Potwór w ludzkiej skórze

88 9 11
                                    

   Dłoń wolno przesunęła się po miękkich, lekko pofalowanych włosach w barwie miodowego blondu, zagarniając je bez wyjątku. Wreszcie, kiedy zgodną kitą zebrały się z tyłu palce zacisnęły się na nich, a druga dłoń spięła je razem gumką. Potem na twarz pad łcień maski, a kiedy znalazła się ona na swoim miejscu, ciemny kaptur skrył jasne kosmyki pod swoją czarną tkaniną. Kto powiedział, że zbroja wojownika ruszającego na wojnę zawsze jest zrobiona z metalu?

   Katrina długą chwilę stała po prostu patrząc w ciemność za oknem. Wzrok miała nieobecny, a jej myśli krążyły daleko, wokół wspomnień i silnych więzi jej serca. Chciałaby móc pożegnać się z Dannym. Powoli mrugnęła wracając do rzeczywistości i odwróciła się by odkryć stojącego w drzwiach jej pokoju przyjaciela. Jeff patrzył na nią uważnie, a jego twarz wyrażała zwykłą, ludzką troskę.

-I... jak wyglądam? - Zapytała próbując rozluźnić atmosferę.

-Jak... eemmm... - Chłopak długą chwilę silił się na jakąś zabawną odpowiedź, aż w końcu zrezygnował i po prostu odwrócił wzrok.

-Hej... poradzę sobie. - Zapewniła starając się zabrzmieć przekonująco.

-Chciałbym nie mieć wrażenia jakbym się żegnał. - Odpowiedział.

-Rano znowu się zobaczymy i będziesz się z tego wszystkiego śmiał.- Podeszła i lekko go uścisnęła. - A teraz wybacz, ale muszę iść zadbać o rodzinę.

   Gdy opuściła dom i zagłębiła się w cienie nocy, długą chwilę stał na progu odprowadzając ją wzrokiem. Nie mógł zrobić dla niej nic więcej,

   Katrina skierowała swoje kroki najpierw w okolicę gdzie najczęściej kręcił się Michael, tam szybko go odnalazła. Kiedy tylko wskoczyła na budynek gdzie czekał, natychmiast podszedł i mocno ją przytulił.

-Musisz tam iść? - Szepnął wtulając twarz w jej bark.

-Znasz odpowiedź. - Mruknęła również go obejmując. - Ale nie martw się... nic mi nie będzie.

   Trwali chwilę w ciszy.

-Powinienem był sam to zrobić...

-Nie możesz nawet znieść jego aury... skazałbyś się na śmierć.- Przypomniała mu.

-Wiem... wiem... - Jego głos zabrzmiał płaczliwie i Katrina mocniej go uścisnęła.

   Znów zastygli w milczeniu. Mimo, że nie znali się zbyt długo stali się sobie bardzo bliscy. Być może była to zasługa wspólnego cierpienia, może dobrego, wzajemnego zrozumienia, a może czegoś jeszcze innego. Cokolwiek to było, złączyło ich mocno, a węzeł z czasem zaciskał się coraz bardziej. Wreszcie rozluźnili uściski, a Michael lekko się cofnął i spojrzał gdzieś w bok.

-Więc... profesor zdołał przekonać łowców? - Zapytał.

   Przez chwilę chciała po prostu odpowiedzieć, a potem zrozumiała jak bardzo coś jej tu nie pasuje.

-Skąd... - Wydusiła w szoku.

-Wszystko słyszałem. - Odpowiedział i odwrócił wzrok. - Poszedłem za tobą i podsłuchałem was jak rozmawialiście... wiem, że to nie było w porządku ale martwiłem się. Poza tym mnie zależy na tym samym, ja też... nie chcę, żeby ktokolwiek musiał ginąć. Gdybym popierał królową siedziałbym tam i robił za dodatkowego żołnierza. Chcieliście uprzedzić łowców, żeby ewakuowali ludzi... czy... czy to się udało?

   Milczała chwilę, patrząc na niego. Kilka razy próbował odwzajemnić spojrzenie ale wciąż uciekał jak zawstydzony dzieciak. Była zaskoczona ale... właściwie w żaden sposób się nie gniewała. Właśnie dał jej kolejny dowód tego jak bardzo zależało mu na dobru jej i innych. Gdyby nie wampiryzm byłby dobrą i niewinną osobą, podobnie zresztą jak ona.

Czerwona ŁowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz