2

2.2K 111 57
                                    

Do reszty zgłupiałaś?

Wmurowało mnie i nie wiedziałam, co zrobić. Jak może tutaj po prostu tak stać, jak gdyby nigdy nic? Dostrzegając, że nastolatek idzie w moim kierunku, instynktownie uciekłam do łazienki na piętrze. Wszystko, by uniknąć niepotrzebnej konfrontacji z byłym. Stanęłam przed umywalką i lustrem, było mi niedobrze, a nieznośny ból głowy jeszcze bardziej dawał się we znaki. Myślałam, że on już nie przyjaźni się z bliźniakami. Jak mogłam być taka głupia. Chciało mi się wymiotować.

„Jesteś beznadziejna"

Słowa wracały jak boomerang, czułam, że muszę to zrobić, wyjęłam z szafki pudełko z żyletkami. Podwinęłam rękaw bluzy i w mknieniu oka powstały trzy nowe rany, krew kapała na umywalkę. Chciało mi się płakać. Dlaczego muszę tak emocjonalnie do tego podchodzić? Z przerażeniem dostrzegłam, że do pomieszczenia ktoś wszedł. Po chwili podniosłam głowę i w lustrze zobaczyłam odbijającą się sylwetkę Suny.

- Wyjdź stąd, nie widzisz, że jest zajęte? - rzuciłam, a głos lekko mi zadrżał.

- Chciałem porozmawiać. - wlepił wzrok w podłogę. - Co ty robisz? Krew ci leci. - nieznacznie zmarszczył brwi, spoglądając na moją rękę.

- Nie twoja sprawa. - powiedziałam ściągając rękaw, tak aby nie było nic widać. Moje serce zaczęło bić szybciej na myśl o tym, że mógłby się o tym dowiedzieć. To ostanie czego było mi trzeba.

- Teraz już moja. - zaczął podchodzić w moją stronę i z każdym jego krokiem moje przerażenie rosło. Bałam się go.

Podszedł blisko. Za blisko. Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej, dając tym samym do zrozumienia, aby się nie przybliżał.

- Pokaż mi to. - mocniej ujął moją rękę, co spowodowało ból, a ja nie miałam siły się wyrwać. Kilka kropel krwi z moich ran, skapnęło na jego dłoń.

Wszystko się wydało, czułam że zaraz wybuchnę.

- Sama to zrobiłaś? Krzywdzisz siebie? Do reszty zgłupiałaś? - Rintarou przyglądał mi się wściekle i to był ten wzrok, którego tak szaleńczo nie nawidziłam. - Matko Święta - dostrzegłam, że jego dłonie się trzęsą, a uścisk zelżał.

- Nie mów o tym nikomu, dobrze?

- Pod jednym warunkiem. - spojrzał na mnie swoim przymkniętym jak zwykle spojrzeniem. - Wyjdziesz ze mną na spacer, teraz.

- Jak pójdę, to na pewno nic nikomu nie powiesz?

- Nie powiem. Obiecuję. - przyrzekł, a ja nie wiedziałam czy w ogóle mogę mu w jakikolwiek sposób zaufać. . - Daj to, opatrzę ci. - zaproponował.

- Nie, ja sama to zrobię. - stwierdziłam.

- Nie dasz rady jedną ręką. - skomentował.

- Mam wprawę, więc..- urwałam.

Kurwa, co ja odwalam. Robie z siebie kretynkę, jak mogłam być taka głupia i nie zamknąć drzwi na klucz. Nie musiałabym się przed nim tłumaczyć i nie musiałabym z nim nigdzie iść.

W końcu zgodziłam się żeby mi pomógł, kazałam mu zaczekać w korytarzu, a sama poszłam do Atsumu.

- Dlaczego go tu zaprosiłeś? - zapytałam zdenerwowana.

- Kogo? - zdziwił się.

- Sune.

- To przecież nasz przyjaciel, jest tutaj praktycznie codziennie, chyba że my jesteśmy u niego. - na te słowa zesztywniałam.

𝑮𝒊𝒗𝒆 𝒎𝒆 𝒂 𝒄𝒉𝒂𝒏𝒄𝒆 || 𝑺𝒖𝒏𝒂 𝑹𝒊𝒏𝒕𝒂𝒓𝒐𝒖 𝒙 𝒐𝒄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz