19. Walentynkowe schadzki

584 33 5
                                    

Walentynki! Jeden z barwniejszych, i głośniejszych, dni w Hogwarcie. Po korytarzach latały amorki z listami miłosnymi. Najładniejsze dziewczyny zbierały ich całe koszyki. Nawet osoby bez drugiej połówki były wesołe i pełne energii, zwłaszcza że to dzień wolny.
Blaise cały dzień planował, co będzie robił w Hogsmeade.

— Kupie tyle zapasów kremowego piwa! — zdecydowanie Zabini był zbyt podjarany napojem.

— Myślałam, że prędzej na ognistą zapolujesz — prychnęła Greengrass, która odczytywała po kolei liściki.

— Na imprezach bardziej schodzi to piwo.

— Słuszna uwaga.

Siedząca obok Pansy śmiała się cicho z jakiegoś wierszyka na walentynce, co zaciekawiło Teodora.

— Ej, nie podglądaj!

— Pans, no weź. Dostajesz zazwyczaj najciekawsze propozycje spędzenia walentynek — odparł Nott.

— A ty to co? Masz Pamelę, ale dwadzieścia listów to mało kto dostaje — włączyła się Daphne.

— Ty masz tez z tyle!

— Jestem wyjątkowa — wystawiła przyjacielowi język.

I tak żadne z nich nie mogłoby pobić ilość, która ląduje u Malfoya, a do tego propozycje są istnie intrygujące.

Teodor ułożył wszystkie swoje listy na stoliku i kiwnął do swoich przyjaciółek, pozwalając im na zajrzenie do środka.

— Haha, jedna proponuje ci walentynkową, niezapomnianą noc! — zaśmiała się Greengrass.

— Jakaś z Gryffindoru napisała, że będzie czekać na błoniach — dodała Pansy. — Bardzo chciałabym zobaczyć jej minę, gdy zrozumie, że to na nic.

Po jedno sięgnął Zabini.

— Chłopie, myślałem, że tylko ja mam takie zboczone wielbicielki.

— Dajcie spokój...

— Wiemy, wiemy, że masz swoją ukochaną — Daphne czytała już piąty liścik. — Co dla Wildhood wymyśliłeś?

— Tajemnica.

— Okeej... — przyjaciółka jeszcze chwile trzymała na nim wzrok, ale widziała, że nic nie wyciągnie z niego. — Blaise, a ty kogo sobie wybierzesz?

— Zastanawiałem się nad dwoma pięknymi Krukonkami — zaczął. — Chyba wybiorę Emily....

Teodor już nie słuchał swoich Ślizgońskich towarzyszy. Myślał tylko o tym, czy prezent spodoba się Pameli. Nigdy nie robił nic takiego dla żadnej bliskiej osoby. Zawsze miał problem z podarunkami dla Pansy i Daphne. Jednak na te okazje bardzo się przygotował.

W pokoju Hufflepuffu wszędzie latały amorki. Praktycznie nie było osoby, która nie dostałaby przynajmniej dwóch Walentynek. Sierra siedziała zła i zdenerwowana, bo nic nie przyszło jeszcze od Harry'ego. Mieli kilka cichych dni, ale żadne z nich nie wspomniało nic o zerwaniu. Może on chciał to tak skończyć? Trudno rozgryźć Wybrańca.

— Od której ona odrabia te Zaklęcia? — spytała cicho Helena.

— Godzina na pewno minęła — odparła zmartwiona Pamela. Obie dziewczyny odwróciły się w inną stronę, aby Dawson nie wkurzyła się, że o niej rozmawiają. — Potter nie jest głupi, ale zagubiony. Mam nadzieję, że Hermiona pomoże mu w podjęciu działań.

— Możliwe...

— Idziesz z Loganem na randkę? — Jenkins od razu zarumieniła się na pytanie Michaela.

Mulatka dostała pare zaproszeń od chłopaków z drużyny quiddicha Krukonów oraz Gryfonów, jednak najbardziej dającym satysfakcję zaproszeniem było to od Browna. Nie przyznawała tego przed samą sobą, ale lubiła Ślizgona. Wiedziała, że Wildhood coś wie, ale wolała zepchnąć temat na dalszy plan.

— Zgodziłam się już — przyznała dziewczyna.

