29. Chwila dla oddechu.

311 52 92
                                    


Media: Quelque chose de Magique ( z musicalu o Królu Arturze)


 Podczas pobytu w Woodshare Maurice zaznajomił Miłosza z podstawami jazdy konnej. Mówiąc „podstawy" miał na myśli wsiadanie, schodzenie z wierzchowca i choć minimalne utrzymywanie się w siodle. Chłopak nie był nazbyt pojętnym uczniem, jednak załapał tyle, że był w stanie sam usiąść na Róży – gniadą klaczą z białą łatą między uszami. Widząc to, książę z aprobatą pokiwał głową.

– Wspaniale. Siedzisz. Radzę ci się trzymać, gdyż okazji do upadku będziesz mieć aż nadto.

– Nie mam pewności...

– To jej nabierz. Och, Guseppe, dobrze, że cię widzę – zawołał do wchodzącego do stajni mężczyznę. – Przygotuj boksy na powrót koni.

Na twarzy stajennego odmalowała się dezorientacja mieszająca się ze strachem

– Wasza Książęca Mość, wybacz mi, nie wiedziałem, że... ja... – podparł się o prawe skrzydło wysokich wrót i przymknął na moment oczy.

Maurice zeskoczył w jednej chwili z Dragona i dobiegł do niego.

– Wszystko w porządku? – zapytał, opierając delikatnie dłoń na ramieniu pięćdziesięciodwuletniego mężczyzny.

Guseppe pokiwał ochoczo głową, czym naraził się na karcący wzrok następcy tronu.

– Mów prawdę – powiedział łagodnie acz stanowczo.

– Kiedy, książę, to nic takiego. Stary już jestem, serce nie to i zdrowie nie takie samo. Nie tłumaczy to mojego zaniedbania, proszę o wybaczenie.

Skłonił się, jednak w połowie został powstrzymany przez ramię księcia.

– To ja nakazałem Kentowi cię nie zawiadamiać, a mam świadomość o tym, że nocą zmieniacie się w doglądaniu stajni. I z tego, co widzę całkiem słusznie. Przez kilka najbliższych dni to Kent przejmie twoje obowiązki, ty zaś odpoczniesz i zregenerujesz się.

Stajenny zaczął dziękować i tłumaczyć, że to zbędne, w jego oczach ciągle jednak nie było przekonania i... pewna doza lęku. Książę nie musiał pytać, by wiedzieć o co chodzi. Nie był jeszcze królem, więc jego rozkazy miały drugorzędną wagę.

– Mój ojciec powiedziałby ci to samo. Jego głowę jednak zaprzątają teraz inne sprawy. Przez trzy dni zabraniam ci pracować i przemęczać się w jakikolwiek spokój i biorę za to pełną odpowiedzialność. Czy to jasne?

Stajenny pokiwał głową, dziękując wylewnie. Król Zacharius był dobrym władcą, jednak książę Maurice... ten swym pięknym sercem zadziwił go już nie raz i nie dwa.

Miłosz obserwował wszystko nieco z tyłu, siedząc na Róży i bojąc się jednocześnie choćby ruszyć. Po raz kolejny umocnił się w przekonaniu, że znajdujący się niedaleko przed nim młody mężczyzna będzie dobrym władcą.

*

Miłosz zaobserwował nie bez dumy, że przy spokojnej jeździe był w stanie utrzymać się w siodle. Róża była wyjątkowo łagodną i cierpliwą klaczą, za co dziękował skrycie Mauricowi, bo był niemalże pewien, że na koniu takim jak Dragon nie usiedziałby nawet kilku metrów. Książę jednak nie zamierzał pozwolić mu na delikatne delektowanie się otaczającą ich przyrodą. Zabrał go poza teren zamku w skrajnie przeciwnym celu.

– Zejdź z niej – polecił, zatrzymując się z głośnym rżeniem czarnego ogiera.

Zdezorientowany Miłosz posłał mu pytające spojrzenie, na które otrzymał zachęcające skinienie. Wywrócił oczami i chrząknął, zerkając na ziemię. Odległość nie była duża, z pewnością nie uszkodzi się za bardzo, jednak sam fakt zejścia z konia napawał go dyskomfortem. Spojrzał na księcia, który uśmiechał się do niego z pobłażliwym rozczuleniem.

Równolegli I : Koń i sokolicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz