Łuski

99 9 4
                                    

   Para dużych, zielonych, pełnych strachu, a zarazem determinacji oczu patrzyła prosto w inną, zmartwioną i błękitną. Nie trzeba było wiele mówić, sam upór Katriny jasno wskazywał na silną więź łączącą ją z bratem. Dość potężną by była gotowa poświęcić dla niego życie.

-Nie mogę... stać i patrzeć jak idziesz na śmierć. - Głos Michaela zadrżał.

-Zamknij oczy, a ja zaraz będę z powrotem. - Szepnęła.

-Nie dasz się zabić?

-Oczywiście, że nie. - Przysunęła się i obdarzyła go krótkim, namiętnym pocałunkiem.

   Rozdzielili się i odeszła. Szybko zniknęła w ciemności nocy, a on pozostał nieruchomy jak posąg pomimo iż wewnątrz toczył wściekłą walkę z samym sobą. Chciał ją powstrzymać, ochronić za wszelką cenę.

   Jednak czuł, że właśnie to by ją zabiło.

   Wreszcie się poruszył. Spojrzał na niebo i gdzieś głęboko w swoim umyśle pogrzebał swoje wątpliwości. Wiedział co czuje i co gotowy jest zrobić. Odwrócił się w kierunku, w którym jak sądził podążyła Katrina i węszył aż złapał trop. Nie zostawi jej z tym samej.


   Katrina przypominała przyczajonego drapieżnego kota. Klęczała przy brzegu dachu kilkupiętrowego budynku i obserwowała grupę ludzi w dole. Było ich pięcioro, pięcioro młodych, zdrowych ludzi, spokojnych, pomimo późnej pory. Słońce już zaszło pozostawiając na warcie jedynie księżyc i gwiazdy, dzielnie wspierane przez uliczne lampy. Sądzili, że są bezpieczni. Wampiry atakują tylko samotnych ludzi.

   Pod warunkiem, że nie są równie zdesperowane co Katrina.

   Wampirzyca wolno przemieszczała się śladem grupy, próbując ustalić plan działania. Musiała szybko obezwładnić wszystkich, bo inaczej krzyki na pewno przyciągną niechcianą uwagę. Nagle jej czułe zmysły wychwyciły zbliżającego się niespodziewanego gościa. Michael miękko wylądował kilka metrów od niej i natychmiast przykląkł.

-Co chcesz zrobić? - Zapytał szeptem, podsuwając się bliżej.

-Michael...

-Nie pytam o nic poza powodem dla którego śledzisz tych ludzi -przerwał jej. - Wiem, że nie zmienisz zdania. - Nachylił się ku niej. - W czym mogę ci pomóc?

   Przez moment patrzyła na niego w szoku nic nie rozumiejąc, po chwili jednak do niej dotarło. Po prostu czekał na polecenie.

   Znów zmieniła położenie podążając za celem, a jej przyjaciel wraz z nią, niczym cień. Oceniła kierunek, w którym się poruszali, znała tą część miasta dość dobrze i dostrzegła okazję. Odwróciła się do nowego sojusznika i szeptem objaśniła plan, a on jedynie skinął głową, więc podała mu potrzebny przedmiot po czym rozdzielili się by wprowadzić go w życie.

   W momencie, kiedy grupa mijała zakręt Katrina i Michael chwycili i natychmiast uciszyli dwie osoby idące najbardziej z tyłu. Wszyscy byli rozgadani, a ich uwaga rozproszona, więc zorientowali się o braku przyjaciół dopiero po chwili.

-Hej, gdzie jest Jack i Sky? - Odezwał się jeden z chłopaków oglądając się.

   Wszyscy się zatrzymali i przez chwilę panowała nieprzyjemna cisza.

-Jaaack, chodźcie, to nie jest śmieszne. - Odezwała się drobna dziewczyna z irytacją podszytą niepokojem.

   Wszyscy stali teraz obróceni w jednym kierunku i wampiry zaatakowały od tyłu. Chłopak, który zauważył zniknięcie pierwszej pary kolegów usłyszał tylko stłumione jęknięcia za plecami, a gdy się obejrzał, był sam.

Czerwona ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz