Rozdział 28

131 11 23
                                    

'Lloyd'
~*~

  Westchnąłem cicho, wchodząc do mieszkania wujka. Było w miarę cicho więc miałem ogromną nadzieję, że Morro wraz z ciotką już poszli. Jakież było moje zdziwienie widząc całą trójkę w salonie. Westchnąłem ponownie jak najciszej mogłem, ale było już za późno by się wycofać. Oczy wujka spoczęły na mojej posturze.

-Lloyd. -powiedział spokojnym głosem, zanim przywdział delikatny uśmiech. -Może usiądziesz?

-Dobrze.. -powiedziałem cicho.

W ciszy zdjąłem buty i podszedłem do zgromadzenia, siadając w miarę jak najdalej Morro. Przełknąłem cicho ślinę czując pełen nienawiści wzrok szatyna w moją stronę.

-Uhm.. czy coś się stało, że tak.. jakby czekaliście? -spytałem niepewnie.

-Nie.. i tak. -odpowiedział wujek.

-Wiemy, że między tobą a Morro.. -mówiąc to, zerknęła na chłopaka obok siebie. -..nie dogadujecie się najlepiej.

-Naprawdę? Kto co tak powiedział haha.. -powiedziałem trochę nerwowo. Nie chciałem więcej gniewu i nienawiści z strony kuzyna. Starczało mi to co już mi dawał.

-Właśnie. Nie wiem kto co tak powiedział wujku. Nic między nami nie ma. -odezwał się Morro jak najbardziej niewinnym głosem.

-Nie zgrywaj niewiniątka Morro. -westchnął wujek Wu. -Słyszałem o waszym zajściu w szkole. -dodał a ja czułem jak w Morro się coś przełącza.

-Cóż.. tak to bywa gdy podrywa się cudzą dziewczynę. Nieprawdaż Lloyd? -spytał złowrogo w moją stronę.

-Tak bywa? Ja tylko pomogłem znaleźć jej klasę a ty rzuciłeś się na mnie jakbym naprawdę ci ją odbił! -powiedziałem od razu w swojej obronie.

-Jasne i sama z siebie zaczęła gadać o tobie jak zakochana. -warknął, wstając. Automatyczne skuliłem się by nie oberwać.

-Wystarczy! -krzyknął Wu wchodząc między mną a Morro razem z ciocią Coco.

-Twoje zachowanie jest skandaliczne. -powiedziała ciocia patrząc na Morro z pogardą w oczach.

-Coco. Nie pogarszaj sytuacji. -mruknął w jej stronę wujek. -Wasze zachowanie jest karygodne. Obu. -powiedział do naszej dwójki.

-Co? Ale to..

-Nie. Oboje jesteście jak dzieci w polu kukurydzy gonieni przez właściciela. Zrzucacie winę na siebie nawzajem jakby nie miało być jutra, sami do końca nie wiedząc skąd ta nienawiść między wami. -powiedział wujek obserwując nas dość surowym wzrokiem.

-To co według ciebie mamy zrobić? -spytałem spokojnie, patrząc na starszego.

-W końcu dostrzec, że wasz spór nic nie przynosi i się pogodzić.

-O nie nie nie dziadziuniu. Możesz wmówić mi wszystko, ale nie to, bym przyjaźnił się z nim. -warknął odrazu Morro.

-Z całym szacunkiem wujku, ale również nie mam zamiaru przyjaźnić się z kanalią. -powiedziałem poważnie.

-Dosyć. -rzucił wujek. -Widzę, że ciężko będzie. Ale nie ma rzeczy nie do rozwiązania. Jutro o świcie macie być gotowi.

-Gotowi na co? -spytałem równo z Morro.

-Przejdziecie przez ścieżkę pojednania. Jesteście kuzynostwem. Rodziną która powinna się wspierać a nie kłócić i nawzajem ranić. -wyjaśnił spokojnie patrząc po nas. -Dlatego, żadnych sprzeciwów.

Young&FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz