Rozdział 39

153 10 39
                                    

"Kai"
~*~

Patrzyłem w otępieniu na salę w której stałem. Nawet nie zapamiętałem momentu w którym dostałem się do niej. Rozejrzałem się dookoła widząc dość sporą ilość obcych twarzy wokół. Wszystkie w maskach o różnych wzorach i kolorach. Mój wzrok stanął na kobiecie dumnie stojącej obok mnie, której dłoń spoczywała czułe na moim ramieniu. Jej wzrok był utkwiony w osobach zgromadzonych w pomieszczeniu, kątem oka zerkając na mnie z troską i czułością na moją sylwetkę. Staliśmy na niewielkim balkonie w sali, na tyle wysoko, że ucieczka była trudna i na tyle nisko, że dało się widzieć zgromadzonych gości.

Wciąż nie docierał do mnie fakt, że brązowowłosa kobieta obok mnie faktycznie była moją mamą.. prawdziwą mamą. Osobą która wydała mnie na świat. Czy faktycznie tak było, nie miałem zielonego pojęcia. Gdzieś w głębi siebie czułem, że może być to kłamstwo ale jakaś część mnie chciała uwierzyć.. uwierzyć w to, że należałem do kogoś lepszego niż do osób które wychowywały mnie całe życie. Z drugiej strony jednak.. jak byłoby to możliwe? Dlaczego brunetka pozwoliła na to by mnie od niej zabrać? Czemu pozwoliła by wychowywali mnie obcy ludzie..

Drgnąłem lekko czując nagły delikatny oddech przy uchu który wyrwał mnie z przemyśleń.

-Wszystko dobrze skarbie? -spytała z troską wyczuwalną w głosie. Zerknąłem spokojnie na nią.

-Tak.. po prostu błądzę w myślach. -powiedziałem spokojny.

-Ach rozumiem. -powiedziała tylko i objęła mnie ramieniem. Delikatnie się odsunąłem, wciąż zostając w jej zasięgu.

-Dlaczego to robisz? -spytałem zerkając na jasną brunetkę.

-Robię co? -zapytała zaskoczona, cofając rękę z mojego ramienia by wpleść ją w moje włosy. Odtrąciłem jej dłoń.

-Mieszasz mi w głowie? -powiedziałem. -Maya i Ray są moimi prawdziwymi rodzicami a nie ty. Więc dlaczego?

-Już mówiłam, może oni cię wychowali ale to ja cię urodziłam. -westchęła. -Wiesz co to jest system surykatki? -spytała nagle.

Zerknąłem na nią lekko zdezorientowany pytaniem. Pokręciłem w ciąży głową co spotkały się z cichym parsknięciem. Aspheera odchrząknęła cicho.

-System syrukatki polega na tym, że gdy kobieta i mężczyzna starają się o dziecko, i im nie wychodzi, mogą albo adoptować dziecko albo znasienia mężczyzny zapłodnić inną kobietę. -wyjaśniła, na co spojrzałem na nią bardziej zdezorientowany, co spotkało się z cichym westchnieniem. -Wiele lat temu miałam paru znajomych którzy mieli też innych znajomych. Między innymi znajomymi znajomego byli właśnie Ray i Maya. Niezwykle zakochani i szczęśliwi ze sobą. Jednak Maya nie mogła mieć dzieci, więc nasz wspólny znajomy zaoferował im pomoc. Zapisał ich do systemu który znalazły kobietę którą da się zapłodnić i która chciałaby oddać dziecko po jego narodzinach.

-Co było dalej? -spytałem lekko zainteresowany. -Jak się stało, że uważasz się za moją prawdziwą matkę?

-Wu był bardzo dobrym przyjacielem. Uwielbiał pomagać innym i nie powiem, trochę mnie tym zaraził. Jednak poza bycia wysoko urodzoną osobą o pięknym wyglądzie, posiadałam pewien dar na którym zdobyciu zależało temu zdrajcy. -powiedziała wręcz sycząc na koniec. -Wu przekonał mnie bym wystąpiła w roli zastępczego łona i urodziła dziecko Smithów. Nigdy nie zależało mi by mieć dzieci a Wu namącił mi w głowie bym pomogła. Zaaplikowali we mnie nasienie i po kilku tygodniach udało się stwierdzić, że jestem w ciąży.

-Jaki dar? -przerwałem jej ciekawy tego wątku.

-Można powiedzieć, że to dar z starego świata. Bardzo starego. -mówiąc to podeszła do mnie bliżej by następnie kucnąć obok.

Young&FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz