nott (draco malfoy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz