12. Kłody i niespodzianki.

363 60 168
                                    

Media: O.N.A - Koła czasu.


           Tym razem Miłosz nie znalazł się w Artemii wraz z pierwszym nadejściem snu. I tak naprawdę sam nie wiedział, czy bardziej mu ulżyło, czy jednak zaniepokoiło go to. Przerażała go ta sytuacja i gdyby mógł sam zadecydować, to ukróciłby to szaleństwo w zarodku. Jednak z drugiej strony wciąż wisiała nad całkiem prawdopodobna wizja powrotu tam, a skoro tak, to każda godzina w jego obecnym świecie, sprawiała, że miał bardziej przekichane w tamtym. Bo przecież służąca zostawiła go, żeby się przebrał. Król uznał go najwyraźniej za niegroźnego, ale co, gdy nagle okaże się, że znika nie wiadomo gdzie i pojawia się po bliżej nieokreślonym czasie?

          Straci głowę... zabiją go, wypatroszą, będą torturować.

         Przemęczony wrażeniami umysł Miłosza podsuwał go coraz bardziej paranoiczne scenariusze.

          Oddychał jedynie z ulgą, wiedząc, że przyjaciele nie uznali go za obłąkanego. Szokowało ich to i nawet Jasiek nie umiał tego w pełni wyjaśnić, ale nie poddawali w wątpliwość jego prawdomówności.

          – Jutro idę do biblioteki – mówił blondynek, któremu przez myśli przebiegała niezliczona ilość teorii. – A myślę, że potrzeba mi będzie się wesprzeć księgarnią naukową. A może poszukam jakiś kontaktów na grupie astronomicznej?

         – Na czym? – zainteresowała się Chita.

         Zerknął na nią, zaraz spuszczając nieznacznie wzrok, modląc się, by się nie rumienić. Jednak patrzyła na niego tak intensywnie...

         – Jest taka grupa na Facebooku. O tematyce związanej z fizyką i astronomią. Może ktoś tam się mocniej interesuje teorią wszechświatów równoległych... Oczywiście nic nikomu nie powiem, to takie będą teoretyczne rozmowy.

         Miłosz kiwał głową, mając wrażenie, że dostaje migreny.

         Stanęło więc na tym, że nauka dopuszcza coś takiego, ale ciągle nie wiedział jak dopuszcza i właściwie czego się mógł spodziewać. Pojęcia nie miał dlaczego tam się przenosił. Dlaczego właśnie on i czy była jakaś zależność.

          – Postaraj się obserwować – radził Jasiek. – Tu wszystko może mieć znaczenie. Nie wiem... co robisz przed snem, może jesteś wkurzony jak kładziesz się spać? Nauka nie dopuszcza przypadków, tu wszystko musi mieć swoją zasadę. Także coś musi wpływać na to, że jednej nocy tam jesteś, a innej nie.

          Musiał przyznać, że miało to sens. A ponadto dało mu cień nadziei, że gdy odkryje co jest tym zapalnikiem, to może uda mu się to kontrolować. Bo jeśli miało się to powtarzać, nie wyobrażał sobie, by za każdym razem miała być to niespodzianka. W końcu, albo zostanie przez to zabity przez gwardię królewską, czy innych rycerzy, albo przez własną matkę...

          – Miłosz, wyjaśnisz mi, czyje ubrania masz na sobie? Na litość boską, ściągnij te spodnie, bo za chwilę strzelą ci w kroku.

          Był wdzięczny Jaśkowi za uratowanie go ciuchami, jednak blondynek był nieco szczuplejszy niż on. Szczuplejszy i niższy, co też było istotną informacją. Przez to powrót do domu z dżinsami przyjaciela na tyłku był mało komfortowy. Tu go uwierało, a tam miał wrażenie, że za chwilę pójdą szwy. Oczywiście, sam nie miał nadwagi, ale przy Jaśku jednak zauważało się różnicę.

         – Yyy – zająknął się, próbując na poczekaniu wymyślić jakieś względnie wiarygodne kłamstwo. – Byliśmy nad jeziorem i... wpadłem przez przypadek. Cały byłem mokry i ufajdany. Jasiek pożyczył mi swoje ciuchy.

Równolegli I : Koń i sokolicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz