Rozdział 25

157 11 69
                                    

"Kai"

  Mruknąłem cicho, czując jak senna powłoka schodzi ze mnie. Objąłem poduszkę i wtuliłem się w nią. Nie miałem ochoty wstawać tym bardziej, że była to sobota. Słysząc zza drzwi hałasy, westchnąłem cicho. Nie było szans bym mógł jeszcze pospać..

Leniwie podniosłem się z łóżka i przeciągnąłem się. Widząc brak szatyna w swoim łóżku, wstałem. Nie kłopocząc się z założeniem czegoś na stopy, otworzyłem drzwi i wyjrzałem. Drzwi od pokoju rodziców były otwarte, co oznaczało, że nie było ich już w domu co było całkiem dla nich typowe. Wzdychając, podszedłem pod pokój mojej młodszej siostry i zapukałem delikatnie w drzwi od jej pokoju. Nie słysząc odzewu, zrobiłem to mocniej i głośniej. Zmarszczyłem brwi gdy i to nie przyniosło efektów.

-Nya jesteś? -zawołałem, łapiąc za klamkę i lekko uchylając drzwi.

Zaniepokoiłem się praktycznie pustym łóżkiem. Wróciłem do pokoju i wziąłem telefon, włączając go.

Och.. oooch..

Uspokoiłem się znacznie widząc kilka wiadomości w skrzynce, w tym i od mojej siostry, że do jutra zostaje u Seliel. Odetchnąłem cicho, podchodząc następnie do szafy i wyjmując z niej świeżą bieliznę, parę skarpetek, dresy i t-shirt, powędrowałem do łazienki. Wziąłem dłuższy ciepły prysznic i po jakiś.. czterdziestu minutach w końcu zdecydowałem się wyjść. Ubrałem wcześniej przygotowane rzeczy i zszedłem na dół do kuchni.

-Wow.. ktoś umarł? Wyglądasz koszmarnie stary. -powiedziałem odrazu widząc szatyna siedzącego samotnie w kuchni.

-Hmm? -mruknął, odwracając się w moją stronę. -Och Kai. To ty.. ta wszystko w porządku. -powiedział odrazu.

-Na pewno? Naprawdę wyglądasz jakby ktoś umarł.. -powiedziałem spokojnie.

-To nic. Po prostu.. przypomniała mi się mama i tak jakoś..

-Rozumiem. -rzekłem z troską.

Objąłem Cole'a ramieniem chcąc go chociaż trochę pocieszyć, mimo iż nie przyniosło to lepszego efektu.

-Hej stary. Pamiętaj, że zawsze masz mnie u boku. Że zawsze ci pomogę. -powiedziałem spokojnie.

-Wiem Kai. Po prostu.. niby jestem przyzwyczajony do jej braku, ale jednak nie jestem wiesz. -mruknął z lekkim wahaniem, na co zmarszczyłem brwi.

-Wiem, że bywa ciężko ale musimy przeć na przód. -powiedziałem z lekkim uśmiechem. -W dodatku.. jestem pewny, że Lilly przygląda się z góry i jest dumna na to, jak dorosłeś i sobie radzisz.

-W to nie wątpię. -westchnął i lekko się uśmiechnął. -Dzięki Kai. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. -dodał na co zachichotałem.

-Na pewno gdzieś w środku byś zginął. -zaśmiałem się i odsunąłem, by zrobić sobie płatki. 

Usiadłem obok szatyna i na spokojnie zjedliśmy śniadanie. Po skonsumowaniu, usiedliśmy w salonie włączając jakiś losowy program. Przesiedzieliśmy w ciszy jakieś.. dwadzieścia minut? Może coś koło tego.

-No weź laska. Albo mówisz mu wszystko albo nic. -warknął Cole. Oboje byliśmy przeciwnikami komedii romantycznych i lubiliśmy komentować owe filmy na różne sposoby.

-A weź, zawsze muszą być tajemnice które zrównują wszystko. -zakpiłem.

-Wiem, ale wciąż. Gdyby nie to, że uwielbiam krytykować takie filmy, nie oglądałbym w ogóle tego.. tego..

Young&FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz