Dwa wampiry siłowały się ze sobą i przetaczały po płaskim dachu wysokiego, wielopiętrowego budynku. Jeden z nich, drobna dziewczyna o włosach w barwie miodowego blondu zdawała się wygrywać mimo, że smukły, ale barczysty brunet miał nad nią przewagę wzrostu. Wreszcie przygwoździła go do ziemi i zaśmiała się zwycięsko.
-To nie fair, jestem starszy, powinienem być silniejszy. - Burknął na nią przygnieciony towarzysz posyłając jej z dołu pełne wyrzutu spojrzenie.
-Trenowałam walkę na różne sposoby parę ładnych lat. - Odparła niewzruszona i wypuściła go wstając.
Wyprostowała się i przeciągnęła. Była piękna, bezchmurna noc, nawet chłodne podmuchy jesieni odpuściły sobie tym razem. Przez chwilę podziwiała księżyc udając, że nie zauważa jak jej przyjaciel po cichu szykuje się do kontrataku. Gdy skoczył ku niej przerzuciła go przez plecy i zaliczył twarde lądowanie na betonie.
-Jesteś okrutna. - Zamarudził znowu zbierając się do pionu.
-Doceń to, że po raz pierwszy to ty możesz uczyć się ode mnie. -Rzuciła w odpowiedzi, podeszła do krawędzi dachu i usiadła, a on zaraz dołączył usadawiając się obok
Miasto nocą. Choć oglądała je niemal codziennie, to czasami nadal patrzyła na nie z przyjemnością, jak na ulubione dzieło sztuki. Zdawało się, że Michael również tak to postrzegał, często siadali tak razem żeby po prostu się pogapić i pomyśleć. Ostatnio widywali się często. Po tym jak wampir znalazł Katrinę w miejscu jej kolejnej zbrodni, a jego obecność okazała się być bardzo kojąca, zaproponowała by kilka kolejnych nudnych nocy spędzić razem. Zgodził się od razu, a teraz siedzieli tutaj, zmęczeni po małym sparingu dla zabicia czasu. Właściwie ich małe „walki" były bardzo cenne dla obojga, wśród wampirów bywało różnie i nie raz próbowały się nawzajem pozabijać, odrobina ćwiczeń miała swoją wartość.
Nagle zauważyła, że się na nią gapi.
-Co? - Odwróciła głowę w jego stronę.
Uśmiechnął się lekko, z zakłopotaniem spuszczając wzrok.
-Tak sobie myślę... jak się teraz trzymasz? Jak... czujesz się ze sobą...?
Nie odpowiedziała od razu, bo też nie było to proste. Wbiła spojrzenie we własne dłonie i zaczęła się nerwowo bawić palcami.
-Jest smutno... i jednocześnie... jestem tak cholernie spokojna... - Popatrzyła gdzieś przed siebie. - Wiem, że muszę się pogodzić z tym czym teraz jestem, ale... nie mogę przyjąć tego co muszę robić. Nawet jeśli teraz jest trochę łatwiej. - Zagryzła wargę i zerknęła na niego.
Przez chwilę wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale chyba nie znalazł właściwych słów. Co też można by odpowiedzieć? Ten stan rzeczy w żadnym wypadku nie mógł zostać zaakceptowany, ale wydawało się, że inna droga po prostu nie istnieje,
Katrina w ciszy gryzła się ze sobą. Pocieszała się myślą, że przecież próbuje jakoś zaradzić temu choremu stanowi rzeczy, współpracuje z ludźmi, którzy mają szansę jakoś pomóc, ale jak długo miało to zająć? Ile żyć będzie musiała jeszcze odebrać? Kusiło ją, żeby powiedzieć Michaelowi o tych próbach, ale nie czuła się jeszcze dość pewnie. Zdawał się być w porządku, chociaż był pogodzony z krzywdą ludzi to nie pozostawał obojętny. Wierzyła, że gdyby mógł nigdy nikogo by nie skrzywdził, ale wciąż tak naprawdę ledwie go znała. Nie, nie była pewna czy może mu ufać i jak zareagowałby na taką informację. Jak na razie wolała by wiedział tylko o Jeffie.
-Jesteś silna. - Głos Michaela wyrwał ją z zamyślenia. - W szerokim sensie. - Dodał, kiedy na niego spojrzała.
-Co masz na myśli? - Zapytała zdezorientowana.
CZYTASZ
Czerwona Łowczyni
VampireRodzice Katriny zginęli, kiedy była nastolatką. Zostali zabici przez najpotworniejsze bestie jakie kiedykolwiek chodziły po świecie. Dziewczynka wraz ze starszym bratem stała się kolejną z setek tysięcy ofiar dzielenia ziemi między ludzi, a nieliczn...