Rozdział 8

221 19 107
                                    

"Kai"
~*~

Patrzyłem złowrogo na Cole'a, gdy siedziałem już w pokoju pielęgniarki. Kobieta od dłuższej chwili szukała wody utlenionej na powstałą ranę. Jak do tego doszło? Zacznę, że poszedłem przodem do budynku po zaparkowaniu mojego pojazdu. Przepakowałem przy swojej szafce odpowiednie książki i korzystając z jeszcze pięciu minut, poszedłem do szatyna by z nim udać się na lekcje.

Trochę zaskoczył mnie widok, że rozmawia z jakąś dziewczyną i był na niej tak skupiony, że miałem w końcu okazję do żartu. Podszedłem spokojny do rozmawiających ptaszków i gdy chciałem już lekko naskoczyć na ramię Cole'a i spytać z kim mnie obgaduje, zostałem zaatakowany przez drzwi szafki, którą chłopak postanowił nagle zamknąć. Tym sposobem skończyłem u pielęgniarki z lekko rozciętym czołem.

-Przestań w końcu na mnie tak patrzeć. Przeprosiłem cię już poraz setny.. -jęknął Cole, przyglądając się mi.

-Jak zostanie mi po tym blizna, osobiście cię oszpece. -warknąłem tylko.

-No już już chłopcy. -westchnęła pielęgniarka, znajdując w końcu tą wode utlenioną.

Wzięła też parę wacików i zaczęła dezynfekować moje rozcięcie. W pierwszej chwili zasyczałem na niemiłe mrowienie, ale za drugim było już lepiej.

-Na szczęście rana nie jest za duża, więc nie trzeba zszywać.. -powiedziała. -Nawet już trochę się zrosła, bo krew ci nie leci. -dodała posyłając mi uśmiech i przetarła suchym wacikiem ranę, naklejając na nią plaster. -I już..

-Dziękuję pani. -powiedziałem, posyłając jej wdzięczny uśmiech by zaraz przekierować grymas w stronę przyjaciela.

-A teraz zmykajcie. Lekcje się już zaczęły. -powiedziała i delikatnie wyrzuciła nas z swojego pokoju.

Westchnąłem cicho i nie zaszczycając już szatyna spojrzeniem, poprawiłem torbę i udałem się do naszej klasy. Razem z Cole'em szliśmy w ciszy obok siebie. On chyba miał już dość przepraszania mnie, a ja wciąż miałem mu za złe, że dostałem jego drzwiami od szafki. Po minucie wędrówki doszliśmy do naszej sali. Zapukałem i razem weszliśmy, przepraszając za spóźnienie, usiedliśmy w swoich miejscach. Również i tu nieodzywaliśmy się do siebie.

***

I na ciszy między nami minął praktycznie czy dzień. Cole chyba nie chciał bardziej mnie denerwować, a ja przez swoje urażone ego nie mogłem się przemóc do rozmowy z nim. Wiem, że nie była to jego wina, ale jednak coś sprawiało, że czułem inaczej. Westchnąłem ciężko, gdy nastał dzwonek kończący lekcje. Wstałem z ławki i wyszedłem z klasy, kierując się do swojej szafki. Nauczyciele dziś dużo zadali, przez co musiałem dopakować książki by odrobić zadania. Poszedłem do swojego motocyklu i wyjmując klucze, otworzyłem bagażnik. Wyjąłem swój kask i włożyłem torbę, zerkając na drugi. Spojrzałem w stronę szkoły, czekając jak wyjdzie z niej znajoma czarna czupryna. Jednak Cole'owi niezbyt się spieszyło. Westchnąłem ciężko gdy po jakiś pięciu minutach wciąż nie wyszedł z budynku. Postawiłem kaski na siedzeniu i wszedłem do budynku.

-Cole jesteś? -zawołałem widząc puste korytarze. -Cole, bo muszę siostrę odebrać.. -dodałem, wchodząc głębiej by go poszukać.

Wszedłem do klasy w której mieliśmy ostatnie zajęcia i lekko parsknąłem śmiechem. Cole leżał na ławce pogrążony w drzemce. Rozbawiony, wszedłem do klasy i podszedłem do przyjaciela. Delikatnie potrząsnąłem jego ramieniem. Zakryłem usta, słysząc pomruk chłopaka. Mogłem mówić wszystko, Cole bywał naprawdę uroczy.

Young&FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz