Michael nie mógł powiedzieć czy jest bardziej przerażony czy zachwycony. Katrina... była w pewien sposób piękna. Patrzył na smoka. Wampirzyca miała podłużny, smukły pysk, czerwone, gadzie oczy, a wydłużone, ostro zakończone uszy były skierowane do tyłu i układały się trochę jak rogi. Szlachetna głowa wieńczyła długą szyję o łabędzim kształcie, łącząca się z solidnymi barkami. Przednie łapy, długie i pozornie delikatne, obdarzone były czterema krótkimi, chwytnymi palcami, z których jeden był właściwie kciukiem, a wszystkie kończyły się solidnym pazurem. Przednie kończyny były jednak jednocześnie i skrzydłami, wielkimi, podobnymi do tych od nietoperza, które ciasno złożone najwyraźniej w żaden sposób nie przeszkadzały właścicielce w poruszaniu się. Tylne nogi były wyraźnie solidniejsze, również z łapami o czterech palcach w tym jednym przeciwstawnym, a z tyłu lekko kołysał się wysmukły, jaszczurczy ogon. Wszystko to pokryte było czarną jak smoła łuską. „Smok" było pierwszym słowem jakie przychodziło do głowy na ten widok.
Z pioniera nie zostało już nic poza pyłem. W momencie, kiedy się przemieniła, wszyscy wiedzieli co się z nim stanie. Była trzy razy większa, więc nie miał zbyt wielkich szans. To wszystko wciąż wydawało się być jednak nierealne. Przybrała prawdziwą postać. Jak to możliwe? Nie była przecież aż tak silna.
Oddawszy pokłon, będący gestem poddania nowemu pionierowi, członkowie świty odważyli się wstać. Tym razem smoczyca tylko na nich patrzyła, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego. Wreszcie Michael zebrał się w sobie, podszedł do niej i odważnie spojrzał prosto w gadzie oczy.
-Już dobrze. - Powiedział cicho. - Wygrałaś. Możesz wracać.
Wydała z siebie niemal ludzkie westchnienie i jej potworne ciało, wśród pajęczyny pobłyskującej, czerwonej energii zniknęło, pozostawiając jedynie tą niewinną, ludzką sylwetkę.
-Mówiłam, że sobie poradzę. - Szepnęła z bladym uśmiechem i się zachwiała.
Michael natychmiast do niej doskoczył i podparł ramieniem. Była poraniona i wyczerpana, ale nic jej nie groziło. Ośmieleni jej powrotem do ludzkiej postaci, członkowie świty powoli się zbliżyli.
-Jakie rozkazy... pani? - Odezwał się jeden z nich.
Dziwnie było usłyszeć taki zwrot, ale Katrina zachowała pokerową twarz.
-Macie natychmiast wszystkim przekazać, że czystki na łowcach i strażnikach nie będzie. - Powiedziała głośno i stanowczo, patrząc mu prosto w oczy. - A jeśli znajdą się chętni mimo to, osobiście odeślę ich tam gdzie tego sukinsyna. - Lekko skinęła głową w stronę tego co zostało z Redrocka.
Twarz wampira prawie nie zdradziła zaskoczenia.
-Rozumiem. Już się robi. - Skłonił głowę i wykonał bliżej nieokreślony gest w stronę pozostałych.
Chwilę później na placu pozostała już tylko Katrina i Michael. Wampirzyca nie czekając objęła go i mocno przytuliła. Jej ciało lekko drgnęło od cichego płaczu.
-Już, już... po wszystkim... - Mruknął gładząc jej plecy.
-To było straszne. - Wyznała
-Wiem. - Wtulił twarz w jej włosy, już nie przesłonięte kapturem, który zsunął się podczas walki.
Przez chwilę po prostu tak stali aż trochę się uspokoiła. Wiatr, który co jakiś czas lekko powiewał w jedną stronę, nagle postanowił zmienić kierunek, przynosząc niepokojący zapach. Oboje natychmiast go wychwycili.
-Srebro... gdzieś w pobliżu mogą być łowcy. - Orzekła Katrina szeptem.
-Chodźmy stąd. - Zaproponował Michael czujnie się rozglądając. - Potrzebujesz odpoczynku... i bezpiecznego miejsca.
CZYTASZ
Czerwona Łowczyni
VampireRodzice Katriny zginęli, kiedy była nastolatką. Zostali zabici przez najpotworniejsze bestie jakie kiedykolwiek chodziły po świecie. Dziewczynka wraz ze starszym bratem stała się kolejną z setek tysięcy ofiar dzielenia ziemi między ludzi, a nieliczn...