Zapomniana niewinność

58 9 3
                                    

   Ostatni podwładny zjawił się po antidotum tuż przed południem. Czy raczej trzech podwładnych. Jonathan, jedyny wampir z urodzenia pod władzą Katriny, przyszedł pod strażą swoich rodziców Ellie i Jamesa. Wciąż był jeszcze bardzo młody, zbyt młody by móc sięgnąć po swoją siłę. Rodzone wampiry aż do wieku około dwudziestu paru lat były niemal tak słabe jak ludzie, potem przechodziły okres zwany przesileniem, po którym zyskiwały możliwość użycia całego swojego potencjału. Jemu do tego momentu brakowało jeszcze kilku lat, więc rodzice strzegli go jak dwa cerbery. Katrina czuła, że w jego obronie gotowi byliby rzucić się nawet na królową.

- Już zaczynałam się martwić, że nasz jedyny przedstawiciel młodzieży nie przyjdzie. - Zagadnęła żartobliwie, kiedy cała trójka podeszła do jej stołu.

   Chłopak nawet się uśmiechnął, ale rodzicie pozostawali poważni i spięci.

- Powiedziano nam, że mamy dwadzieścia cztery godziny. - Zaznaczył James.

- Nie mam pretensji. - Wyjaśniła pionierka spokojnie i zwróciła się do chłopaka. - Ile masz lat?

- Siedemnaście, pani. - Odpowiedział zerkając na nią nieśmiało. - Za miesiąc będę miał osiemnaste urodziny. - Dodał.

   Pionierka wstała, wyciągnęła ostatnie trzy porcje odtrutki i podała Ellie.

- To wasze antidotum. Jeśli będą jakiekolwiek problemy z zapewnieniem chłopakowi bezpieczeństwa przyjdźcie do mnie, zrobię co będę mogła żeby pomóc. - Zapewniła.

- Dziękujemy. - Powiedział trochę już rozluźniony ojciec.

- Spotkało was wyjątkowe szczęście, wszyscy powinniśmy się postarać je chronić. - Stwierdziła z lekkim uśmiechem. - Zapewne wiecie jakie nowe zasady wiążą się z antidotum?

- Zakaz zabijania i przemian ludzi. Polowanie tylko tyle ile to konieczne. - Odpowiedziała matka.

- W takim razie wszystko jest już wyjaśnione, możecie iść.

   Para przyjęła tą informację z wyraźną ulgą. Byli poza domem, za dnia z ich delikatnym synem, z pewnością chcieli jak najszybciej wrócić. Właściwie Karina była trochę zdziwiona, że nie przyszli nocą. Cała trójka szybko opuściła norę, a pionierka odetchnęła z ulgą. Wszyscy mieli już antidotum i mogła być spokojna o los przynajmniej tutejszych ludzi.

- To już ostatni, nie? - Michael zajrzał do pudła i uśmiechnął się zadowolony z widoku.

- Pani powinna teraz odpocząć. - Zasugerował Francis

   Katrina spojrzała na niego podejrzliwie. Zorientował się? Była w kiepskim stanie, ale wolała by o tym nie wiedzieli.

- Francis, byłeś prawą ręką Redrocka, prawda? - Postanowiła zmienić temat.

- Tak pani.

- A więc dużo wiesz o naszej ziemi i tym co ją otacza? - Dopytywała.

- Redrock zobowiązał mnie do stałej obserwacji tego co dzieje się na sąsiednich terytoriach. - Odpowiedział patrząc na nią z uwagą.

- Świetnie, dla mnie będziesz robił to samo. - Postanowiła, uznając, że skoro już to robił nada się najbardziej,

- Z przyjemnością.

   Ta odpowiedź nieco ją zaskoczyła, zwłaszcza że wydawała się szczera. Podeszła i usiadła obok niego.

- Jako pionierka powinnam wiedzieć z kim mam do czynienia, opowiedz mi wszystko co wiesz.

Czerwona ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz