30. Pod kontrolą.

321 48 122
                                    

Media: Britney Spears - Overprotected.

Plan był prosty. I częściowo już wdrążony w życie przez księcia. List miał być wysłany przy pomocy jednego z królewskich gołębi pocztowych i tak też miała wrócić odpowiedź. Do tego hrabia Weis miał zaprezentować królowi walutę swojego kraju w sposób wielce wyolbrzymiony, by oczywistym stało się, że jest personą majętną. Jeszcze co do listu, to wielką rolę w tym odegrać miał Ian, który wyruszyć miał – pod pretekstem załatwienia sprawunków dla księcia – do Woodshare i stamtąd nadać gołębia z listem pod adresem króla.

Gdy więc minęły dwie doby od pojawienia się Miłosza w Artemii i nastał jednocześnie dzień powrotu gołębia, każdy z trzech mężczyzn nie był w stanie powstrzymać kiełkującego w sobie zdenerwowania. Co prawda Maurice tłumaczył, że nie ma możliwości, by coś poszło źle, to jednak ciężko było orzec, czy uspokajał tym bardziej swoich towarzyszy, czy jednak siebie.

– Skąd będziemy wiedzieli czy to przeczytał? – zapytał Milo księcia, gdy zbierali się do wyjścia ze stajni. Jednego z nielicznych miejsc, gdzie mogli w miarę swobodnie rozmawiać. Pałac kompletnie się do tego nie nadawał, gdyż każda ściana zdawała się mieć uszy. Tak naprawdę nie mogli zbyt często spotykać się z Ianem, gdyż istniało zbyt duże ryzyko zasiania w kimś podejrzeń. A jedno podejrzenie czasem nawet niewiele znaczącej osoby, mogło okazać się początkiem lawiny innych.

Maurice uśmiechnął się lekko, zaledwie unosząc jeden z kącików ust.

– Uwierz mi, będziemy o tym wiedzieć. Gołąb dzisiaj dotrze, jestem tego pewien. Uzbrój się więc w cierpliwość i czekaj na wezwanie. Nastąpi. Nie wiem tylko, czy wpierw w twoim czy moim przypadku. Poleciłem dzisiaj rano, by przywieziono dla ciebie konia – zmienił nagle temat.

Miłosz zmarszczył czoło i oparł się tyłem o boks, zerkając z ukosa na księcia, który gładził Dragona po chrapach.

– Po co?

Maurice uniósł brwi, zerkając na niego z mieszaniną zdumienia i pobłażania.

– Chyba nie sądzisz, że moja matka będzie ci ciągle użyczać Róży. Oczywiście jednorazowy, czy nawet kilkurazowy wypad nie jest niczym złym, to jednak jest to jej klacz i nie sądzę, by chciała się nim dzielić. Potrzebny ci własny koń i dziś rano nakazałem, by poszukano idealnego dla ciebie.

– Nie trzeba było – wymamrotał Miłosz, czując się nieco niekomfortowo.

Może i nie orientował się jakoś mocno w cenach koni, zwłaszcza w tej rzeczywistości, ale był pewien, że to nie był podarek wartości pierścionka na odpuście. Nie czuł się dobrze, że zostanie mu zakupiony taki drogi prezent. Zwłaszcza, że był pozbawiony możliwości zwrotu jego ceny.

– To nie podlega dyskusji – uciął temat książę. A przynajmniej miał zamiar uciąć.

– Ale to wydatek rzędu pewnie samochodu, nie. Nie mogę. Ja wiem, że muszę tu jakoś przetrwać, ale nie chce brać więcej niż niezbędne do przeżycia. Ewentualnie mogę na niego zarobić.

Maurice przez dłuższą chwilę patrzył w milczeniu na Miłosza, przesuwając zębami po dolnej wardze.

– Dla mnie to niewarta wspomnienia bzdura. Zawartość połowy sakwy, których mam dostatek. Druga sprawa, że jeśli chcesz tu przetrwać, musisz stać się mieszkańcem tej rzeczywistości. A tu, jeździ się konno. Jeśli zaś chcesz zarabiać, to myślę, że jestem w stanie znaleźć ci jakieś bezpieczne zajęcie. Muszę tylko chwilę nad tym pomyśleć. Wytłumacz mi jednak czym jest samochód? Wnioskuję z nazwy, że samo się porusza. To żywa istota?

Równolegli I : Koń i sokolicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz