Rozdział XLVII

962 93 12
                                    

- Wreszcie! - krzyknęła Veronica ze śmiechem, podbiegając do aktora, który właśnie wszedł do salonu w jego apartamencie. Mężczyzna puścił swoje walizki, kiedy kobieta przywarła do jego klatki piersiowej i przyciągnął ją mocniej do siebie.

- Wreszcie - szepnął, cicho się śmiejąc i opierając swoją głowę o głowę brunetki. Wziął głęboki wdech, kiedy kobieta zacisnęła dłonie na materiale jego koszuli i uśmiechnął się lekko.

Tęsknota bardzo szybko ukazała się u oby dwu z nich, podczas kiedy żadne z nich nie miało nawet zamiaru się do siebie oderwać. Ignorowali nawet psa, który stał obok Toma i skakał na niego z radości.

- Dobra - zaśmiała się czarnooka, wyrywając się z objęć mężczyzny - Zrobiłam Lazanie, jest ciepła, więc chodźmy zjeść.

- O, nie spodziewałem się obiadu na przywitanie - uśmiechnął się Tom, patrząc na kobietę, która usiadła zaraz obok niego i przysunęła w jego stronę talerz.

Niebieskooki pogłaskał psa, który upominał się o uwagę, po czym zaczął jeść danie przygotowane przez brązowowłosą.

Czuł się inaczej, kiedy po powrocie do domu pierwszy raz od bardzo dawna, przywitał go ktoś inny niż jego pies. Już wchodząc, uderzyło w niego ciepło i przyjemna energia.

Było to zupełnie to samo co za czasów, gdy był nastolatkiem i po ciężkim dniu w szkole wracał do domu, gdzie jego rodzina grała wspólnie w gry planszowe przy obiedzie. Dołączał do nich i już po chwili wszystkie troski odchodziły.

Czuł się zupełnie jak w swoich wyobrażeniach, gdzie po męczącym dniu nie wraca on do miejsca - a do osoby.

Nie zdawał sobie nawet sprawy, że identyczne odczucia posiadała Veronica. Ile raz stojąc w jakimś miejscu w swoim domu, potrafiły polecieć jej łzy, kiedy uświadamiała sobie jak bardzo jest samotna. Wystarczył krótki obraz trójki dzieci, partnera życiowego i paru zwierząt, aby ją dobić.

Całe życie była otoczona mnóstwem ludzi - rodzeństwem jak i resztą rodziny, a także przeróżnymi zwierzętami, które posiadała w młodości. Z tego wszystkiego został jedynie jeden kot i przyjaciółka, z którą widuje się może dwa razy w tygodniu.

Właśnie dlatego najmniejsze głupoty były dla niej ważne. Rozmowy co dwa dni, pisanie wiadomości, kiedy wydarzy się coś ekscytującego oraz zwykle okazanie zainteresowania.

- Chcesz dzisiaj obejrzeć jakiś horror? - zapytał z lekkim uśmiechem aktor, patrząc na czarnooką, która zmrużyła na niego oczy. Doskonale wiedziała, że jeśli się zgodzi, skończy się na oglądaniu jedynych horrorów, jakich się boi, czyli tych o opętaniu.

- Nie wolisz zrobić maratonu Harry’ego Pottera? Mam jutro wolne, więc będziemy mieli dużo czasu - zaproponowała niepewnie, mając nadzieję, że niebieskooki się zgodzi. Kłótnie o dobór filmu były z nim na tyle długie, że po jakimś czasie ta po prostu się poddawała, więc cicho błagała, aby to ten dzisiaj odpuścił.

- Egzorcyzmy Emily Rose? - zagryzł wargę, patrząc się na nią i odkładając pusty talerz po jedzeniu na stół. Kobieta także to zrobiła i zaciskając wargi w cienką linię, nadal nie straciła nadziei.

- Jaki film z tobą? - posłała mu błagalne spojrzenie, jednak widząc, jak kręci głową już wiedziała, że to jej koniec.

- Ostatnio słyszałem o horrorze, którego tytuł mnie bardzo zainteresował. I podobno jest to jeden z tych straszniejszych. - poprawił się na kanapie, a brunetka wiedziała już, że rozmowa potoczyła się zupełnie, jak on chciał, ponieważ widział on jej zrezygnowanie.

- Jaki tytuł - zapytała, przerywając oczami i opierając się o swoją dłoń. Posłała mu udawane złe spojrzenie, które jednak szybko zeszło, a na jej twarzy rozkwitł uśmiech, którego nie mogła powstrzymać w pobliżu mężczyzny.

- "Verónica" - rozłożył teatralnie ręce, które natomiast opadły jego towarzyszce.

- Serio? - prychnęła śmiechem kobieta, kręcąc lekko głową - O czym to?

- Z tego, co czytałem to o opętaniu - odpowiedział, biorąc do ręki pilot i wyszukując tytuł na telewizorze.

- Jakoś przeżyje - pokiwała głową na boki, poprawiając się na kanapie i opierając się o wielkie poduchy.

Horror spokojnie leciał, a Tom co chwilę patrzył w stronę dziewczyny, która już miała lekki strach w oczach. Siedzieli spokojnie, do momentu, kiedy okno w jego salonie nie otworzyło się dosyć energicznie, a Veronica wydała z siebie głośny pisk, przybliżając się do niebieskookiego.

On zatrzymał film, patrząc w stronę okna, samemu będąc przestraszonym. Zasłonił odruchowo kobietę i zaczął głęboko oddychać. Po chwili wstał jednak i udał się w stronę okna. Zamknął je i wyglądając za szybę, niczego nie zauważył.

- Co to było - szepnęła nadal lekko przerażona brunetka, patrząc z szeroko otwartymi oczami na Toma.

- Nie wiem, pewnie przeciąg - wziął głęboki wdech i siadając obok niej, przyciągnął ją za ramię do swojego boku. - Obejrzyjmy Harry’ego Pottera - szepnął, wyszukując nowy film i gładząc delikatnie kobietę po ramieniu.

                             ~~~~~

- Veronica, wstawaj - zaśmiał się Tom, potrząsając śpiąca kobieta. Sam przed chwilą wstał, leżąc tuż obok niej i próbując ogarnąć rzeczywistość.

- Co się stało? - zapytała brunetka, siadając i patrząc na niego z pół zamkniętymi ze zmęczenia oczami.

- Zasnęliśmy wczoraj podczas oglądania - wytłumaczył, patrząc na nią z rozczulonym wyrazem twarzy.

- Idę dalej spać - ziewnęła, znów opadając na poduszki i przykrywając się kocem, który paranaście minut wcześniej zarzucił na nią niebieskooki.

- Pośpij jeszcze trochę, a ja pójdę zrobić nam śniadanie - stwierdził cicho, z lekkim uśmiechem machając głową. Teraz to wszystko zupełnie wydawało się jak z jego wyobrażeń.

Lasagne & Tea || Tom Hiddleston Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz