Kiedy Pamela i Sierra słodko spały, obudził je wysoki pisk mulatki. Wildhood przetarła oczy, po czym zobaczyła jak zdenerwowana dziewczyna lata po całym dormitorium. Zdziwiona uniosła jedną brew i chciała już wracać do spania, lecz wtedy zabrzmiał rozkaz z ust Jenkis.
— Wstawajcie! — zrzuciła kołdrę z Dawnson, która wyraziła swoje niezadowolenie cichym mruknięciem. — Za godzinę śniadanie, a potem mam trening!
— Co nam do tego? — spytała rudowłosa rozciągając się.
— Nie mogę znaleźć stroju!
— Hel, serio? Akurat dzisiaj — jęknęła zażenowana Pamela. — Było naszykować sobie dzień wcześniej.
Po skomentowaniu postępowania przyjaciółki Wildhood podeszła do swojej części szafy, z której następnie wyjęła świeżą bieliznę oraz komplet mundurka. Szybko popędziła do łazienki, żeby nerwowa Jenkins nie zajęła jej aż do śniadania.
— Nie zostawiaj mnie z nią! — krzyknęła za nią Sierra. Pewnie się pozabijają. — Nie schowałam ci nigdzie tego stroju! Hel, ZOSTAW MÓJ MATERAC.
Po chwili można było usłyszeć dźwięk upadającego ciała na drewnianą podłogę. Pamela uznała, że nie będzie się tym zajmować i weźmie szybko prysznic. Na pewno zaraz dziewczyny będą się dobijać do drzwi. Ciepły strumień wody objął ją całą. Uwielbiała chwile, gdy nie musiała zajmować się dziewczynami, nikt jej nie przeszkadzał. Tylko ona, choć coraz bardziej jej myśli zajmowała pewna osoba.
Kiedy wyszła ujrzała istny chaos. Mulatka nie raczyła posprzątać swojego bałaganu i najwidoczniej gdzieś uciekła. Dawnson leżała dalej na podłodze, jedynie przyciągnęła na siebie wcześniej ściągniętą kołdrę.
— Gdzie poszła?
— Przypomniała sobie, że zostawiła strój w pralni.
Pamela parsknęła śmiechem, następnie użyłam zaklęcia, żeby posprzątać po ciemnowłosej Puchonce. Do łazienki weszła Sierra, więc blondynka miała czas na spokojne pomalowanie się. Jedynie usta i rzęsy. Postanowiła również wpiąć we włosy spinkę od wuja Grahama.
Dzisiaj lekcje zostały odwołane na rzecz pierwszych rozgrywek Quddicha, z czego zdecydowana większość, a raczej wszyscy prócz Hermiony Granger, cieszyła się. Pameli w taki sposób przepadł test z Zaklęć. Razem z Sierrą, która wyszła pełni gotowa, ruszyły na Wielką Salę.
— Jestem głodna jak nigdy! — jęknęła Dawnson. — Do tego stres mnie się trzyma — Wildhood spojrzała na nią pytająco. — Oh, przecież wiesz, Harry gra...
— To masz problem, komu będziesz kibicować? — rudowłosa zaczerwieniła się, na co Pamela zaśmiała się.
— Co z wami? — prychnął Michael, wkładając do buzi pewnie nie pierwszego ptysia. — Ja tu już czekam na was, zdążyłem zjeść wszystkiego po trochu, a wy się pindrzycie.
— Oh, daj spokój — jasnowłosa poklepała go po ramieniu. — Sierra musiała zrobić się na bóstwo, bo Wybraniec gra.
— Ah, rozumiem — Swan zakrył usta, aby nie było widać jak bezgłośnie się śmieje, choć ich przyjaciółka już zabijała ich wzrokiem.
— Od kiedy to ty z nas żartujesz, Pam — ulubienica Pottera chwyciła miskę z sałatką owocową. — Za dużo czasu ze Ślizgonami.
— Słyszeliście to? — warknęła Daphne do swoich przyjaciół. — Wasza dwójka — wskazała na Blaise'a i Teodora — spoufala się z Puchonami.
— Daj spokój Daph — Teo machnął na nią ręką. — Są w porządku...
— Mam wrażenie, że Wildhood się do mnie przekonuje — Zabini zdecydowanie był zbyt entuzjastyczny.
CZYTASZ
wartość // theodor nott (draco malfoy)
FanfictionSzósty rok Pameli w Hogwarcie miał być z założenia tym lepszym od pozostałych. Puchonka pragnęła chociaż trochę poczuć się wolna. W tym mieli pomóc jej przyjaciele oraz pewien uczeń w jej wieku z domu węża.