Rozdział 34

125 13 44
                                    

"Jay"
~*~

Siedziałem z Zane'm w zamkniętym pokoju już kolejną godzinę. Praktycznie był już środek kolejnego dnia. Jakoś udało mi się zdrzemnąć w nocy, ale nie było to zbyt wygodne. Oczywiście, byliśmy trochę idiotami nie zaprzeczam. Już dawno moglibyśmy być na wolności ale ani ja ani Zane nie zabraliśmy telefonu z samochodu. Jak to się stało? Nie mam kompletnego zielonego pojęcia. Jednak razem z blondynem nie marnowaliśmy czasu i próbowaliśmy jakoś stąd wyjść. Ale znowuż były problemy.

Okna były w kratach jakby właśnie ten pokój był specjalnym więzieniem od zawsze. Drzwi nie dało się wyważyć ani podważyć. Spróbowałem nawet jakoś naruszyć ścianę pokoju ale tylko narobiłem sobie siniaków na ręce. Nie wspominając już o próbach aktorskich które nie zadziałały na tutejszych ludzi. Po tych wielu próbach, zrezygnowany usiadłem na środku pokoju. Poczułem jak niebieskooki usiadł obok mnie.

-Nie poddawaj się Jay. W końcu jakoś uda nam się uciec. -powiedział spokojnie.

-Wiem.. -westchnąłem. -Po prostu jestem zmęczony wiesz? Nie mówiąc o ciekawości względem tego co ma się tu dziać.. oraz przemyśleniach w stosunku rozmowy którą podsłuchaliśmy. -dodałem na jednym wydechu.

-Cóż.. na pewno możemy stwierdzić, że to nie będzie nic dobrego. -stwierdził spokojnie.

-Ciekawi mnie jeszcze czy to z tego powodu tata mnie oddał. -powiedziałem nagle. -No wiesz. Ten Chen, Aspheera.. to brzmi jak jakaś mafia.

-Jest taka możliwość, żeby Ciebie chronić, porzucił cię. -mruknął z lekkim zaskoczeniem na tą teorię. -Ach no oczywiście. -powiedział nagle.

-Co oczywiście? -spytałem, zerkając na niego.

-To nabiera sensu.

-Ale co? -dopytałem zdezorientowany.

-To wszystko. Nie słyszałeś i nie widziałeś jak Gordon praktycznie ulegał ich decyzjom? -spytał patrząc na mnie poważnie. Delikatnie podkręciłem głową. -Zdecydowanie Chen i Aspheera są czymś w rodzaju wyższej strefy władzy który wywołuje coś na wzór strachu.

-Czyli.. że Cliff Gordon.. mój biologiczny tata.. naprawdę porzucił mnie, by mnie chronić? -spytałem niepewnie.

-Tak. A przynajmniej tak brzmi logiczne wytłumaczenie w tym momencie. -rzekł z uśmiechem blondyn.

Zastanowiłem się chwilę nad słowami przyjaciela. To miało zdecydowanie sens.

-To ma sens. -przyznałem. -Zostaje teraz tylko dowiedzieć się co stało się z moją biologiczną mamą. -powiedziałem z lekką nadzieją w głosie, że gdzieś była i żyła.

Nagle usłyszałem jakiś rumor z szafy. Zerknąłem zdezorientowany na Zane'a, zanim wstałem z podłogi i powoli podszedłem do stojącego w pokoju mebla. Przełykając cicho ślinę, otworzyłem powoli drzwi. Wydałem z siebie dość głośny pisk gdy coś wyskoczyło na mnie z środka. Odsunąłem się odrazu od szafy, starając się zrzucić to coś, zanim wpadłem na blondyna.

-Od kiedy boisz się kotów? -spytał lekko rozbawiony, stawiając mnie prosto.

-Kot? -spytałem lekko zaskoczony, zerkając od razu na zwierzę które naskoczyło na mnie z szafy. -Oww.. hej słodki! Nie chciałem cię wystraszyć.. ani skrzywdzić.. -powiedziałem odrazu, widząc niewielkiego kociaka przy szafie który lizał sobie łapkę.

Kot spojrzał na mnie i blondyna spod lekko przymrużonych oczu, zanim kontynuował mycie łapki.

-Aww. Ma dwukolorowa oczka! -powiedziałem z ekscytacją. -Jak i ogółem jego maść wygląda bajecznie! Ciekawe jakiej jest rasy..

Young&FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz