Rozdział 7

214 17 58
                                    

"Cole"
~*~

Po spędzeniu miłego wieczoru u Kai'a, chłopak mnie odwiózł i poinformował, że jeśli mój tata coś znowu wywinie, nie ma nic przeciwko bym go przenocował. Chichocząc, przybiłem z nim żółwia i wszedłem do domu. Gdy zniknąłem za drzwiami, słyszałem jak odjeżdża.

-Gdzie byłeś? -usłyszałem a w drzwiach dostrzegłem tatę.

-U przyjaciela. Raczej pamiętasz Kai'a Smitha? -powiedziałem spokojny, zdejmując buty i odkładając je na półkę na buty.

-Myślałem, że przestaliście się przyjaźnić. -prychnął.

-Nie wiem skąd wziąłeś ten wniosek, ale mało mnie to obchodzi. -rzekłem oschle.

-Jesteś tak nieznośny, że to chyba cud, że z tobą trzyma. -zaśmiał się.

-JA jestem nieznośny?! -spytałem, lekko podnosząc głos. -JA?! To ty jesteś nieznośny! Odkąd mama..

-Nie mów mi nic o tej kobiecie. To twoja wina, że zginęła w wypadku młodzieńcze. -przerwał mi. Patrzyłem na niego wściekłe. -Gdyby nie ty, nie byłaby chora i nie musielibyśmy zachaczać o twoją szkołę gdy wiozłem ją do szpitala. -dodał głosem wypranym z emocji.

-Gdyby nie ty, miałaby zdecydowanie lepsze życie. -rzuciłem z jadem i przepychając się obok starszego, poszedłem do swojego pokoju trzaskając drzwiami.

Zagryzając mocno wargę, oparłem głowę o drzwi, zsuwając się po chwili przy nich na podłogę. Ukryłem twarz w dłoniach, starając się stłumić płacz poraz kolejny. Wziąłem kilka głębszych wdechów, ale nic nie pomogło więc oparłem się plecami o drzwi, podkulając nogi i zacząłem płakać. Miałem dość udawania twardego w tym momencie. Nie wiem jak długo tak siedziałem, ale gdy już trochę się uspokoiłem, wstałem od drzwi i położyłem się na łóżku. Przysunąłem się do ściany i spod mebla, wyjąłem mojego pluszowego jeżyka. Ktoś mógłby uznać go za dziecinne, chłopak w liceum i wciąż ma zabawkę. Ale to była ostatnia zabawka jaka została mi po mamie. Do dziś pamiętam, jak tydzień przed wypadkiem, razem z tatą zabraliśmy mamę na spacer. Wszystko zapowiadało się dobrze. Mama nabierała sił i w dniu jej wypadku, miała akurat iść na ostatnią wizytę która miałaby potwierdzić, czy mama będzie zdrowa. Z kieszonkowych które wtedy dostawałem, uzbierałem trochę i podczas tego spaceru, wszedłem do jednego ze sklepów i kupiłem mamie jeża, by miała towarzysza gdyby miała zostać w szpitalu. Kobieta uwielbiała jeże. Razem z tatą mieli w planach nawet wzięcie jednego do domu bym miał dodatkowego przyjaciela, ale wtedy uaktywniła się choroba u niej przez co nie byłoby na niego czasu.

Pociągając cicho nosem, otrzepałem pluszowe zwierzątko z kurzu i przytuliłem do swojej piersi. Odwróciłem się nagle w stronę drzwi, słysząc za nimi kroki które ustały w pobliżu wejścia do mojego pokoju. Byłem pewny, że tata zaraz wejdzie by dopiec moje życie jeszcze bardziej, ale gdy minęła już trzecia minuta, usłyszałem dość smutne i ciężkie westchnięcie, a potem kroki które powędrowały w inną część domu. Spojrzałem smutno na pluszaka, przytulając go mocniej i nim się spostrzegłem, usnąłem.

***

Gdy obudziłem się rano, wpierw byłem zaspany, potem zaskoczony a po chwili znowu zaspany. Gdy zerknąłem na zegarek w telefonie dochodziła ledwo szósta rano. Położyłem się z powrotem, ale czując, że sen nie nadchodzi, wstałem. Smutno spojrzałem na jeżyka którego przez sen skopałem na ziemię i podniosłem go, kładąc w honorowym miejscu na poduszce. Przeciągając się, zdjąłem z siebie bluzę i bluzkę, a następnie spodnie. Wiedząc, że mój tata śpi o tej godzinie, wziąłem świeże ubrania i poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem spokojny prysznic.

Young&FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz