Rozdział 108

124 11 10
                                    

“Life is like a box of chocolates. You never know what you’re going to get.”

Wraz z rozpoczęciem lutego James i Lily zaczęli planować swój ślub. Oczywiście ich przyjaciele i rodziny mieli w tym duży udział. Jamesowi i Lily udało się w końcu ustalić datę ślubu, który miał odbyć się końcem maja. James załatwił z Dumbledorem, aby ich przyjaciele, którzy wciąż są w Hogwarcie, mogli być obecni na ślubie.

Na początku lutego przyjaciołom udało się spotkać w Hogsmeade. Oczywiście nie wszyscy mogli przyjść ze względu na pracę i obowiązki, ale cieszyli się, że w ogóle udało im się spotkać.

Marlena teraz już praktycznie nie wychodziła z domu. Czasem tylko wpadała do przyjaciółek na herbatę, ale zdecydowanie częściej to one odwiedzały ją.

Leo i Marlena przygotowali już pokój dla swojego synka. Nie mogli się doczekać, aż w końcu pojawi się na świecie. Mimo ekscytacji czuli również strach. W końcu to ich pierwsze dziecko, a sami byli jeszcze bardzo młodzi. Na całe szczęście mieli wsparcie wielu bliskich osób.

Jednak luty wcale nie był spokojnym i radosnym miesiącem. Luty przyniósł kolejne ataki i kolejne śmierci. James, Syriusz i Ricky mieli pełne ręce roboty. Tak samo jak cały Zakon. Co chwilę udawali się na kolejne akcje. Każda akcja równała się z nowymi obrażeniami. Na ciele każdego pojawiły się nowe blizny, które już na zawsze miały przypominać im o czasach, w których żyli.

***

Syriusz obudził się w pustym łóżku. Zdarzało się tak często, ale nie zmieniało to faktu, że Syriusz zdecydowanie bardziej wolał budzić się u boku Remusa i spędzić rano kilkanaście minut na przytulaniu. Zawsze wprawiało go to w lepszy nastrój.

Syriusz westchnął i z ociąganiem podniósł się z łóżka. Włożył spodnie leżące na krześle i założył sweter, który należał do Remusa. Szybko pościelił łóżko, wiedząc, że jego chłopak nie lubi, gdy w sypialni jest bałagan.

— Dzień dobry kochanie! — zawołał z uśmiechem, wchodząc do salonu.

Uśmiech jednak szybko zszedł mu z twarzy. Remus siedział na kanapie i cały się trząsł, a twarz miał schowaną w dłoniach.

— Remus? Co się stało? — zapytał Syriusz, siadając obok niego i mocno go przytulając. — Jestem tutaj.

Remus drżącymi rękami podniósł z podłogi gazetę i list i podał je Syriuszowi. Chłopak spojrzał na pierwszą stronę Proroka. Atak. Kolejny atak wilkołaków i Voldemorta. Syriusz dopiero po chwili spojrzał, gdzie odbył się atak. Świat zaczął się walić. Z walącym sercem zaczął czytać list.

— Remusie...

Remus poderwał się z kanapy.

— Nienawidzę ich. Nienawidzę siebie. Nienawidzę wszystkiego! — zaczął krzyczeć Remus, chodząc po pokoju.

W końcu zatrzymał się i uderzył pięścią w ścianę, po czym osunął się na podłogę i wybuchnął płaczem. Syriusz odrzucił list i podbiegł do niego, aby go przytulić.

Wtedy rozległo się pukanie do drzwi, a po chwili do środka wbiegli James i Lily. Obydwoje zmartwieni i śladami łez na policzkach. Wiedzieli. Pewnie wszyscy już wiedzieli.

Hope i Lyall Lupin nie żyli.

Remus nie potrafił opisać, co czuje. Jego rodzice, osoby, który kochały go bezgranicznie i robiły wszystko, aby nie czuł się inny, nie żyli. A zostali zabici przez wilkołaki. Potwory, do których sam należał.

𝖅𝖆 𝕸𝖚𝖗𝖆𝖒𝖎 𝕳𝖔𝖌𝖜𝖆𝖗𝖙𝖚 | 𝕰𝖗𝖆 𝕳𝖚𝖓𝖈𝖜𝖔𝖙ó𝖜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz