Rozdział 110

108 10 1
                                    

"There is no magic like yours"

Lily i Freya miały okropnie wyczerpujący dyżur. Na początku zaczął się normalnie. Przyjęły kilkoro nowych pacjentów oraz zajmowały się tymi, którzy już od dłuższego czasu przebywali w Mungu.

Jednak w połowie dyżuru do szpitala trafiło ponad trzydzieści osób. Śmierciożercy zaatakowali sklep prowadzony przez mugolaka. Właścicielowi nie udało się przeżyć, tak jak kilku innym osobom. A większość rannych znajdowała się teraz na intensywnej terapii.

— Dopiszcie tutaj jakie eliksiry i maści się kończą — poprosił je Matthew, podając dziewczynom listę.

Freya jako pierwsza chwyciła pióro i dopisała kilka nazw.

— Ach, prawie bym zapomniał! Mamy za piętnaście minut spotkanie — powiedział.

— Jakie znowu spotkanie? — zapytała wyczerpana Lily.

— Mają ogłosić nowego dyrektora — westchnął chłopak.

— Nie mam dobrych przeczuć — westchnęła Freya, pocierając skronie.

Piętnaście minut później tłum uzdrowicieli tłoczył się w sali. Wszędzie słychać było szepty. Ludzie zastanawiali się, kto będzie nowym dyrektorem.

W końcu na podest wyszedł sam Minister Magii, Harold Minchum. Był to niski i krępy mężczyzna ubrany w brązowy garnitur. Na jego widok wszyscy ucichli.

— Dzień dobry — zaczął swoją mowę. — Wszyscy wiemy, jak ważny w naszej społeczności czarodziejów jest szpital świętego Munga. Powstał już w siedemnastym wieku...

Minister zaczął opowiadać całą historię szpitala. Wszyscy ze znudzeniem słuchali jego przemowy, chcąc albo wracać do swoich obowiązków albo w końcu wrócić do domu.

— ...mam zaszczyt ogłosić, że nowym dyrektorem Munga zostaje Thorfinn Rowle!

Wysoki, blady mężczyzna wyszedł na podest. Uścisnął dłoń ministra i posłał mu krzywy uśmiech.

W sali rozległy się niepewne brawa. Mężczyzna stojący obok ministra nie wyglądał zbyt przekonująco.

Rowle wygłosił krótką mowę o tym, jak cieszy się z nowego stanowiska oraz jak bardzo nie może się doczekać ich współpracy. Jednak wszystko to brzmiało bardzo sztucznie.

Gdy skończył rozmawiać, wszyscy zaczęli opuszczać salę. W środku zostali tylko dziennikarze z różnych gazet.

— Tobie też on kogoś przypomina? — zapytała Lily Freyę, gdy tylko wyszły ze szpitala.

Lily odkąd go zobaczyła, miała wrażenie, że już go zna. Nie potrafiła powiedzieć skąd. Nie czuła jednak do niego sympatii. Budził w niej niemiłe uczucia.

— Może chodził z nami do Hogwartu? — podsunęła Freya.

Lily wątpiła w to. Musiała widzieć go gdzieś indziej. Nie miała jednak teraz czasu, aby się nad tym zastanawiać. Była umówiona na przygotowania przed ślubem.

Freya pożegnała się z przyjaciółką i teleportowała się do domu. Lily natomiast teleportowała się do domu Potterów, gdzie wszyscy już pewnie na nią czekali.

Drzwi otworzyła je Euphemia. Kobieta uśmiechnęła się na widok dziewczyny i ją przytuliła. Już teraz traktowała ją jak swoje dziecko.

— Przepraszam, że się spóźniłam, ale mieliśmy spotkanie w Mungu — powiedziała, odwieszając płaszcz.

𝖅𝖆 𝕸𝖚𝖗𝖆𝖒𝖎 𝕳𝖔𝖌𝖜𝖆𝖗𝖙𝖚 | 𝕰𝖗𝖆 𝕳𝖚𝖓𝖈𝖜𝖔𝖙ó𝖜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz