11. Wyjazd

835 48 5
                                    

Czas przerwy świątecznej. Większość uczniów szykowała się do wyjazdu do swoich domów. Wszędzie panował chaos, a za dwie godziny odjechać miał pociąg. Po Pokojach Wspólnych walały się walizki gotowych już uczniów. Niektórzy dalej się pakowali, w tym Helena, która nie umiała wybrać, które pary butów zabierze na dwa tygodnie. Sierra zdążyła już wystawić swoje bagaże i udać się pożegnać z Potterem.

Pamela oglądała przez okno spadające płatki śniegu, w dłoni trzymała mocno szkicownik. Od imprezy u Ślizgonów cała ich trójka oraz Micheal chodzili z uśmiechem. Dziewczyna jedynie nie kojarzyło, co działo się przez jedną godzinę. Teodorowi udało się ją upić, co raczej się nie zdarzało. Nie piła zazwyczaj alkoholów o większej pojemności niż ma zwykłe piwo mugolskie, lecz w końcu chciała się zabawić, dawno tak dobrze jej się nie tańczyło.

— Dobra, Pam, niebieskie pantofle czy złociste baleriny? — Helena zmarszczyła nos, związując swoje brązowe loki.

Blondyna odeszła od parapetu i stanęła przy przyjaciółce.

— Baleriny, bo wiem że ubierzesz coś złotego na Wigilię w domu — odparła, a mulatka posłusznie włożyła buty do skrzyni. — Hel, pogodziłaś się z Loganem?

— Co to za pytanie? — Jenkins była zdziwiona nagłą ciekawością współlokatorki. — Hmm... można powiedzieć, że nie będzie chciał mnie zabić przy najbliższej okazji. Jest bardzo nerwowy, ale da się z nim pożartować, co nie zmienia faktu, że go nie lubię.

Wildhood uśmiechnęła się pod nosem, Helena polubiła tego Ślizgona. Nagle w jej myślach pojawił się pewien ciemnowłosy chłopak, z którym bardzo chciałaby się pożegnać. Wiedziała, iż zobaczą się za pare dni u Zabinich, lecz każdy powód jest dobry do rozmowy.

Ktoś zapukał do drzwi. Po chwili oczom obu Puchonkę pokazał się Michael.

— Moje drogie, czas ruszać na dziedziniec — poinformował, po czym zbliżył się do mulatki. — Pomogę wam znieść te kufry.

— Jakiś ty uczynny z rana, Swan — rzekła Pamela. — Normalnie szukać takiego ze świecą.

Przyjaciel wystawił w jej kierunku język i znów zniknął na korytarzu.

Większość Ślizgonów już czekało na pozostałych mieszkańców domu Węża. Pansy siedziała na swoich rzeczach i bawiła się włosami. Blaise i Logan rzucali do siebie zgniecionym pergaminem, chyba zaległą pracą domową na Zaklęcia. Daphne chodziła w kółko niespokojnie. Draco i Teodor powinni już dawno być tu razem z nimi. Podczas imprezy żaden z nich nie zwracał na nią uwagi. Przyjaźnią się od pieluchy, a czasami traktują ją jak ducha. Chciałby też, żeby Nott dostrzegł czasami w niej coś więcej. W końcu dwie zguby się pojawiły.

— Książęta wreszcie raczyli się zjawić — prychnęła Greengrass. — Jakbyście się spóźnili nie miałabym zamiaru zająć wam miejsca.

— Jak zwykle miło, Daph — skomentował Malfoy.

— Gdzie byliście? — do rozmowy włączył się Zabini.

— Snape chciał chwile z nami pogadać — oznajmił Teo.

Daphne zmarszczyla brwi. Rozumiała, że Severus miał sprawę do Draco, ale do Teodora? Nie podobało jej się to.

Nott nie wyglądał na przejętego rozmową z profesorem. Są pewne sprawy, do których on musi się przyzwyczaić. Chłopak zaczął rozglądać się dookoła. On pamiętał, co się wydarzyło w noc imprezy w lochach. Czuł się, jakby nadal jej delikatne usta dotykały jego, jakby dalej trzymał ją w pasie. Zdecydowanie Teodor Nott się zauroczył. Nie słuchał wywodu Parkinson o nie spakowanych wszystkich niesamowitych sukienkach.

wartość // theodor nott (draco malfoy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz