Mężczyzna był postawny i przystojny, gdyby się trochę postarał zapewne mógłby mieć towarzystwo jakiejś ładnej panienki, ale najwyraźniej preferował samotność, a jego wyraźny stan upojenia odstraszał potencjalne zainteresowane. Barman z pewną niechęcią postawił przed nim kolejny zamówiony drink. Widział gościa nie pierwszy raz, facet za każdym razem zostawiał u niego sporo forsy, wychodził ostatni i kompletnie pijany. Smutno patrzyło się na takich ludzi, a w dodatku ten konkretny był kłótliwy i czasem trzeba było wzywać ochroniarzy.
-To jest śmieszne. - Gość zwyczajowo zaczął mruczeć nad kieliszkiem. - Nawet bardzo... - Szybkim ruchem wlał w siebie kolejną porcję alkoholu.
Barman nie był w stanie określić do czego się ta śmieszność odnosiła. Z tego co wśród nieokreślonego mamrotania usłyszał i zrozumiał jak dotąd, klient był łowcą którego tymczasowo zwolniono ze służby. O powodzie nic nigdy nie mruknął, ale sądząc po jego częstych wizytach i wlewaniu w siebie hektolitrów procentów można było się domyślać, że było z nim coś bardzo nie tak. Następny kieliszek szurnął po ladzie miękko wpadając w silną dłoń.
-Ciekawe... - Bełkotał dalej. - Czy świry też tak się czują...? Pewnie zależy jakie... - Opróżnił naczynie. - Wiesz co? -Niespodziewanie zwrócił się bardzo bezpośrednio do barmana. -Najlepsze w tym wszystkim jest to... hic!... że mógłbym się zabić. Mi by ulżyło, a rodziny do żałoby też już nie mam... Ale! Muszę się na skurwysynach zemścić! Ku jej pamięci i na jej część!
Więc była jakaś ona i zemsta.
-Polej... za powrót do służby... wystrzelam ich wtedy jak kaczki... co do jednej zawszonej pijawki.
Lustro, jakby obojętne na świat do tego stopnia, że nie mające nawet własnego stałego wyglądu w nim, szczerzyło zęby. Miało twarz młodej kobiety która zechciała stanąć przed jego taflą i z jakiegoś powodu pokazać mu, że jest wilkiem w owczej skórze. Zdradzały to wściekle czerwone oczy i obnażone kły. Po chwili przerażającego pokazu znudziła się jednak i schowała mordercze szpikulce, spojrzała w podobne do rozjarzonych węgli oczy, by po chwili kazać im stać się naturalnie i niegroźnie zielonymi. Ostatnio robiła to coraz częściej. Coraz częściej stawała przed srebrzystą taflą by spojrzeć w twarz potworowi który przejął jej ciało.
Zacisnęła pięści szarpnięta wewnętrznym skurczem. Zęby zgrzytnęły o siebie głośno, a ostre kły, które coraz trudniej było skłonić do pozostania w ukryciu, groźnie mignęły w świetle odsłonięte na krótką chwilę. Cieszyła się jak dziecko, że jej ludzki przyjaciel jest teraz poza domem, nie była pewna czy w tej chwili zniosłaby jego zapach. Czekała, kilka skurczów później wszystko się uspokoiło.
-Nie zrobisz tego. - Powiedziała do swojego na nowo spotworniałego odbicia. - Nie ważne jak bardzo będziesz mnie męczyć, nie zrobisz tego.
Wampir jeszcze raz na chwilę wyszczerzył zęby targnięty ostatnim, spóźnionym skurczem, a potem wreszcie pozwolił się zagnać pod cienką powłokę ludzkiego przebrania, by tym razem już tam pozostać. Jeszcze kilka minut nie ruszała się sprzed lustra dla pewności, że atak nie wróci, aż wreszcie wyprostowała się, odetchnęła i opuściła łazienkę.
Za progiem czekał na nią kot. Omal na niego nie nadepnęła, ale ani się ruszył, siedział i gapił się na nią, póki go nie wyminęła. Zawsze tak robił, zawsze kiedy przychodziło jej zmagać się z bestią siedział gdzieś w pobliżu, być może wyczuwając coś tylko jemu znanego jakimś swoim kocim zmysłem.
Uciekła do kuchni i z braku pomysłu zabrała się za poszukiwanie pudełka z herbatą. Tkwiła w tym domu od tak dawna, że zaczynały jej się mieszać dni i bardzo nie miała co ze sobą robić. Sprzątała i czyściła cokolwiek co chociaż odrobinę tego wymagało, czytała wszystkie książki jakie znalazła czy do znudzenia surfowała po internecie. Nie dość, że miała do dyspozycji całą dobę to żadnego konkretnego zajęcia, a wychodzić bez potrzeby się bała.
CZYTASZ
Czerwona Łowczyni
VampirosRodzice Katriny zginęli, kiedy była nastolatką. Zostali zabici przez najpotworniejsze bestie jakie kiedykolwiek chodziły po świecie. Dziewczynka wraz ze starszym bratem stała się kolejną z setek tysięcy ofiar dzielenia ziemi między ludzi, a nieliczn...