Katrinę zmroziło. Lord! To dlatego jego aura była dziwna! Tłumił ją, a i tak wyczuwała go jako co najmniej kogoś dość silnego by być pionierem. Stała przed prawdziwym potworem w starciu z którym nie miałaby najmniejszych szans. Pytanie co tu robił? Lordowie siedzieli raczej przy królowej. Byli zbyt cenni by używać ich siły bez poważnego powodu i zbyt groźni by spuścić ich z oka na dłuższą chwilę. Długo stała jak słup w milczeniu, nie wiedząc jak się zachować.
- Nie ma potrzeby tak się denerwować. - Oznajmił lord wyraźnie rozbawiony. - Przybywam w pokoju.
Dalej tkwiła w bezruchu nie potrafiąc się odezwać.
- Na początek powinienem chyba pani pogratulować, pani Katrino. - Podjął. - Zostanie pionierem to niezły wyczyn, zwłaszcza dla tak młodego wampira.
- Dziękuję. - Wydukała wreszcie przełamując strach. - Nie pamiętam... byśmy się już spotkali... - dodała niepewnie.
Nagle czarnowłosa wampirzyca skoczyła ku niej i wpakowała pięść w jej brzuch. Katrina jęknęła zginając się w pół i padając na kolana.
- Dla ciebie śmieciu jest panem... - Warknęła wściekła nieznajoma ale sekundę później lord położył dłoń na jej ramieniu.
- To jest zbędne Wiktorio. - Powiedział chłodno i z naciskiem. - Zostaw nas na chwilę samych.
Wampirzyca skrzywiła się nieznacznie ale posłusznie odeszła.
- Przepraszam za nią, przywiązuje wielką wagę do hierarchii... - Wyjaśnił i zaoferował Katrinie swoją dłoń.
Nie miała śmiałości odmówić, więc przyjęła pomoc.
- Nie spotkaliśmy się jeszcze, ale przyznaję, że wiem o tobie być może więcej niż byś chciała. - Podjął Tempest gdy wstała. - Przy czym obiecuję, że to tylko wyraz przyjacielskiej ciekawości.
To już wybitnie się jej nie spodobało. Jak dużo wiedział? Zaczęła poważnie martwić się o Jeffa, profesora no i przede wszystkim Dannego.
- Spokojnie, nie mam złych zamiarów wobec twojego brata. - Oznajmił jak na zawołanie, błyskając długimi kłami w uśmiechu gdy spojrzała na niego oczami poczerwieniałymi ze złości i strachu. - Spokojnie, chcę jedynie wyjaśnić pewne sprawy. - Westchnął, odwrócił się, przeszedł kilka kroków i zagapił na niebo. - Wiem, że masz brata łowcę, drogiego przyjaciela pośród nas, a nawet przyjaznego człowieka, który pomaga ci bez względu na twoją nową naturę. Wiem o tym i nic więcej. - Obejrzał się na nią. - Nie jestem twoim wrogiem.
- Więc czego ode mnie chcesz... panie? - Zapytała wreszcie zdenerwowana.
- Poznać cię lepiej. - Odpowiedział lekko. - Zjawiłbym się dużo wcześniej, ale pewne obowiązki mi nie pozwoliły. Teraz jednak będę mógł pozostać w okolicy dłużej.
- Ale dlaczego... - Czuła się coraz bardziej zdezorientowana.
Znów do niej podszedł i spojrzał jej w oczy.
- Bo jesteś jednym z najbardziej interesujących wampirów jakie miałem okazję poznać. Fascynuje mnie twój sposób postępowania, to jak bardzo dbasz o ludzi. Tak, wiem, że nie chcesz współpracować z królową, kiedy zaatakuje przyszłej nocy, ale niezbyt mnie to obchodzi, rozumiesz? Chcę się tylko poprzyglądać. Możesz to uznać za dziwną formę rozrywki.
- Wątpię byś potrzebował do tego mojej zgody czy choćby wiedzy panie. Sam przyznałeś, że obserwujesz mnie już od dawna. - Zauważyła.
- Nie osobiście, ale tak. - Znowu się uśmiechnął. - Nie widzę jednak powodu by nie pokusić się o rozmowę. Proponuję żebyś potraktowała mnie jak przyjaznego duszka. Poprzyglądam się, czasem wpadnę porozmawiać, a może nawet ci pomogę jeśli o to poprosisz. Na dobry początek dam ci małą radę. Jak najszybciej daj podwładnym do zrozumienia, że teraz ty tu rządzisz. Muszą wiedzieć, że mają pioniera i nie są porzuceni, inaczej poczują się niepewnie i mogą zacząć uciekać pod władzę innych. Nawet jeśli pionier nie opiekuje się poddanymi zbyt dobrze, słabe wampiry wolą go mieć.
CZYTASZ
Czerwona Łowczyni
VampireRodzice Katriny zginęli, kiedy była nastolatką. Zostali zabici przez najpotworniejsze bestie jakie kiedykolwiek chodziły po świecie. Dziewczynka wraz ze starszym bratem stała się kolejną z setek tysięcy ofiar dzielenia ziemi między ludzi, a nieliczn...