— Pijany Logan to bardzo uparty Logan — odezwała się Pamela. — Chłopak bardzo prosił, abyśmy poszli na podwójną randkę, bo trochę się ciebie boi.

Helena parsknęła śmiechem.

— Nie dziwie się... — Swan oberwał poduszką w twarz. — Czyli jednak sami?

— Na to wychodzi...

— Z kim ty dzisiaj zamierzasz spędzić dzień?

To pytanie było do Michaela. Chłopak zawsze miał jakaś partnerkę na Dzień Zakochanych, ale bardziej dla umilenia sobie dnia, także lubił poznawać nowych ludzi.

— Tajemnica, moje drogie panie.

Wiedziały, iż od niego już nic nie wyciągną. Blondyn co do takich spraw był bardzo ostrożny. Tym razem zdecydowanie musiał, choć chciał już wykrzyczeć całemu Hogwartowi, że jego walentynką jest...

— O cholercia! Spóźnię się!

Pamela zdecydowanie była ostatnio rozkojarzona. Cóż, nie ma co się dziwić, skoro jej chłopak to jeden z przystojniejszych uczniów. Biegiem popędziła do dormitorium, aby przebrać się i pomalować. Miała dwadzieścia minut, więc dla niej to idealny czas ja ogarnięcie się. Zazwyczaj na swoje randki uczniowie wychodzili po godzinie osiemnastej, lecz Nott chciał, żeby dziewczyna była wcześniej gotowa. Przez mróz na zewnątrz, blondynka nałożyła grube rajstopy pod czarną spódniczkę oraz gruby, biały golf. Szybko chwyciła kurtkę z szafy i wybiegła. Tak, jak się spodziewała, Teodor stał już przed wejściem do Pokoju Wspólnego Puchonów. W prawej ręce trzymał bukiet żółtych róż.

— Ojej...

Blondynka zarumieniła się, kiedy chłopak wyciągnął w jej stronę kwiaty.

— Dziękuje, Teo.

— Mam nadzieję, że masz ochotę na spacer po błoniach — posłał jej urokliwy uśmiech.

Ona skinęła głową, aby następnie chwycić Ślizgona za rękę i skierować się do wyjścia.

Kiedy byli już na świeżym powietrzu, spokojnie przechadzali się po błoniach. Cisza dla nich była czymś miłym. Co raz zerkali na siebie cały czas uśmiechnięci. Nie potrzebne były im słowa, aby wyrazić, jak bardzo są w sobie zakochani. Jednak, gdy znaleźli się pod drzewem tuż nad wodą, Teodor wykonał tak szybki ruch, którego nikt by się nie spodziewał. Złapał Puchonkę w pasie i przyciągnął do siebie. Zanim zaskoczona dziewczyna zdążyła powiedzieć cokolwiek złączył ich usta w długim pocałunku. Pamela nie mogła wytrzymać od motylków w brzuchu. Zdecydowanie czuła się najszczęśliwszą osobą na świecie. Po chwili spojrzeli sobie w oczy, u obu można było dostrzec błysk, który jest trudny do opisania.

— Jesteś ta osobą, która sprawia, że chce się uśmiechać i śmiać bez końca — te słowa Notta były ogromnym wyznaniem, zwłaszcza że rzadko dzielił się swoimi uczuciami.

— Mam nadzieje, że będzie trwało, jak najdłużej — dotknęła opuszkami palców jego policzek.

— Ma to ogromną wartość dla mnie.

— Dla mnie też.

To, co działo się później, było efektem dużych emocji i prawdziwych uczuć. Ani Zabiniego, ani Malfoya nie było w dormitorium. Teodor jako dżentelmen wpuścił Pamelę do środka. Odłożyli kurtki na krzesło. Każdy ruch ich był ostrożny i spokojny. Dotyk, jakim się obdarzyli wskazywał na ogromną miłość, która z dnia na dzień wydawała się silniejsza. Tak właśnie było.


Miałam jakoś problem ze skończeniem tego rozdziału. Chciałam aby był taki WOW i w sumie w końcu jestem zadowolona. No niestety tydzień po walentynkach, ale mam nadzieje że i tak się podoba. <3

wartość // theodor nott (draco malfoy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz