19. Zarys prawdopodobieństwa.

312 58 131
                                    

Media: La Vision&Gigi D'Agostino - Hollywood

Tydzień. Siedem długich dni spędził Miłosz Weis w swojej rodzimej rzeczywistości. Długie, intensywne doby, w czasie których zaczął wątpić, czy jeszcze wróci do Artemii. A jeśli jednak wróci, to co tam zastanie? W Woodshare miał mieszkać dokładnie tyle samo, po tym zaś czasie król miał oczekiwać od niego jakichkolwiek konkretów. To właśnie w letniej rezydencji księcia miała powstać oficjalna wersja wydarzeń i jego nowa, artemijska tożsamość. Co więc, jeśli pojawi się tam już po upływie tego czasu? Napawało go to jeszcze większym niż dotychczas lękiem, a przecież nawet nie wiedział wszystkiego. Cóż działoby się z nim, gdyby miał świadomość tego, iż król rozkazał zamknąć go w lecznicy, gdy owe siedem dni nie przyniosą zakładanych rezultatów.

Plusem było jednak to, że względnie miał możliwość wyspania się. Względnie, bo wciąż zjadały go nerwy i mijało wiele długich godzin, nim dawał radę zasypiać. Nie zmieniało to faktu, że coś spał, a ów sen stawał się przerwą w gonitwie, którą sam sobie serwował, by nie narażać się na zatracanie się we własnym stresie.

Codziennie pomagał ojcu w klinice. Ciągle bywał rozkojarzony, ale z pomocą dużej ilości kawy dawał radę jakoś funkcjonować. Chita nie omieszkała mu w którymś momencie wypomnieć, że lepsza byłaby melisa, po której może chociaż więcej by pospał.

Codziennie również spotykał się z przyjaciółmi i razem próbowali analizować położenie, w którym się od dłuższego czasu znajdował.

– Powinniśmy przyjąć, że są to równoległe światy. To ciągle ziemia, ale w innym czasie, innym porządku, a nawet być może w innym układzie geograficznym. To mnie nurtuje, jeśli możesz zapytaj Iana.

Tak, faworytem Jaśka w tamtym świecie stał się syn alchemika. Już sam fakt, że są identyczni pod względem wizualnym zaintrygował go do granic możliwości. Potem z kolei chłopak dostrzegł tę przepustkę do połączenia tych dwóch światów na płaszczyźnie formalnej, choć właściwie i merytorycznej.

– A mnie spotkałeś? – pytała Chita, on jednak musiał pokręcić głową.

– Nie, ale tak naprawdę niewiele tam jeszcze poznałem. Póki co, wywieźli mnie właściwie w odosobnienie, gdzie jest książę, Ian i służba.

Jasiek zmarszczył brwi.

– A ty?

– Co ja?

– Nikt ci nie mówił, że wyglądasz jak ktoś inny, albo cokolwiek w tym stylu?

Miłosz pokręcił zdecydowanie głową.

– Gdyby ktokolwiek mnie kojarzył, wzięliby mnie z góry za tego kogoś, nie mieliby problemu z ustaleniem kim jestem.

Jasiek skinął głową.

– Uważaj tam. Jeśli jest mój odpowiednik, to możemy założyć, że jest również Chity i... Twój. To tłumaczył Robert Monroe, tylko, że on zakładał podróże na płaszczyźnie astralnej, a ty przenosisz się cały. Właściwie jak Garcia....

– Błagam cię, po kolei – odezwał się Miłosz, mrużąc oczy. Tego dnia słońce prażyło wyjątkowo mocno, oni zaś siedzieli w swoim ulubionym miejscu, pośród wysokich traw i cykających owadów.

Blondyn sapnął i skinął głową, próbując cofnąć się do początku własnych gnających rozważań. Oberwał jedno z rosnących wokół źdźbeł i zmiętosił go w palcach.

– To są wszystko tylko spekulacje, nauka nie jest w tym aspekcie niczego pewna i umieszcza to na pograniczu sci-fi.

– Takie fiction, że tu siedzi i się opala – wtrąciła Chita, kiwając brodą na Miłosza, który skupił całą swoją uwagę na przyjacielu.

Równolegli I : Koń i sokolicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz