Pamela przez ostatnie dwa tygodnie chodziła na spotkania z dyrektorem. Na czym one polegały? Albus Dumbledore znał działanie daru, które posiadała dziewczyna i doskonale wiedział, że cześć jej mocy wcale nie pochodzi od uroku Amortencji. Były one czystym zbiegiem okoliczności. Pragnął pokazać swojej podopiecznej, jak panować nad mocami, których jeszcze dobrze nie poznała. Dorothy oraz Perseusz Wildhood dobrze dawali sobie rade z ukryciem możliwości ich córki. Powód prosty, gdyż ze względu na Czarnego Pana. Dumbledore uważał jednak, iż potęga czarów Pameli może zmienić wiele w nadchodzących sytuacjach. Ich spotkania polegały szczególnie na wyciszeniu, uspokojeniu i zrozumieniu własnej duszy. Przeważnie Puchonka siedziała na krześle, a w dloni trzymała kamień oraz piórko. Siła i delikatność umożliwiało jej utrzymanie skupienia nad czynnościami oraz przewagi nad magią.
Zawsze wracała uśmiechnięta. Dzięki tym ćwiczeniom czuła się wolna, jakby nic jej nie przyduszało. Oczywiście, czekały obowiązki. Obiecała dyrektorowi zająć się Ślizgonami i wychodziło jej to nawet dobrze. Każdy z grupy ją polubił, a jej samej wydawało się, iż oni są bardziej przyjaźni i, o zgrozo, milsi.
— O czym myślisz? — zadał jej pytanie Michael, kiedy szli na ONMZ.
— O tym, że chciałabym wrócić do łóżka i pospać dłużej — jęknęła. Brakowało jej ostatnio czasu nawet na spanie. — Ty za to wyglądasz na zmartwionego.
Swan skrzywił się.
— Daphne mnie unika — przyznał. — Wiedziałem, że to nastąpi, lecz czuje pustkę. Został jeszcze miesiąc szkoły, a ona już mnie zostawiła.
Wildhood położyła dłoń na ramieniu przyjaciela. Chciała okazać mu wsparcie, które ma w niej.
— Wszystko się ułoży. Pewnie nie zaraz, ale w końcu tak się stanie.
— Wierzę w to, Pam.
Nareszcie dotarli na miejsce, czy pod domek Hagrida. Zauważyli, że przed chatą stoi długi, drewniany stół. Uczniowie, którzy już się zebrali, szeptali coś pomiędzy sobą. Wszystkich ciekawiło, co tym razem wymyślił gajowy.
Pamela dostrzegła Teodora rozmawiającego z Milicentą. Dziewczyna próbowała flirtować z chłopakiem, lecz było to bardzo nieskuteczne. Kiedy Wildhood zaczęła machać do Notta, ten od razu przeprosił swoją towarzyszkę i skierował się do dwójki Puchonów.
— Widzę, że nie tylko Pamela ma powodzenie — zaśmiał się Swan.
— Nie wiem o czym mówisz — Teodor uśmiechnął się do swojej dziewczyny, która jedynie wywróciła oczami.
Nagle tuż obok zjawiła się reszta bandy. Logan trzymał blisko swą Helenę, a Blaise nie odstąpił na krok Pansy. Daphne również się zjawiła, lecz na powitanie mruknęła coś pod nosem. Była zrozpaczona tak, jak Michael. Nie chcieli rozmawiać, lecz chcieli sprawiać pozory. Jednemu wychodziło to lepiej, drugiemu gorzej. Malfoy stał się jeszcze cichszy niż wcześniej. Nikt na to szczególnej uwagi nie zwracał, prócz Pameli, która obiecała dbać o nich. O dziwo, Sierra także przystanęła obok nich. Golden Trio jeszcze się nie zjawiło.
— Hagrid chyba czeka na wszystkich — rzekła Parkinson. — Jeśli będę zmuszona stać tu dłużej nic nie robiąc, to wrócę do zamku.
— Spokojnie, może być to interesujące — Wildhood była bardzo podekscytowana dzisiejszymi zajęciami. — Chcę wiedzieć co to będzie!
— Pamela jak zwykle myśląca o nauce — prychnął Brown. — Masz za dużo radości w sobie.
— To przez... — blondynka zacięła się w połowie zdania, co zwróciło uwagę grupki.
— Co takiego? — Nott zmarszczył brwi.
— Przez endorfiny związane ze zbliżającym się końcem roku — pomogła jej Dawnson.
Trójka Puchonów wiedziała o wizytach u dyrektora. Przed nimi byłoby to trudno ukryć, dlatego zwyczajnie w świecie powiedziała im.
— O cholibka — wiadomo, kto się zjawił. — Nie ma jeszcze wszystkich. Brakuje... Harry'ego. Raz, dwa, trzy. No cóż...
Hagrid kazał zbliżyć się do siebie wszystkim. Na stole postawił klatkę zakrytą płachtą, przez co nikt nie mógł wiedzieć, co tam jest.
Podekscytowana Pamela znalazła się w pierwszym rzędzie. Hagrid złapał szmatkę i pociągnął do góry.
— Niuchacze! — krzyknęła któraś Krukonka.
Tak, Wildhood była zachwycona.
— Dzisiaj straciłeś dziewczynę, Teo — roześmiał się Zabini. — Każdy zna jej ulubione zwierzę.
— Doskonale to wiem i czuje, że może jednego ukraść.
— Może? — prychnęła Jenkins. — Ona NA PEWNO to zrobi.
Pamela niuchacza nie zabrała, choć bardzo chciała. Skończyło się na tym, iż Hagrid pozwoli na jeszcze jedną lekcje z tymi złodziejaszkami.
Wieczorem, po wszystkich zajęciach, Wildhood miała ochotę się przejść do biblioteki. Krótko mówiąc, coś ją tam ciągnęło. Lubiła to miejsce i odnajdywanie nowych książek, zwłaszcza o historii Hogwartu. Spytała bibliotekarkę o księgę z pierwszymi zaklęciami. Kobieta wskazała jej odpowiednią półkę oraz poleciła wzięcie stołka, gdyż lektura znajdowała się wyżej niż ktokolwiek mógł dosięgnąć. Pamela posłuchała się i po chwili stała już na stołku. Prawda, książka była wysoko, przez co dziewczyna wstawała jeszcze na palcach. Niespodziewanie straciła równowagę. Była przygotowana na bolesny upadek, jednak ktoś podbiegł i złapał ją. Przerażona spojrzała na swojego wybawiciela.
— Czy musisz być tak nieostrożna, Wildhood?
Malfoy ostrożnie postawił ją na ziemi. Co on tu robił? Zazwyczaj o tej godzinie siedzą w salonie domu Węża i obgadują jakieś dla nich ważne sprawy.
— Dzięki, Draco — mruknęła jeszcze w szoku. — Przyszedłeś napisać ten esej dla McGonagall?
Nie.
— Tak — odparł dosyć szybko, co zwróciło uwagę dziewczyny. Nie wierzyła mu.
Esej miał już napisany, a tu przyszedł, bo szukał ostatniego elementu do...
— Potrzebujesz pomocy?
— Nie, jestem dobry z Transmutacji — prychnął na swój fretkowy sposób. — Ty nie masz nic do robienia, oprócz robienia sobie krzywdy? Jak nie wpadanie na kogoś to spadanie z czegoś...
Pamela roześmiała się.
— Cóż, tak już mam — wzruszyła ramionami, po czym podniosła upragnioną książkę, która tak jak ona spadła. Jednak przedmiot nie został uratowany przez dzielnego smoka. — Mogę w takim razie ci potowarzyszyć?
Napiął wszystkie mięśnie. Niezbyt był przekonany do spędzenie czasu sam na sam z Wildhood. Ona tylko chciała spełniać swoje zadanie i mieć oko na niego. To prawda, musiał dłużej zostać w bibliotece, ale jej osoba oznaczała, że zajmie mu to całą noc, bo teraz będzie musiał udawać, że szuka czegoś do pracy.
Dziewczyna nie czekając na odpowiedź usiadła przy stoliku i zaczęła czytać swoją książkę. Draco chwycił pierwszą lepszą do Transmutacji i usiadł obok przyjaciółki. Hmm, przyjaciółki, raczej można ich tak nazwać. Na przestrzeni tych kilku miesięcy można zauważyć, że dogadanie przyszło im całkiem szybko.
— Mam pytanie — oznajmiła, również nie czekała na pozwolenie. — Masz jakieś marzenie?
Tak.
— Nie. Żyje raczej tym, co się dzieje i niczego nie pragnę. Raczej po prostu to już mam.
No tak, arystokrata z dużym majątkiem. Nie ma co się dziwić, choć naprawdę Draco Malfoy chciał być kochany. Nie tylko mówiąc o ojcu, lecz także o blondwłosej Puchonce, co uparcie nie dawała mu spokoju.
CZYTASZ
wartość // theodor nott (draco malfoy)
FanficSzósty rok Pameli w Hogwarcie miał być z założenia tym lepszym od pozostałych. Puchonka pragnęła chociaż trochę poczuć się wolna. W tym mieli pomóc jej przyjaciele oraz pewien uczeń w jej wieku z domu węża.