Rozdział 1

1K 30 8
                                    

"Happiness is a state of mind. It's just according to the way you look at things." 

- Walt Disney

Fotografia

Zdjęcie przedstawiające czwórkę rodzeństwa leżało na zagraconym biurku. Wydawało się zupełnie zwyczajne, ale takie nie było. Zdjęcie to było wspomnieniem pięknych, beztroskich chwil przepełnionych szczęściem. Kiedyś patrzyło się na nie, a uśmiech od razu pojawiał się na twarzy. Teraz wszystko się zmieniło, patrząc na fotografię łzy pojawiały się w oczach, by chwili mogły spłynąć po policzkach.

Jedno wydarzenie zmieniło życie rodziny Evans o 180 stopni. Patrząc na zdjęcie, widziało się szczęśliwe dzieciaki gotowe stawiać czoło nowym przygodą. W ich oczach widać było wesołe iskierki. Jednak życie postanowiło rzucić im kłody pod nogi...

Lily Evans była jedną z postaci na zdjęciu. Miała wtedy zaledwie 10 lat. Lily, jako że najmłodsza była oczkiem w głowie swojego rodzeństwa. Petunia starsza o 3 lata była idealną towarzyszką zabaw, to z nią spędzała najwięcej czasu. Cóż, jeden list wszystko zmienił, ale mimo wszystko Tunia zajmowała specjalne miejsce w jej sercu. Daniel był najlepszym starszym bratem. Zawsze potrafił udzielić wsparcia, stał murem za siostrami. Potrafił również poprawić im humor i rozśmieszyć gdy tego potrzebowały.  Najstarszą z rodzeństwa Evans była Daisy. Jaka była Daisy? Najcudowniejsza. Była promykiem słońca, potrafiła wszędzie znaleźć coś dobrego. Gdy przebywało się z nią, otaczała cię aura spokoju. Nikt nie potrafił dawać tak dobrych rad, nikt nie potrafił tak słuchać. Była dla Lily autorytetem. Chciała być jak ona. Jednak teraz już nigdy nie doświadczy tego jaka była Daisy. Już nigdy nie jej nie zobaczy. Utrata najstarszej siostry była bolesnym doświadczeniem. Mimo że upłynął już miesiąc, Lily nadal miała wrażenie, że za moment Daisy wbiegnie do jej pokoju by opowiedzieć jej o swoich przygodach. Miała nadzieję, że znowu wszyscy razem usiądą przy stole podczas kolacji. Jednak to już nigdy się nie zdarzy...

Beztroska

W Dolinie Godryka w domu Potterów od rana słychać było śmiechy i krzyki. James Potter wraz z Syriuszem Blackiem korzystali z ostatnich dni lata. Już za kilka dni mieli wrócić do swojej szkoły, czyli Hogwartu. Nie, żeby się tym przejmowali. Nie mogli się wręcz doczekać by tam wrócić. Ale czy ktoś się temu dziwi? Hogwart był najbardziej magicznym miejscem w Wielkiej Brytanii. I to dosłownie. Szkoła ta uczyła młodych czarodziei i młode czarownice. Pokazywała im jak posługiwać się magią, która była ich darem.

W Hogwarcie młodzi oprócz nauki poznawali też osoby, które stawały się ich kompanami i  przyjaciółmi. Najlepszym przykładem są właśnie James i Syriusz oraz Remus Lupin i Peter Pettigrew. Cała czwórka była nazywana Huncwotami. Byli znani w całej szkole ze względu na ich dowcipy. Ale nie tylko to ich łączyło. Ich przyjaźń opierała się na czymś więcej. Mieli swoje sekrety i tajemnice. Ich relacje były naprawdę głębokie. Ufali sobie bezgranicznie i czuli się w swoim towarzystwie swobodnie. Byli gotowi skoczyć za siebie w ogień. 

- Już nie mogę się doczekać sezonu Quidditcha - westchnął James.

James i Syriusz leżeli w cieniu pod drzewem. Był tak okropny upał, że robienie czegokolwiek innego nie wchodziło w grę.

- A ty dalej o tym - przewrócił oczami drugi z chłopaków.

Odkąd dostali listy z Hogwartu i James dowiedział się, że zostanie kapitanem, temat Quidditcha był tematem numer jeden. Mimo że Syriusz kochał Jamesa jak brata i sam też grał w tę grę, miał czasem dość ciągłego ględzenia Pottera.

- Musimy mieć najlepszy skład! - ożywił się James.

- Na razie musimy przygotować najlepszą imprezę powitalną - mruknął Syriusz.

- Nasze imprezy zawsze są najlepsze - prychnął okularnik.

Ostatnie dni

Lily Evans patrzyła na fotografię sprzed 6 lat. Pojedyncza łza spływała po jej policzku. Drżącym palcem przejechała po zdjęciu. Jedyne czego teraz pragnęła to wrócić do tamtych lat. Jej myśli wróciły do tych pięknych czasów... Pamiętała, jak spędzała czas ze swoim rodzeństwem. Miała mnóstwo wspomnień związanych z tamtymi latami. Z zamyślenia wyrwało ją dopiero ciche pukanie. Szybko otarła łzę i odwróciła się w stronę drzwi. W progu stał Daniel. 

- Wejdź .

Brat był od niej o 6 lat starszy jednak mimo to mieli ze sobą naprawdę dobry kontakt. Ich relacja stała się jeszcze głębsza po śmierci Daisy. Rozumieli się teraz bez słów. 

Daniel wszedł do pokoju i usiadł na starannie posłanym łóżku. Jego blond włosy jak zwykle wchodziły mu do oczu. 

- Jak ci idzie pakowanie? - zapytał rozglądając się

Już za dwa dni Lily miała wrócić do Hogwartu, więc jej pokój wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Wszędzie leżały ciuchy, na biurku były stosy książek oraz pergaminy. Nie był to codzienny widok, bo Lily należała do poukładanych osób lubiących porządek. Jednak gdy dziewczyna pakowała się do Hogwartu, zawsze panował chaos. Jedynie Daisy potrafiła nad tym zapanować. Ale teraz już jej nie ma...

- Mogło być lepiej - odpowiedziała siląc się na uśmiech.

- Co powiesz na krótką przerwę?

- Krótka przerwa, czyli przejażdżka, tak?

- Jak ty mnie dobrze znasz - westchnął.

Po śmierci starszej siostry Daniel i Lily zaczęli jeździć na motorach. Daniel od dawna interesował się motoryzacją, a swoją miłością do jazdy na motorze zaszczepił w młodszej siostrze. Przejażdżki te pomagały pogodzić się ze stratą Daisy. Dawało upust ich emocjom. Gdyby ktoś rok temu powiedział, że Lily będzie jeździć na motorze i będzie to lubić, zapewne zostałby wyśmiany. Dziewczyna była bardzo spokojna i zrównoważona. Była przeciwieństwem swojego brata. Daniel zawsze tryskał energią, uwielbiał słuchać rocka i rzadko rozstawał się ze swoją skórzaną kurtką. Od pewnego czasu jego miłością stały się również tatuaże. Nie podobało się to rodzicom, co często pokazywali.

- Jeśli później pomożesz mi z pakowaniem, to możemy iść - odpowiedziała.

- Tak jest! - zasalutował jej.

Lily uśmiechnęła się, widząc jego gest. Wstała, chwytając swoją kurtkę. Daniel objął ją ramieniem i wyszli z domu.

Księżyc

Remus Lupin ostanie dni wakacji spędzał, leżąc w łóżku. Kilka dni temu była pełnia i chłopak przeszedł ją naprawdę ciężko. Nadal czuł się obolały i nie potrafił zmusić się, by zrobić cokolwiek. Za kilka dni zacznie się szkoła, Remus myśląc o tym, uśmiechnął się. Nie mógł się doczekać spotkania z przyjaciółmi.

Zaczynał właśnie swój 6 rok w Hogwarcie i nadal w to nie dowierzał. Był naprawdę wdzięczny, że Dumbledore dał mu taką szansę. Jako  wilkołak był wykluczany w społeczeństwie czarodziei. Z tego powodu chciał jak najlepiej wykorzystać daną mu szansę. Starał się być najlepszym uczniem i dobrze mu to wychodziło.  W tamtym roku został prefektem oraz zdobył wszystkie 9 SUM-ów. Był z tego powodu naprawdę szczęśliwy. Nie chciał jednak spoczywać na laurach i postanowił starać się w tym roku równie mocno. Może jego przyjaciele zrobią to samo? Remus zaśmiał się na tą myśl. Był przekonany, że reszta Huncwotów będzie chciała się wyszaleć w tym roku. Czy było to złe? Nie do końca. W końcu każdemu należy się odpoczynek, jednak  każdy kto znał Huncwotów, wiedział co się stanie gdy James i Syriusz będą mieć dużo wolnego czasu. 

______________________

Hejka! Jak widać pierwszy rozdział już za nami ✨ mam nadzieję, że wam się podoba i będziecie czytać dalej ❤️ będzie mi również bardzo miło jak zostawcie gwiazdkę lub komentarz ❤️ życzę wam miłego dnia!

7.10.2020

𝖅𝖆 𝕸𝖚𝖗𝖆𝖒𝖎 𝕳𝖔𝖌𝖜𝖆𝖗𝖙𝖚 | 𝕰𝖗𝖆 𝕳𝖚𝖓𝖈𝖜𝖔𝖙ó𝖜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz