Rozdział 27

155 12 115
                                    

"Jay"
~*~

Wstałem za blondynem, wzdychając cicho. Wszystko co do tej pory robiliśmy straciło dla mnie sens. Zane rozejrzał się po korytarzu zanim powoli ruszyliśmy w jedną z stron. Zanim jednak odeszliśmy daleko, zauważyłem, że drzwi od pokoju w którym byli Cliff i.. i ten drugi śmieszny gościu w garnirurze, były otwarte. Nie dużo, ale wystarczająco by cicho się wślizgnąć.

Nie nie.. to prywatna konwersacja która zapewne ma być prywatna. Nie myśl o tym Jay.. ygh, za późno!

-O czym myślisz? -usłyszałem szept od strony Zane'a więc zerknąłem na niego.

-Myślę by zakradnąć się na spotkanie. -powiedziałem cicho, wracając spojrzeniem na drzwi.

-Jay.. to prywatna rozmowa, nie możemy..

-Wiem wiem.. ale im dłużej patrzę tym dłużej myślę i nie umiem się już powstrzymać. -mruknąłem i ruszyłem powoli do drzwi, ale Zane mnie zatrzymał.

-Nie możemy. Wystarczająco już pogrzebaliśmy.. -szepnął.

-Och nie bądź taki Zane. Zerkniemy tylko na chwilę. -zaproponowałem z uśmiechem.

Widziałem jak Zane przetwarza ten pomysł w swojej głowie, aż ostatecznie wzdycha, przytakując głową. Uśmiechnąłem się przyjaźnie i stawiając jak najostrożniej kroki, skierowałem się do wcześniej wspomnianych drzwi. Spokojnie wsadziłem głowę, rozglądając się. Trochę zdziwił mnie wgląd w kolejne korytarze ale nie widząc zagrożenia, powoli wszedłem do środka, cały czas uważnie się rozglądając. Machnąłem do blondyna by szedł za mną i wszedłem głębiej w korytarz.

Razem z blondynem szliśmy korytarzem. Hol miał pełno kolejnych drzwi ale na samym końcu zauważyłem duże podwójne drzwi dość bogato ozdobione. Dużo bogaciej od reszty mówiąc szczerze.

Kiwnąłem znowu w stronę blondyna, swoje kroki kierując w stronę dużych drzwi. Zanim jednak do nich dotarłem, z drzwi obok usłyszałem głośną rozmowę. Zaintrygowany podszedłem bliżej drzwi, ciągnąc za sobą Zane'a. Oboje przystawiliśmy uszu do drewnianych drzwi.

-Przestań się stawiać Gordon. -usłyszeliśmy męski głos zza drzwi. Należał za pewne do pana Chena sądząc po dość wesołym tonie.

-Mówię tylko, że czas z tym skończyć. -warknął w odpowiedzi głos należący do mojego taty.

-Co roku nie miałeś o to problemu. Co sprawiło, że zmieniłeś zdanie? -rzucił już mniej wesołym głosem pan Chen.

-Sumienie. -powiedział. -Wystarczająco już zrobiliśmy. Pami..

-W zeszłym roku źle dobraliśmy osoby. -tym razem odezwał się kobiecy głos.

Zmarszczyłem brwi kompletnie nie wiedząc o co chodzi. Zerknąłem na Zane'a który również nie rozumiał tematu.

-Tym razem będzie lepiej. Skylor, moja jedyna i najwspanialsza córka, wyszła na polowanie. -zarechotał wesoło mężczyzna. -Co lepsze.. udało jej się zaprosić specjalnego gościa którego od dawna chciałaś poznać Aspheero.

-Naprawdę? -odezwała się kobieta. -Udało ci się? Jak?

-Mmm.. powiedzmy, że żeby pozbyć się problemu, trzeba najpierw zrobić zamieszanie. -mruknął tajemniczo. Zagryzłem wargę czując jak coś zaczęło łaskotać mnie po nodze.

Young&FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz