Rozdział 14

150 14 7
                                    

"Zane"
~*~

Dochodziła dwudziesta druga gdy w progu mojego mieszkania stanął zmęczony, głodny i niesamowicie wyprany z emocji rudowłosy przyjaciel. Można powiedzieć, że pierwszy raz poczułem się tak zaskoczony i zaniepokojony czyimś stanem.

-Mogę wejść? -spytał smutno Jay. Zdecydowanie było coś nie tak.

-Oczywiście, że tak. -powiedziałem, wciągając przyjaciela do środka. -Co się stało Jay? -spytałem odrazu.

-Narazie nie chcę o tym rozmawiać. -mruknął cicho. -Mogę u ciebie nocować? Dzień, dwa.. lub do końca życia?

-Do końca życia może nie, ale parę dni na pewno możesz przenocować. -powiedziałem odrazu.

Chłopak posłał mi lekko i wdzięczny uśmiech, który zaraz mu zszedł. Wprowadziłem przyjaciela w głąb domu, sadzając go po chwili przy blacie. Nawet nie pytając, zrobiłem rudzielcowi kanapkę i herbatę.

-Nie będę naciskać żebyś opowiedział mi co się stało, ale spokojnie poczekam jak będziesz gotowy. -poinformowałem, podając chłopakowi spóźnioną kolację.

-To nic takiego.. przynajmniej tak może się wydawać. -mruknął cicho. Powoli zaczął jeść, co nieznacznie mnie uspokoiło. -Cały świat mi się zawalił Zane.. nawet nie jestem pewny czy nasza przyjaźń jest prawdziwa. -rzucił.

-Co masz na myśli? -spytałem marszcząc niepewnie brwi. -Czekaj.. coś się stało między tobą a twoimi rodzicami? -spytałem. Chłopak niemo przytaknął, przegryzając kanapkę.

-Dowiedziałem się, że nie jestem ich prawdziwym dzieckiem. -westchnął gdy przełknął. -Rozumiesz to? Całe życie okłamywali mnie..

-Jay, jestem pewny, że nie raz chcieli ci to powiedzieć. -zacząłem spokojnie. -Takie tematy bywają bardzo trudne dla rodziców, zwłaszcza jak chcą dla swojego dziecka dobrze. -dodałem.

-Nie zmienia to tego, że czuję się oszukany. To tak jakbyś dowiedział się, że królik wielkanocny to mit. -rzucił.

-Właściwie to.. a w sumie nie ważne. -westchnąłem. Nie chciałem go bardziej dobijać. -Ważne jest to, że mimo zatajenia przed tobą prawdy, wychowało cię i obdarowali całą miłością jakbyś naprawdę był ich synem. -powiedziałem.

-Wiem.. wiem.. -westchnął smętnie, co troszeczkę zbiło mnie z tropu.

-To skoro to wiesz.. to czemu jesteś zły na nich? -spytałem niepewny.

-Bo.. to nie na nich jestem zły. Przynajmniej nie w pełni. -rzucił. -Jestem zły na siebie, że nie dostrzegłem nigdy.. tego, że tak się różnie od nich.

-Cóż, to nie zmienia faktu, że wciąż jesteś dla mnie tym samym przyjęciem. -spróbowałem go pocieszyć. -Może i różnisz się od swoich adoptowanych rodziców, ale zdecydowanie masz pełno ich cech. -dodałem.

-Na przykład jakich? -mruknął nieprzekonany.

-Twoje gadulstwo. -powiedziałem z uśmiechem. -Potrafisz nadawać jak katarynka, tak samo jak twoi rodzice.

-Serio? Tylko to udało ci się znaleźć? -spytał lekko zaskoczony.

-Jesteś też miły, dobry i szczery. Nie znam też żadnego innego chłopaka który chciałby usiąść obok mnie. -wyznałem z uśmiechem.

-Hm.. niech ci będzie. -westchnął, uśmiechając się lekko w końcu.

-Zobaczysz, będzie lepiej. -powiedziałem w końcu. -A teraz kończ jeść i chodź spać. Może i jesteś dla mnie najważniejszym przyjacielem, ale jednak szkoła stoi przed tobą w hierarchii. -zachichotałem.

Young&FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz