Kolejna kolacja, a Pamela czuła się, jakby dalej trzymał ją kac po ostatnim piciu ze Ślizgonami. Razem z rodziną przybyła wcześniej do rezydencji Greengrass, gdzie nocowali jedną noc. Daphne nie okazywała żadnego entuzjazmu na widok dziewczyny. Raczej tolerowała ją i jedynie razem spędzały czas w bibliotece. Chyba tylko książki je łączyły, ah no i uczucie do Notta. Czasami udało jej się porozmawiać z Astorią, która spędzała dużo czasu w towarzystwie Elliota. Wspólnie omawiali drużyny oraz mecze quiddicha.
Godzinę przed przybyciem gości Daphne zaczęła się malować, aby zdążyć idealnie na umówioną godzinę. Natomiast Pamela siedziała tuż obok na fotelu i szkicowała.
— Matka powiedziała, żebym pożyczyła ci sukienkę — odezwała się sama z siebie starsza Greengrass. — Chce, abyśmy miały stroje w odcieniach niebieskiego. Ja wezmę granatową, czy odpowiada ci błękitna?
— Tak...
— Dobrze — coś nagle Ślizgonce wpadło do głowy i wcale nie było to złośliwe. — Pozwolisz mi pomalować cię?
— Serio mówisz? — Pamele powinno coraz mniej dziwić, a jednak więcej wprawiało ją w szok. — Jasne.
Daphne klasnęła w ręce i poleciła blondynce zajęcie miejsca przy toaletce Astorii, po czym zabrała się do roboty. Robiła wszystko powoli i w pełnym skupieniu. Po pół godzinie obie miały piękne makijaże. Nałożyły sukienki oraz dopełniły cała kreacje biżuterią.
Pamela zapomniała zamknąć szkicownik, co przykuło uwagę Greengrass. Zerknęła na niego i tym razem ona była mile zaskoczona.— Wow, świetnie rysujesz — pochwaliła Wildhood pierwszy raz od ich pierwszego zetknięcia.
Na stronie, na którą patrzyła młoda arystokratka, widniała ona sama.
— Dziękuje...
— Chodźmy, za pewne Blaise oraz Draco już są — ożywiona Daphne chwyciła blondynkę za dłoń i pociągnęła do wyjścia. — Tym razem Diabeł miał podkraść coś z kolekcji pani Zabini. Jak mówił, chyba to nalewka piątego męża.
Obie zaśmiały się i popędziły po schodach. W Daphne pękł mur, który nie pozwalał jej na zaakceptowanie nowej znajomej. Po tym jednym wieczorze zdecydowanie zmieniła zdanie.
— Onieśmielacie mnie, drogie panie — Blaise teatralnie ukłonił się przed nimi. On oraz Malfoy mieli garnitury, które uzupełniały niebieskie krawaty.
— Zdecydowanie będziecie przykuwały uwagę dzisiejszej nocy — dodał blondwłosy, a następnie ucałował dłonie dziewczyn. — Coraz bardziej przyzwyczajam się do twojego towarzystwa, Wildhood.
— Wzajemnie, Malfoy.
Od jakiegoś czasu chłopak okazywał jej nadzwyczajny dla niego szacunek. Nie przeszkadzało jej to, wręcz nawet go polubiła.
— Myślę, iż możemy dzisiaj również podwędzić coś z kuchni — zaproponowała Daphne. — Promyczek na pewno przygotuje nam półmisek najlepszych ciast.
— Normalnie czytasz mi w myślach, Daph — z zadowoleniem Blaise objął przyjaciółkę.
— Ktoś powiedział ciasto?
W końcu przybyła brakująca trójka, a Pansy, choć drobna, to okropny łasuch. Jej sukienka była w odcieniu pastelowego niebieskiego, co idealnie podkreślało jej bladość. Logan i Teodor również mieli niebieskie krawaty. Przywitali się po kolei z każdym. Nott stanął obok Pameli i niedostrzegalnie dla innych chwycił jej dłoń. Jakoś od razu zaczęło im się wydawać, że jest zbyt duszno w pomieszczeniu.
Wszystko odbyło się identycznie, jak u Zabiniego, oprócz przemowy oraz polewania trunku. Nastolatkowie postanowili porobić pozory i zostali na dwie godziny na sali. Pamela zatańczyła z każdym z trzech chłopaków, a nawet udało jej się zaciągnąć Elliota na jeden utwór. Potem oddała młodszego brata Astorii.
Znowu dostrzegła swoją matkę w towarzystwie Lucjusza Malfoya. Nie przeszkadzało jej to, wręcz cieszyła się, że matka może porozmawiać z kimś innym niż ojciec. Osobiście bała się tego mężczyzny, słyszała plotki o nim. Potter wymienił go po sytuacji na cmentarzu. Po śmierci Cedrica. Wzdrygnęła się aż na te myśl.
CZYTASZ
wartość // theodor nott (draco malfoy)
FanfictionSzósty rok Pameli w Hogwarcie miał być z założenia tym lepszym od pozostałych. Puchonka pragnęła chociaż trochę poczuć się wolna. W tym mieli pomóc jej przyjaciele oraz pewien uczeń w jej wieku z domu węża.