9. Skrzyżowanie ścieżek.

410 68 81
                                    

Media: Nightwish - Over the hills and far away.


          Wyszedł z auli wzdychając ciężko. Nienawidził tych spotkań... on, ojciec i cała masa doradców, urzędników królewskich. Polityka i więcej polityki, która go nudziła i przyprawiała w większej ilości o ból głowy. Siedział tam jednak, ponieważ jako przyszły następca tronu powinien być wprowadzony w sprawy swojego królestwa. I nieważne, że on ciągle nie wiedział się na tym stanowisku. On po prostu miał je przejąć w przeciągu najbliższych dwóch lat. I owszem, mógłby zrzec się korony na rzecz Filipa, ale... ojciec nigdy by mu tego nie wybaczył, okryłby się hańbą, nazywano by go tchórzem... już na zawsze byłby wytykany palcami, jako ten, który uciekł od obowiązku, który wyrzekł się własnego królestwa. Stałby się księciem jedynie z nazwy. A i w jej wydźwięku rozbrzmiewać zaczęłaby szkarłatna litera jego skazy.

         W Isztar napięte stosunku między królem a poddanymi zaczęły osiągać niebezpieczne stadium. Podejrzewać zaczęto wojnę domową w szybkiej przyszłości... Nic jednak dziwnego. Nieumiejętne rządy Bauruta doprowadziły do biedy i głodu. A co za tym idzie do wzrostu przestępczości, do rodzącego się buntu, do zaniku szacunku względem władcy.

         – Strzeż się, synu – przemówił do niego ojciec po zakończonym spotkaniu. – Strzeż się pójścia w ślady naszego sąsiada. I zapamiętaj sobie, że królestwo jest jednością. Mnogością ramion, które tworzą jedną, jasną gwiazdę. Należy dbać o nie wszystkie, a nie tylko o jej centrum.

         Znał to. Powtarzane miał do od wielu lat. Wszyscy trzej mieli. Niczym motto przewodnie władców tego królestwa. I choć nie osiągnęli aż takich bogactw jak Lazaria, to jednak Landonici mogli z pełna odpowiedzialnością za słowa powiedzieć, że w Artemii gościł spokój i dobrobyt.

         – Pozwól, bracie – usłyszał wyszeptane z jednej z komnat, by zaraz męska dłoń chwyciła go za przedramię, wciągając do pokoju.

         Maurice sapnął wyrywając się tuż za drzwiami. Wywrócił oczami, widząc jak tamten je zamyka.

         – Doprawdy, Filipie, jestem twoim bratem, nie dziewką na jedną noc, którą chować należy w tajemnicy przed rodzicami.

        – W tym mniemam, że masz wprawę – mruknął Filip, wymijając go i stając przed nim w lekkim rozkroku, z wyraźnym oczekiwaniem.

         Maurice zaś nie zamierzał niczego ułatwiać. Oparł się biodrem o wysoką, z misterną precyzją żłobioną szafę z ciemnego dębowego drewna. Uśmiechnął się półgębkiem i uniósł jedną z brwi.

         – Nie rób z siebie cnotki. Obaj wiemy, że gdybyś miał możliwość, lady Leona już straciłaby wianek.

         – Maurice! Nie godzi się...

         – Banialuki... Choć w rozmowach ze mną wyciągnąłbyś ten pal z książęcego tyłka, bo klnę się na tę jabłonkę za oknem, że więcej tu nie przyjdę.

         Filip zakrył dłonią twarz o delikatnych rysach i westchnął głęboko i przeciągle.

         – Co w polityce?

          Od roku dwaj starci synowie Zachariusa Landonita mieli niepisaną umowę. Z racji tego, że Filipa niesamowicie ciągnęło do polityki, Maurica zaś zdecydowanie mniej, spotykali się po każdym zebraniu i przyszły król dzielił się z młodszym bratem wszelkimi informacjami, które teoretycznie nie były przeznaczone jeszcze do jego uszu. Jak się jednak często okazywało, to zasadniczy, nieco sztywny w obyciu Filip tłumaczył i przekładał z ministrowego na prostszy. Mimo, że to przecież nie on miał niebawem zasiąść na tronie.

Równolegli I : Koń i sokolicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz