Rozdział 4

248 19 58
                                    

"Kai"
~*~

  Praktycznie do przerwy obiadowej nie odzywałem się do Cole'a, tak jak i on nieodzywał się do mnie. Po części, było to u nas normalne, głównie ze względu na szatyna który czekał zawsze do przerwy obiadowej by w końcu wyznać co znowu odwalił jego ojczym i wyładować całą swoją fustracje w jedzeniu. Tym razem jednak, z tackami jedzenia siedzieliśmy naprzeciw siebie przy stole i nieodzywaliśmy się, powoli jedząc dzisiejsze danie główne, czyli coś co prawdopodobnie miało być gulaszem z kawałkami mięsa i kaszą, ale zamiast tego, wyszła jakaś bliżej nieokreślona papka. Do tego, dość dziwnie wyglądająca surówka i przesłodzona herbata. Gdyby nie to, że często nie chce mi się robić obiadów w domu a ceny przekąsek w sklepiku są dość mocno zawyżone, już dawno zrezygnowałbym z dań które oferuje szkoła.

Lekko zdegustowany, nabrałem w końcu papki na widelec i wziąłem do ust, prawie natychmiast się ksztusząc, gdy dotychczas siedzący cicho Cole uderzył dłońmi w stół i wydał z siebie dość dziwne warknięcie.

-Mam dosyć tego Kai. -rzucił. -Zacznij coś gadać bo nie wytrzymam tej ciszy między nami!

-Och.. -wykrztusiłem powoli się uspokajając. -To ja mam zaczynać każdy temat? -spytałem, po dłuższej chwili gdy mogłem już złapać oddech.

-Tak.. znaczy nie.. znaczy.. ygh. Po prostu nigdy nie zamykała ci się buzia,na teraz siedzisz jakby oferowali ci urwanie języka jeśli nie przesiedzisz cicho cały dzień. -rząchnął zły. Cicho się zaśmiałem na to porównanie.

-Pomyślałem, że może ty dziś zaczniesz temat. -powiedziałem beztrosko, wkładając kolejny kawałek szkolnego jedzenia do ust.

-Jedyne o czym umiem rozmawiać, to o moim ojcu i jak bardzo go nienawidzę. -westchnął czarnowłosy, kładąc głowę obok ciastek które kupił ze sklepiku i których wciąż nietknął.

-W końcu zrozumie, że robi błąd swoim zachowaniem. -powiedziałem w jak najbardziej pocieszający sposób, a przynajmniej próbowałem.

-Taa.. ale kiedy to zrozumie ja pewnie będę już na drugim końcu świata byco do chuja! -krzyknął przerywając sobie zdanie, gdy ktoś nagle z impetem wleciał na nasz stolik, przewracając go.

Z lekkim niedowierzaniem patrzyłem jak moja tacka powędrowała na podłogę w czasie gdy Cole obserwował jak dwójka uczniów się ze sobą szarpie. Szatyn odrazu przystąpił do prób rozdzielenia dwójki buntowników, ale nie ważne jak silny był, swoim czynem nic nie uzyskał, a mało tego sam wylądował przy czyimś stoliku, zrzucając z niego tacki z resztkami jedzenia.

-Ej weź uważaj! -syknęła na to dziewczyna. Szybko wstałem by pomóc kumplowi się pozbierać.

-Dobra starczy dzieciaki. -rzuciłem
Chcąc podjąć próbę ponownego ich rozdzielnia.

Widząc jak czarnowłosy z zielonym pasemkiem zaczął wręcz przyduszać blondyna, szybko podszedłem do nich i łapiąc szatyna jak najmocniej, użyłem całej siły by odciągnąć od siebie chłopaków.

-Zabije cię słyszysz! Zabije! -zaczął zaciekle wrzeszczeć czarnowłosy. -Tknij ją jeszcze a zobaczysz!

-Już już, starczy tego.. -warknąłem, starając się utrzymać szatyna i próbując też wyprowadzić go z stołówki, a Cole w tym samym czasie starał się ewakuować blondyna z pomieszczenia.

Young&FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz