"I want to sleep in your stupid tshirts and hold your stupid hand"
Następnego dnia w Wielkiej Sali wybuchło zamieszanie. Wszyscy czytali Proroka Codziennego. Informacja o zabójstwie tyłu pracowników i ich rodzin wstrząsnęła ludźmi. W Hogwarcie uczyło się kilkoro dzieci tych urzędników. Nagle stali się sierotami. Stracili najważniejsze osoby w swoim życiu. Prefekci oraz nauczyciele rozmawiali z takimi osobami, starając się ich chociaż trochę uspokoić i wesprzeć.
Lily siedziała w jednej z sal, przytulając pierwszoroczne bliźniaczki. Straciły prawie całą rodzinę. Dziewczynki nie mogły się uspokoić, cały czas płakały. Lily patrząc na nie, również miała ochotę się rozpłakać.
- Wasza babcia czeka w gabinecie McGonagall - powiedział James, wchodząc do sali i posyłając dziewczynkom pocieszające spojrzenie.
Bliźniaczki wstały wciąż przytulone do Lily. Rudowłosa obejmowała je rękoma i prowadziła korytarzem. James szedł obok nich i podał bliźniaczkom chusteczki. Kiedy dotarli do gabinetu, otworzył im drzwi do gabinetu i przepuścił. Bliźniaczki od razu przytuliły się do babci.
- Porozmawiajcie dziś, proszę z młodszymi uczniami - zwróciła się McGonagall do Lily i Jamesa. - Musimy się nimi zająć.
- Oczywiście pani profesor - odparli.
Po tych słowach opuścili gabinet. Jako pierwsze zajęcia powinni mieć transmutację, ale McGonagall miała dużo pracy, więc odwołała im lekcję. Z tego powodu poszli do Pokoju Wspólnego, aby wziąć swoje torby i pójść na zaklęcia.
- Nie wyobrażam sobie, co oni muszą czuć - westchnął James, obejmując Lily w pasie. - To jest straszne.
- Nawet nie chcę myśleć, co jeszcze może się wydarzyć - mruknęła Lily, opierając się o Jamesa.
- Nie mogę się doczekać, aż zostanę aurorem. Chcę walczyć. Mam dość patrzenia na taki świat - dodał James.
- Wszyscy mamy. Jesteśmy młodzi, powinniśmy korzystać z życia, cieszyć się każdą chwilą, a zamiast tego musimy się martwić o jutro - powiedziała Lily.
- Przynajmniej jesteśmy w tym wszyscy razem. Dzięki temu damy radę. Musimy - odparł James, całując ją w policzek.
***
Serena chodziła po pustej klasie zdenerwowana. Obgryzała paznokcie i ledwo powstrzymywała łzy.
- Tu jesteś! - zawołał Regulus, wchodząc do środka.
Widząc Serenę w takim stanie, od razu przyciągnął ją do siebie. Zaklęciem zamknął drzwi i rzucił zaklęcie wyciszające. Zaczął uspokajająco gładzić włosy Sereny. Dziewczyna zaczęła płakać.
- To jest złe. Tak nie powinno być. Mam dość tego wszystkiego - mówiła.
-Nie mamy już na to wpływu - westchnął Regulus, ale zgadzał się z Sereną.
- Ale mieliśmy i wciąż mamy! - zawołała Serena, odrywając się od chłopaka. Popatrzyła na niego załzawionymi oczami. - Nie chcę dłużej wspierać Czarnego Pana! Widziałeś twarze tych osieroconych uczniów? Ich ból? Oni stracili swoje rodziny i każdego dnia przez nas inni również tracą bliskich! Mam tego dość! To jest niesprawiedliwe!
- Wiem, Serena - odparł Regulus. - Ale nie możemy nic zrobić. Jeśli się mu przeciwstawimy, to nas zabije. Nas i naszą rodzinę. A jeśli jakimś cudem nie, to nasz rodziny nas wydziedziczą. Nie możemy się im tak po prostu przeciwstawić.
CZYTASZ
𝖅𝖆 𝕸𝖚𝖗𝖆𝖒𝖎 𝕳𝖔𝖌𝖜𝖆𝖗𝖙𝖚 | 𝕰𝖗𝖆 𝕳𝖚𝖓𝖈𝖜𝖔𝖙ó𝖜
Fanfiction🐾Fanfik z ery huncwotów 🐾 Nowy rok szkolny - 1976/1977, uczniowie po wakacjach wracają do Hogwartu. Co przyniesie im ten czas? Uda się im odnaleźć miłość? Czy będą potrafili odróżnić przyjaciół od wrogów? Czy będą potrafili żyć chwilą, nie przejmu...