25. Uśmiechy skryte między wierszami.

326 55 143
                                    

Media: Two steps from hell - Never back down.

Hamowanie emocji nigdy nie wychodziło Mauricowi zbyt dobrze. Mimo że tak naprawdę będąc częścią rodziny królewskiej powinien mieć to opanowane wręcz do perfekcji. On jednak nie potrafił udawać. Nie, gdy naprawdę chodziło o coś dla niego wyjątkowo istotnego. A Fabio niezaprzeczalnie był dla niego bardzo ważny. To w nim młody książę pokładał nadzieję w tej rodzinie. On miał w sobie podwaliny wrażliwości i tej normalności, która była w ich kręgach niemalże nieosiągalna. Zupełnie przeciwnie do Filipa, który z kolei zachowywał się jak na arystokratę przystało.

– Postradałeś rozum?! – warknął na brata, gdy już odszedł wystarczająco daleko od świętujących. Puścił jego ramię i stanął przed nim w srogiej pozie z naganą wyzierającą ze spojrzenia.

Fabio bynajmniej nie czuł się winny. Uśmiechał się lekko. Wzruszył ramionami.

– A ty, braciszku? Czyż sam tu nie przybyłeś i to jeszcze z naszym wyjątkowym gościem? Zaprzeczysz temu, że to nie jest pierwsza twoja wizyta tutaj?

Maurice zacisnął pięści, by zaraz je lekko rozluźnić.

– Ja nie zabawiam się na boku z jakąś dziewką!

W jednej chwili lekceważący uśmieszek spełznął z ust młodszego z książąt, a zamiast niego pojawił się osobliwy rodzaj uporu.

– Lili to nie jest JAKAŚ dziewka.

Teraz Maurice nie krył zaskoczenia. Zmarszczył brwi, a zaraz potem westchnął i pokręcił głową.

– Jesteś księciem.

– Wiem.

– Nie możesz jej miłować.

Fabio milczał.

– Więc to prawda? – kontynuował. – Jesteś niepoważny, bracie. I przy tym okrutny, bo być może dajesz tej dziewczynie nadzieję na nie wiadomo co. Ona nie mogłaby być nawet twoją metresą, gdybyś objął tron!

Gdy wypowiadał te kilka zdań coś go ugodziło w okolice piersi. Coś, czego nikt nie mógł zobaczyć, a jednak pozostawiało dyskomfort. Coś, co przypominało mu o Colette, o Florianie i o innych, których w jego życiu nie brakowało. Jak dużym był w tym momencie hipokrytą?

– Ale nie obejmę tronu, to ty będziesz królem – tym Fabio uciął temat, a zaraz potem uśmiechnął się szelmowsko do Miłosza, który właśnie do nich podszedł.

Dla Maurica nie był to jednak koniec. W jego głowie wciąż siedziała ta sprawa i obiecywał sobie, że porozmawia o tym z bratem, gdy tylko będzie miał ku temu najbliższą sposobność. Był z niego w jakiś sposób dumny. Dumny z tego, że odrzucał na bok te wszystkie podziały. Że lepiej niż on potrafił wniknąć w tę istotę normalności, tego, czego mu tak bardzo brakowało od najmłodszych lat. Zaraz jednak pojawiała się mimo wszystko złość, bo przecież koniec końców i tak to wszystko było niemożliwe. Koniec końców, to będzie tylko nielegalny romans, swym mezaliansem przechodzący ludzkie pojęcie. Romans, który być może złamie dwa serca, a jeśli – nie daj Bóg – wyjdzie na jaw ześle karę na tę biedną dziewczynę i całą jej rodzinę. Fabio zaś musiał o tym wiedzieć i to właśnie denerwowało Maurica najbardziej. Że mając świadomość tego wszystkiego szedł na Święto Ziemi (gdzie nie powinno go być!), spotykał się z tą dziewczyną w marnej imitacji konspiracji i śmiał ją całować na krańcach weselącego się zgromadzenia.

Musiał odłożyć to jednak na bok. Musiał na moment zapomnieć o bracie i skupić się na czymś istotniejszym. Wybiła bowiem ta konkretna godzina dnia siódmego, gdy trzeba było wrócić do zamku. Książę żył z każdym dniem i każdą nocą w coraz większym stresie, budząc się z lękiem, że nie spotka go na śniadaniu, że nagle się okaże, że Milo przeniósł się do domu i nie wróci jednak w odpowiednim czasie. Wszystko przez troskę właśnie o tego chłopaka, tu nie próbował nawet sam siebie przekonywać, że jest inaczej. Martwił się o to, co mogłoby go spotkać, gdyby coś poszło nie tak. Martwił się tak naprawdę już od momentu, w którym ojciec powiedział mu o swoim planie zakładającym umieszczenie Miłosza w Lecznicy. Tak jak człowiek może martwić się o drugiego człowieka. Choć może teraz i troszkę bardziej, bo musiał przyznać, że udało mu się go polubić.

Równolegli I : Koń i sokolicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz