36. Gdy serce swoje, a rozum dostaje kurwicy.

341 50 236
                                    

 Media: Arina Pehtereva - Aliens


– Wytłumacz mi się – zażądał przyszły władca Artemii, gdy następnego poranka zawitał do chaty alchemika.

Ian spojrzał na niego bez zrozumienia.

Chwilę przedtem wyszli na zewnątrz, nie chcąc zakłócać pracy Lucjuszowi, a przy tym pozbawiając go możliwości usłyszenia ich rozmowy.

– O czym mówisz?

– O Milo. Co prawda w naszej rozmowie nie padło twoje imię, ale jesteś jedynym, który wie tutaj o całej sprawie. Coś zaś wczoraj musiało się wydarzyć, że uznał iż chcę go „posłać w diabły".

– W diabły? – zapytał lekko rozbawiony.

– Ianie!

Syn alchemika westchnął ciężko i stanął przy nasypie kilkunastu większych kamieni, pozostałości z kolumny, która stała jeszcze za czasów poprzedniej dynastii. Oparł się o nie dłonią i spojrzał z powagą na księcia.

– A nie jest tak? Sam mówiłeś, że należy dołożyć wszelkich starań, by go odesłać.

– Owszem, ale nie się pozbyć!

Ian uniósł brwi.

– Ośmielę się stwierdzić, że to to samo.

Książę potrząsnął głową.

– Czy naprawdę powód jest w tym, że nie zrozumiałeś moich intencji? Ianie, znasz mnie nie od dziś i rozumiesz jak nikt inny. Nie sądzę, byś nie zrozumiał sensu moich słów. Nigdy nie powiedziałem, że go tu nie chcę. Gdyby istniał inny sposób, by to rozwiązać na pewno bym go rozważył, ale...

– Rozważył? Naprawdę bierzesz pod uwagę trwanie w tej farsie i narażanie życia was obu? Jesteś królem, Maurice, a on ma swój świat. Do tego nie należy – dodał twardo.

– Pozwól, że ja to ocenię – warknął.

Syn alchemika potrząsnął głową.

– Zależy ci na nim, Maurice. I stąd twój nieracjonalny osąd. Już gdy gościłeś go w Woodshare widziałem, że z tej relacji wynikną problemy i już mamy tego zalążki.

– O czym ty mówisz?

– Wiesz to najlepiej, mów ze mną szczerze. Jak to widzisz? Chcesz dla niego takiej tułaczki? Chcesz latami ciągnącego się ryzyka, że kiedyś ktoś dopatrzy się czegoś niepokojącego w jego nieobecnościach? I dlaczego? Dla przygodnego romansu? Maurice, jestem świadom twojego życia... towarzyskiego, ale to nie jest tego warte.

– Pozwól, że sam to ocenię – syknął.

Ian pokręcił głową.

– Nie zrobiłem nic złego. Dałem mu do zrozumienia, że pracujemy nad jego odesłaniem i że tego właśnie chcesz. Jeśli zełgałem, powiedz. Chłopak powinien wiedzieć jaka jest sytuacja. Obaj macie się ku sobie, a to zgubi was oboje. Przejrzyj na oczy i pojmij, że brutalna prawda jest lepsza od łagodnych naiwnych nadziei.

– Nie miałeś prawa dawać mu do zrozumienia, że mam go za nic – warknął, nachylając się nad przyjacielem.

Miał świadomość, że w słowach Iana jest niesamowicie dużo prawdy. Ale nie potrafił zapanować nad złością, zwłaszcza, gdy przed oczami miał znów jego skrajnie przygnębioną i zrezygnowaną twarz. Nie zamierzał również poruszać sprawy ich relacji. Nie zamierzał kwestionować ewentualności uczuć Milo względem siebie. Nie był ślepcem, wczoraj doskonale widział jak zachowywało się jego ciało w pobliżu jego ciała.

Równolegli I : Koń i sokolicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz