Jeff czuł się jeszcze gorzej niż wtedy, kiedy Katrina uciekła walcząc z rządzą krwi. Jego podświadomość krzyczała, że stało się coś złego i nie mógł przestać myśleć o jej ostatnich słowach. To było pożegnanie, czy może tylko mu się tak wydawało? Cierpiała strasznie, do głowy wpaść mogło jej cokolwiek. Chłopak z zaciśniętym gardłem odrzucał myśl o osławionych „honorowych wampirach", które same przychodziły do łowców wystawiając się na strzał. Nazwano go potem misericordią, jak średniowieczny sztylet miłosierdzia. Nie... przecież jej potrzebowali... nie mogła zrobić czegoś takiego, choćby z tego jednego, głupiego powodu! Była już późna noc, ale on nawet nie myślał żeby spać, czekał na jej powrót z każdą godziną czując coraz silniejszy niepokój. Byli przyjaciółmi, dzięki niej po raz pierwszy odkąd został sam nie czuł pustki wokół siebie.
Nagły dzwonek do drzwi otrzeźwił go jak kubeł zimnej wody. W pierwszej chwili myślał, że go sobie wyobraził, jednak dźwięk zaraz się powtórzył, a chłopak zastygł w bezruchu. Katrina miała klucz. Kim więc był gość o takiej porze? Może to jednak ona, może zgubiła klucze, albo złamała w silnych dłoniach? Przełknął ślinę i ruszył się, żeby otworzyć. Nacisnął klamkę, wziął głębszy wdech i nerwowo szarpnął, jednym ruchem otwierając drzwi na oścież, po czym poczuł jak serce podchodzi mu do gardła.
Przed nim, w strugach deszczu stał obcy wampir.
Chłopak cofnął się instynktownie i nagle dostrzegł, że gość trzyma na rękach... Katrinę!
-Nie bój się. - Odezwał się krwiopijca. - Znasz ją prawda?
-T-tak. - Wydusił patrząc to na nią to na nieznajomego, miała zamknięte oczy i się nie ruszała. - Co jej się stało?
-Łowca ją postrzelił. - Wampir lekko poruszył ramieniem. - Powiedziała mi, że tu będzie bezpieczna, wpuścisz mnie? Przysięgam, że nic ci nie zrobię.
Jeff skinął głową i cofnął się pozwalając mu przejść. Obcy miał na twarzy maskę, więc jak na razie nie licząc ewentualnego głodu, nie miał większych powodów by go skrzywdzić. Zaprowadził go do salonu i wskazał kanapę, nieznajomy położył na niej bezwładną Katrinę.
-Cz-czy ona... przeżyje? - Odważył się zapytać.
Wampir wyprostował plecy i odwrócił się do niego.
-Rana niemal całkiem się już zagoiła, co najwyżej będzie... głodna. – Odpowiedział, a Jeff poczuł się nieswojo widząc jak w jego ustach raz po raz migają długie kły. - Nie zdążyła powiedzieć mi zbyt wiele zanim straciła przytomność, więc czy możesz mi wyjaśnić o co z wami chodzi? Wiesz, to nie jest normalne, że człowiek świadomie mieszka z wampirem.
Chłopak milczał chwilę, na wszelki wypadek wolał nie mówić zbyt wiele, ale nie chciał też wkurzyć tak niebezpiecznego gościa zbytnią skrytością.
-J-jest moją przyjaciółką. - Powiedział wreszcie, przezornie się cofając. - Pomagamy sobie nawzajem.
Wampir patrzył na niego długą chwilę i Jeff żywo zapragnął, żeby ona już się obudziła i bohatersko stanęła między nimi. Krwiopijca przerażał go już ze względu na to kim był, a dodatkowo dość znacznie przewyższał go wzrostem co potęgowało wrażenie.
-Pomagacie... - Nieznajomy pochylił się nieco, jakby chciał się przyjrzeć.
-Co robisz? - Odezwał się słaby, ale stanowczy, damski głos.
Obaj jednocześnie spojrzeli na Katrinę, miała otwarte oczy i patrzyła na nich uważnie.
-Katie! - Jeff nie wytrzymał i natychmiast przykląkł przy niej. - Coś ty najlepszego chciała zrobić co!? Najpierw mówisz te wszystkie rzeczy... potem nie wracasz godzinami! Przestraszyłaś mnie!
CZYTASZ
Czerwona Łowczyni
VampireRodzice Katriny zginęli, kiedy była nastolatką. Zostali zabici przez najpotworniejsze bestie jakie kiedykolwiek chodziły po świecie. Dziewczynka wraz ze starszym bratem stała się kolejną z setek tysięcy ofiar dzielenia ziemi między ludzi, a nieliczn...