Rozdział 29

122 9 22
                                    

"Lloyd"
~*~

   Westchnąłem cicho, sprzątając kurz z szafek. Zerknąłem kątem oka na Morro który w sąsiednim pokoju mył podłogę. Wujek Wu i ciocia Coco byli na tarasie rozmawiając i pijąc herbatę. Strasznie mi to nie pasowało, że razem z szatynem musieliśmy zasuwać a oni tak po prostu sobie odpoczywali, ale nie odważyłem się kłócić. Zwłaszcza, że Wu potrafi być przekonujący do swoich racji i niezwykłych mądrości. Westchnąłem ponownie poprawiając bluzkę i wracając do swojej pracy.

-Przestań tak wzdychać księżniczko. -usłyszałem od strony Morro na co wywróciłem oczami.

-Nie interesują mnie twoje zaczepki. -mruknąłem.

-Jeszcze zobaczymy. -rzucił. Widziałem jak leki zarzuca głową by poprawić włosy. -Cała ta sytuacja to twoja wina.

-Czemu zawsze jest to moja wina co? -spytałem, odwracając się w jego stronę.

-Gdybyś nie mówił o swoich problemach na prawo i lewo nie byłoby nas tutaj. -wyznał jakby to było coś normalnego.

-Gdybyś nie był takim debilem który problem widzi tylko w innych to czego się spodziewałeś?! -spytałem ostro.

-Przynajmniej kimś jestem, blondynko. -zaśmiał się, opierając się przy tym o kij od mopa.

-Nie Morro. Jesteś chamski, wredny, dwulicowy i najzwyczajniej w świecie zadufany w sobie. -rzuciłem wyliczając na palcach. -A te cechy nie mają żadnej wartości. -dodałem wymierzając w jego stronę ścierką którą sprzątałem.

-Och hohoho. Ktoś tu się wkurzył. -zaśmiał się wrednie, łapiąc w dłonie mop. -Może już teraz sprawdzimy kto jest lepszy huh?

-Czemu by nie. Wolę już dostać siniaków niż sprzątać. -rzuciłem pewnie.

-Chociaż w jednym się zgadzamy. -powiedział i zaczął iść w moją stronę.

Przyjąłem pozycję obronną ale nim cokolwiek miało okazję się zdarzyć, wujek wszedł między nas jakby nic się nie działo.

-Chyba mieliście sprzątać czyż nie? -spytał patrząc po nas surowym wzrokiem.

-Tak wujku.. -mruknęliśmy równocześnie, wracając do swoich zajęć.

-Skoro macie tyle energii do walki, to myślę że możecie wypielęgnować ogród.

-Co? Ledwo dajemy radę z kurzem! -powiedziałem z oburzeniem.

-Nie chcę słuchać wymówek. Jakoś trzeba was utemperować. -powiedział i wrócił na taras.

-Rozumiem wujku. -mruknęliśmy równocześnie z Morro, na co zaraz posłaliśmy sobie wrogie spojrzenia.

Dochodziła już czternasta gdy skończyliśmy sprzątać kurze w domu. Nawet nie chce liczyć w ile pajęczyn wpadłem podczas sprzątania, nie wspominając o pajęczych trupach. Ochyda. Ścierkę której używałem, wrzuciłem do miski z wodą i usiadłem na podłodze, po chwili się na niej kładąc. Czułem jak ręce mi odpadają od pracy przy oknach. Zerknąłem kątem oka na Morro który równie zmęczony przysiadł niedaleko mnie. Zaśmiałem się cicho.

-Co cię śmieszy? -spytał Morro ale widać, że nie miał sił nawet na wrogi ton.

-Nic. Jedynie fakt, że tak bardzo mnie nienawidzisz, a teraz siedzisz w moim pobliżu. -westchnąłem i przymknąłem oczy.

Young&FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz