King's Cross jak zwykle było przepełnione ludźmi, którzy mieli wyjechać lub właśnie wrócili z podróży. Jednak tego dnia na peronie 9 3/4, czekały liczne grupy uczniów od jedenastego roku do siedemnastego roku życia. Taka ilość młodych czarodziei oznaczała rozpoczęcie się nowego roku szkolnego. Jedni biegli w stresie, bojąc się, że nie zdążą, inni stali i żegnali się ze swoimi rodzinami.Jasnowłosa dziewczyna stała sama. Wzrok miała utkwiony w zegar, który miał wybić godzinę odjazdu. Była spokojna, nie śpieszyła się. Zawsze znajdzie się jakieś miejsce do siedzenia. Nie miałaby problemu, gdyby musiała siedzieć z młodszymi od siebie. Dla niej zaczynał się szósty rok, przedostatni.
— Michael, tu jest! — do jej uszu doszedł krzyk należący do dziewczyny.
Pamela Wildhood odwróciła się, aby dostrzec, że ku niej idzie dwójka nastolatków. Oboje byli owinięci żółto-czarnymi szalikami, taki sam miała jasnowłosa. Do dziewczyny już z daleka machała drobna mulatka, za nią próbował nadążyć niebieskooki blondyn, któremu prawie wypadły książki z torby. Ta pierwsza rzuciła się do przytulenia przyjaciółki.
— Strasznie za tobą tęskniłam!
— Ja również, Heleno — zauważyła, że stojąca na przeciwko niej Puchonka jest wyższa niż przed dwoma miesiącami. — Czyżbyś urosła?
Z boku usłyszały śmiech chłopaka.
— Ona tylko kupiła buty z delikatnym podwyższeniem — rzekł zgodnie z prawdą Michael.
Prawda, Helena miała śliczne beżowe obcasy. Uwielbiała buty, a zwłaszcza te eleganckie. Pamela zawsze kupowała jej jakieś na urodziny, ostatnio były to błękitne pantofelki.
— Oj, przynajmniej teraz wyglądam na starszą i nikt nie da mi czternastu lat!
— Z pewnością, Jenkins — ich przyjaciel dalej sobie żartował, ale ciemnowłosa nie miała już zamiaru zwracać na niego uwagę.
Pamela spojrzała na zegar. Za osiem minut mieli wyruszyć do zamku. Poinformowała o tym swoich dwóch towarzyszy. Cała trójka złapała kufry oraz inne bagaże i skierowali się do wejścia. Helena za wszelką cenę chciała znaleźć wolny przedział. Przeciskała się pomiędzy jeszcze niższymi uczniami niż ona sama. Pamela i Michael nie próbowali nawet załagodzić jej zapału. Przyzwyczaili się do upartości Jenkins. Przechodzili dalej w głąb pociągu. W pewnym momencie mulatka przyśpieszyła. Swan i Wildhood, aby dogonić ją, również to uczynili. Jednak, gdy Pamela przebiegała obok jednego przedziału, otworzyły się drzwi. Spowodowało to, że Puchonka upadła. Nad nią stał ciemnowłosy chłopak. Miał piękne zielone oczy.
— Theodor, ducha zobaczyłeś, że tak stoisz? —powiedział ktoś za nim. — Miałeś iść znaleźć Blaise'a
— Nic ci nie jest? — Nott zignorował słowa przyjaciela.
Dziewczyna masowała ramię, które oberwało od drzwi. Ślizgon kucnął przed nią i podał jej dłoń. Ona bez żadnej reakcji ją przyjęła i dzięki jego pomocy wstała. Jego palce były bardzo zimne.
— W porządku — w końcu odpowiedziała mu na pytanie. — Mogłam nie biec po korytarzu, ale zgubiłam przyjaciółkę.
Z wejścia do przedziału wyłonił się wysoki blondyn.
— Pomagałeś jakiejś Puchonce? — prychnął Malfoy, patrząc z zażenowaniem na dziewczynę. — Pewnie dotknąłeś szlamę.
— Proszę cię, Draco — jęknął Theodor. — Możesz opinie zachować dla siebie.
Pameli nie spodobał się fakt, że rozpieszczony arystokrata tak o niej mów. Nie uraziło ją, że myślał, iż jest mugolką, a nazwanie szlamą.
CZYTASZ
wartość // theodor nott (draco malfoy)
FanfictionSzósty rok Pameli w Hogwarcie miał być z założenia tym lepszym od pozostałych. Puchonka pragnęła chociaż trochę poczuć się wolna. W tym mieli pomóc jej przyjaciele oraz pewien uczeń w jej wieku z domu węża.