"Cole"
~*~-Cole wstawaj do cholery. -usłyszałem ryk nad uchem, po chwili czując jak kołdra którą byłem przykryty gdzieś znika.
-Daj mi spokój.. -jęknąłem zaspany, zakrywając się poduszką.
-Spokój? Spokój! Jak zawsze nic nie robisz i siedzisz po nocach, grając w te.. w te.. w te gówna tam! -krzyknął zezłoszczony mój tata, wskazując zapewnie mój komputer.
-Przynajmniej zapominam jak wkurzający jesteś. -mruknąłem w myślach, a przynajmniej tak mi się zdawało póki nie poczułem uderzenia laski na biodrze. -Pojebało cię! -krzyknąłem zły jak i zaskoczony.
-To ciebie tu pojebało chłopcze. W dodatku jakim tonem do ojca! -odkrzyknął zły. -Wstawaj zaśmierdziały leniu i zrób coś pożytecznego. -prychnął nagle, wychodząc.
Patrząc wściekle na drzwi, zacząłem masować obite miejsce. Nie uderzył tak mocno, ale dyskomfort wciąż był i istniał w tym miejscu. Położyłem się na łóżku, wzdychając ciężko, ledwo hamując łzy w oczach. Odkąd Lilly, moja mama, umarła nie potrafię się z nim dogadać. Obwinia mnie o wszytko, nawet gdy to nie jest moją winą. Najbardziej boli, gdy jej śmierć zrzuca na mnie, a to przez niego podczas jazdy się pokłócili, przez co wjechał w nich autobus. Mama zginęła na miejscu, bo pojazd uderzył z jej strony, a tata doznał tylko kontuzji przez którą chodzi o lasce. Ja byłem wtedy w szkole, ale ojciec uważa czasami, że jej śmierć jest moim wynikiem.
Westchnąłem ciężko i przymknąłem oczy. Brakuje mi cię mamo -powiedziałem w myślach i wstałem. Wziąłem szybki poranny prysznic i niechętnie ubrałem się w szkolny mundurek. Naprawdę, nie wiem kto wpadł na to, by w liceum nosić mundurek. Ponownie wzdychając, ułożyłem lekko włosy i poprawiłem koszulę. Dość niechętnie wyszedłem z pokoju do kuchni. Starając się unikać wzroku taty, wziąłem miskę i zrobiłem sobie płatki.
-Może zjeść coś bardziej pożywnego? -usłyszałem za plecami.
-Płatki są bardzo odżywcze na śniadanie. I smaczniejsze oraz mniej pracochłonne niż twoje tosty. -mruknąłem tylko.
-Ygh, naprawdę nie wiem co z tobą mam, Cole. -westchnął ciężko mój ojciec. -Jesteś coraz bardziej problemem. Ledwo się uczysz, obchodzi cię tylko granie z tymi twoimi niby przyjaciółmi. Nawet pokoju nie posprzątasz bo tak leniwy jesteś!
-Przynajmniej mam jakiś przyjaciół! -krzyknąłem, odkładając miskę z lekkim hukiem na blat i wyszedłem z pomieszczenia.
Zabierając plecak z pokoju, wziąłem jeszcze telefon z słuchawkami i czym prędzej wyszedłem z domu. Założyłem słuchawki i włączyłem swój ulubiony zespół. Poszedłem na najbliższy przystanek i usiadłem na ławce. Wierzchem rękawa przetarłem oczy i oparłem się o ściankę przystanku. Zerknąłem na wyświetlacz telefonu. Było lekko przed dziesiątą. Najwcześniejszy autobus do liceum będzie dopiero po jedenastej. Westchnąłem cicho i odblokowalam telefon. Mogłem iść pieszo, ale wtedy dotarcie do szkoły zajęłoby mi dłużej niż czekanie na autobus. Wszedłem w kontakty i po niedużym zastanowieniu się, zadzwoniłem do jednego z moich najlepszych przyjaciół. Kai'a.
Zagryzłem wargę, czekając jak przyjaciel odbierze telefon. Gdy doszedł już czwarty sygnał, a ja zacząłem zastanawiać się nad wycofaniem pomysłu, usłyszałem lekko szmer w słuchawce a po chwili przyjemny głos bruneta.
No siema Cole. -usłyszałem.
-Hej.. um.. gdzie jesteś? -spytałem niepewnie i zagryzłem wargę.
-Jeszcze pod domem. Twój ojciec znowu nie chce cię podwieźć? -spytał. Przez chwilę byłem cicho.
-Ta.. -powiedziałem cicho. Naprawdę byłem wdzięczny wszystkim bogom czy bożkom którzy sprowadzili na moją drogę bruneta. Lepszego przyjaciela który rozumiał moją sytuację dostać nie mogłem.
-Później mi opowiesz o co znowu mu poszło. Zaraz po ciebie podjadę. -powiedział i usłyszałem jak odpala silnik od swojego czerwonego motocyklu.
-Dzięki stary. Ratujesz mi skórę jak zawsze.
-Od tego ma się w końcu kumpli. Zaraz u ciebie będę. -rzucił i rozłączył się.
Westchnąłem z lekkim uśmiechem i schowałem telefon do kieszeni spodni. Oparłem się z powrotem o ściankę przystanku i przymknąłem oczy. Delikatnie rozkoszowałem się muzyką lecąca w słuchawkach jak i słońcem, które dziś postanowiło przygrzać. Nie wiem ile czasu zleciało, ale cały wzdrygnąłem się gdy coś upadło na moje nogi. Otworzyłem szeroko oczy trochę wystawiany, by następnie zobaczyć lekko roześmianą twarz przyjaciela. Nawet nie słyszałem jak podjeżdża. Zdjąłem jedną słuchawkę i wstałem z kaskiem w dłoniach.
-Już myślałem, że zasnąłeś. -zaśmiał się chłopak, biorąc mój plecak i wsadził go do bagażnika.
-Chciałbyś. -prychnąłem tylko. -I dzięki. Oddam ci kupując lunch.
-To miłe, ale nie musisz. -odpowiedział odrazu. Zamknął bagażnik i wsiadł na pojazd. -Wsiadaj. -dodał, prostująca maszynę i czekając jak wsiądę.
Podszedłem i ostrożnie wsiadłem na pojazd. Ułożyłem nogi na specjalnych stojakach dla pasażera i złapałem się rączki za plecami. Kai w tym czasie odpalił silnik i czując, że siedzę wygodnie, dość gwałtownie ruszył. Czułem jak przez chwilę serce podskoczyło mi do gardła, przez co też odruchowo przeniosłem ręce i złapałem się mocno bruneta, wręcz wtulając się w jego plecy przez co poczułem, jak chłopak chichocze na to.
Całą drogę przejechaliśmy praktycznie w ciszy. Mi to odpowiadało nawet, a Kai wiedział, że nie lubię odrazu mówić o swoich problemach. Gdy znaleźliśmy się w końcu pod budynkiem naszego liceum, poczekałem jak Kai zaparkuje i razem z nim zszedłem z jego czerwonej bestii. Odrazu zdjąłem i podałem mu jego kask, gdy wyjmował nasze plecaki z bagażnika.
-Dzięki za podwiezienie Kai. -powiedziałem z nieukrywaną wdzięcznościa.
-Ach daj spokój już. Nie musisz mi za każdym razem dziękować. -rzucił chłopak, podając mi mój plecak i chowając oba kaski w bagażnik.
-Muszę Kai. Tylko ty wiesz jak ja mam ciężko, jak i tylko ja wiem jak ty masz ciężko ze swoją siostrą. -westchnąłem. Ruszyliśmy w stronę wejścia. -A swoją drogą, jak tam Nya?
-Nawet dobrze. Jest coraz sprytniejsza, ale wciąż kochana. -westchnąłem z uśmiechem brunet. Otworzyłem drzwi i weszliśmy do budynku.
-A jak rodzice? -spytałem. Zdziwiłem się lekko widząc jego zdezorientowaną minę przez chwilę. -No wiesz. Mówiłeś ostatnio, że znowu są w delegacji czy coś takiego..
-Ach to.. hehe.. dziś akurat będą dzwonić.. -wypowiedział lekko zmieszany.
-Kai.. -zacząłem czując nagle, że chłopak zaczął coś kręcić. Zawsze się mieszał gdy kłamał.
-No co? Nie wiem kiedy wrócą czy zadzwonią..
-Naprawdę próbujesz okłamać mnie? -spytałem poważnie. Brunet umilkł i spuścił tylko głowę, zanim wymamrotał coś pod nosem i odszedł szybszym krokiem.
Westchnąłem ciężko, krzywiąc się po chwili gdy jakiś samochód z dość dużym i nieprzyjemnym zgrzytem stanął przed budynkiem. Masując sobie przez to uszy, skierowałem się do swojej szafki.
CZYTASZ
Young&Free
Roman pour Adolescents❀| Young & Free ʚ- Wiodący dotychczas spokojne życie, Kai znajduje się w środku niebezpiecznych wydarzeń odkrywając przy tym skrywany przez jego rodziców sekret. ❀| Część 1: Young & Free {Zakończone} ❀| Część 2: Young & Wild {w trakcie} ❀| Część 3...