Rozdział 94

138 14 6
                                    

"Goodbye? Oh no please. Can't we just go back to page one and strat all over again?"

Poniedziałkowy poranek dla uczniów siódmego roku rozpoczął się bardzo wcześnie. Słońce ledwo zdążyło wzejść, a w ich dormitoriach rozległy się dźwięk budzików.

- Zaraz zwymiotuję - mruknęła Dorcas, odsuwając od siebie miskę z owsianką.

Ich śniadanie odbywało się wcześniej, aby mieli jeszcze czas przed samymi egzaminami. Bo to właśnie dziś nastał ten dzień. Po siedmiu latach nauki mieli przystąpić do OWTM-ów.

Teraz wszyscy siedzieli w prawie pustej sali. Ich twarze były blade jak ściany. Nie rozmawiali ani nie śmiali się. Słychać było tylko pojedyncze pełne zdenerwowania głosy.

- Moi drodzy - rozległ się głos McGonagall. - Pójdzie teraz do swoich dormitoriów przygotować się przed egzaminem. Zaczynamy za dwie godziny, ale proszę, żebyście zebrali się pół godziny wcześniej.

Uczniowie wstali od stołów i posłusznie wyszli z Wielkiej Sali. James złapał Lily za dłoń i mocno ją uścisnął. Wymienili spojrzenia i posłali sobie uśmiechy. Nie musieli nic mówić. Doskonale się rozumieli.

- To co, gotowi na wielki dzień? - zapytał James, gdy godzinę później siedzieli w Pokoju Wspólnym.

- Mam wrażenie, że nic nie pamiętam - westchnęła Marlena, masując skronie.

- Nie będzie chyba tak źle, co? - zapytał zdenerwowany Peter.

Lily siedziała na kanapie oparta o ramię Remusa i bawiła się swoją bransoletką. Czuła stres tak jak inni. Nawet James i Syriusz tego nie ukrywali.

Kiedy mieli już wychodzić, kilka osób - w tym Amelia, Alice i Frank - przyszło im życzyć powodzenia.

- Pamiętacie, jak szliśmy tędy pierwszy raz, gdy prefekci mieli nam pokazać drogę do Pokoju Wspólnego? - zapytał Syriusz, śmiejąc się i objął ramieniem Remusa.

- Raczej trudno o tym zapomnieć - parsknął Remus. - Już wtedy knuliście z Jamesem.

- A następnego dnia Pokój Wspólny był cały w pianie - zachichotała Dorcas.

- Takie nas spotkało przeznaczenie - uśmiechnął się James.

Gdy doszli pod Wielką Salę, wszyscy już czekali. Z każdą minutą stres wzrastał. Uczniowie nerwowo poprawiali swoje ubrania i włosy oraz starali się przypomnieć wszystkie zagadnienia z lekcji u Flitwicka.

Gdy drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się, wszystkie rozmowy ucichły i każdy stanął na baczność. Uczniowie wymienili spojrzenia. W końcu Ślizgoni weszli do środka jako pierwsi.

McGonagall i Dumbledore stali w miejscu, gdzie zazyczaj stał stół nauczycieli. McGonagall miała poważną minę, ale dyrektor jak zawsze się uśmiechał. Uczniowie zajęli swoje miejsca i skupili wzrok na profesorach.

Wielka Sala wydawała się być jeszcze większa niż zazwyczaj. Przez okna wpadały promienie słońca. Obok McGonagall stał ogromny zegar, który miał odliczać czas pozostały do końca egzaminu.

Wszystko wyglądało tak jak podczas SUM-ów, ale jednak było inne. To już był ostateczny egzamin.

Dumbledore wygłosił jeszcze przemowę, ale wszyscy byli tak zestresowani, że nic z niej nie pamiętali. W końcu McGonagall rozdała wszystkim egzaminy.

Gdy zegarek wybił godzinę dziesiątką, uczniowie siódmego roku oficjalnie rozpoczęli OWTM-y

***

𝖅𝖆 𝕸𝖚𝖗𝖆𝖒𝖎 𝕳𝖔𝖌𝖜𝖆𝖗𝖙𝖚 | 𝕰𝖗𝖆 𝕳𝖚𝖓𝖈𝖜𝖔𝖙ó𝖜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz