Brandon w ciszy obserwował jak jego partner po raz kolejny unosi szklankę whiskey do ust. Lód nie zdążył się jeszcze nawet nadtopić, a naczynie już było prawie puste. Danny pił szybko i dużo, potem odsypiał, a jak tylko trzeźwiał wszystko powtarzał. Łowcy z trudem udało się go namówić, by pozwolił mu wpaść i trochę pogadać, miał nadzieje, że zdoła go trochę pocieszyć, ale ten tak naprawdę prawie go nie słuchał, wolał opróżniać kolejne butelki. Dom wyglądał jak pobojowisko, brudny i zaśmiecony, pełen szkła, zarówno całego jak i potłuczonego, a nawet cuchnących plam, o których pochodzeniu lepiej było nie myśleć. Przykro się na to patrzyło.
-Danny... - Spróbował podjąć przerwaną rozmowę, ale zdawało się to coraz cięższe.
Znał go, zawsze uważał Dannego za naprawdę silnego i szczerze sądził, że w końcu się otrząśnie. Problem w tym, że to trwało już zbyt długo, zaczynał się obawiać własnej pomyłki, bał się ujrzeć upadek, który nigdy się nie skończy.
-Co? - Zapytał już nieco bełkotliwie partner, odstawiając szklankę.
-Szukasz jej jeszcze? - Brandon wbił w niego czujne spojrzenie.
-Jasne... czego pytasz? - Burknął tamten w odpowiedzi.
-Ostatni raz robiłeś to dwa tygodnie temu.
Danny parsknął i dolawszy sobie whiskey znów uniósł szklankę do ust.
-Nawet nie zaprzeczysz.
-Odwal się! - Warknął łowca z głośnym stuknięciem odstawiając naczynie.
-Bo co? Prawda boli? - Brandon gwałtownym ruchem przytrzymał szklanicę, gdy Danny natychmiast postanowił napić się jeszcze.
-Powiedziałem odwal się! Jak przyszedłeś jęczeć to wypierdalaj z mojego domu!
Podpity łowca spróbował odzyskać drink, ale Brandon wyrwał mu szklankę i wyrzucił przez ramię. Twarz Dannego natychmiast wykrzywiła się w pijackiej złości, a jego pięść wystartowała ku twarzy partnera. Łowcy zwarli się na chwilę w szamotaninie, aż potężny cios w szczękę nie odesłał Dannego na ścianę.
-Otrzeźwiałeś? - Brandon stanął nad nim krzyżując ręce.
Danny spojrzał na niego i niespodziewanie zalał łzami.
-Ona była wszystkim. - Jęknął, kiedy łowca przykląkł obok. -Ona była kurwa wszystkim, rozumiesz? Ja... bez niej nie mogę.
-Możesz. - Brandon klepnął go w ramię. - Tylko musisz przestać użalać się nad sobą.
-Po co... - Danny rozejrzał się jakby szukał butelki.
-Żeby się zemścić. Skoro była wszystkim to dlaczego nie chcesz odpłacić się pijawkom za to co ją spotkało?
Nastąpiła długa chwila ciszy, łowca patrzył na partnera wzrokiem zagubionego dziecka, a coś na skraju świadomości Bradndona podpowiedziało mu co ma zrobić.
-Wstawaj, masz robotę do zrobienia. - Powiedział wyciągając dłoń.
Brudna, ale wciąż silna ręka Dannego niespodziewanie pewnie i mocno złapała ramię przyjaciela.
Jeff nie wiedział jak się zachować. Stał z wyciągniętą ręką, mocno uchwyconą przez wampirzycę z niepokojącą uwagą przyglądającą się szramie znaczącej jego przedramię.
-Katrina... co robisz? - Spytał wreszcie.
Odkąd natknął się na nią w korytarzu i został tak złapany minęła już minuta tej dziwnej sytuacji.
CZYTASZ
Czerwona Łowczyni
ערפדיםRodzice Katriny zginęli, kiedy była nastolatką. Zostali zabici przez najpotworniejsze bestie jakie kiedykolwiek chodziły po świecie. Dziewczynka wraz ze starszym bratem stała się kolejną z setek tysięcy ofiar dzielenia ziemi między ludzi, a nieliczn...