Rozdział XXXVIII

949 70 13
                                    

- Czyli wieczorem wyjeżdżasz? - zapytała, mierząc go uważnie wzrokiem. Przyglądała mu się, gdy ten opierał powoli swoją granatową walizkę o kanapę w jej salonie.

- Tak - westchnął głośno, delikatnie rozpinając swój szary płaszcz. - Przepraszam, że wyszło to tak nagle, ale sam się nie spodziewałem, że będę musiał jechać - posłał jej przepraszające spojrzenie, rzucając grubym materiałem o ramię siedzenia.

- Spokojnie - pokiwała głową, patrząc na psa, który już dawno wygodnie ułożył się na zielonym kocu. Lekko się uśmiechnęła, uświadamiając sobie, że to małe stworzenie było głównym źródłem jej kontaktu z mężczyzną.

- Moja siostra urodziła i moja mama od razu zwołała całą rodzinę, żeby zobaczyli jej wnuka - zaśmiał się, kręcąc głową i biorąc w swoje zimne dłonie gorące herbatę, która Veronica przygotowała, gdy tylko powiadomił ją o swoim przyjściu.

- Jak się nazywa? - uśmiechnęła się, podchodząc w jego stronę i siadając obok. Wzięła mały łyk swojego soku i pustym wzrokiem patrzyła się w gładką powierzchnię swojej ciemnej ławy.

- Wszystko w porządku? - zapytał Tom, kiedy zauważył jej krótką chwilę zamyślenia.

- Tak, oczywiście - posłała mu uśmiech, którego po prostu nie potrafiła ukrywać w jego towarzystwie. - Więc jak go nazwała? - powtórzyła pytanie, odkładając delikatnie szklankę, aby dźwięk stykającego się ze sobą szkła był jak najcichszy.

- Prawdopodobnie James, po naszym tacie - odpowiedział, prostując swoje plecy i przyglądając się o wiele niższej od niego brunetce. Założył swoje ręce na kolano, przez co materiał jego ciemnoniebieskich, garniturowych spodni lekko się wygiął.

- Ładne imie - skomentowała kobieta, lekko kiwając głową. Tak naprawdę, w głębi duszy, zupełnie jej się ono nie podobało, ale postanowiła nie psuć chwili. Przez jej głowę przeszła myśl, że może kiedyś, jeśli będą w temacie, to wyzna mu prawdę.

- A Twoje rodzeństwo ma jakieś dzieci? - zapytał, uśmiechając się w jej stronę półgębkiem.

- Mój brat Raffaele ma córkę - przygryzła swoją wargę, a przy jej oczach pojawiły się kurze łapki od szerokiego uśmiechu. Tom szybko go odwzajemnił, wiedząc, że temat rodziny zawsze wprawiał ją w lepszy nastrój. Co prawda nie każdy tego aspekt, ze względu na zaginionego brata, jednak już dawno usunął swoją małą wtopę z głowy. - Beatrice

- To dosyć dziwne imię jak dla małego dziecka - parsknął śmiechem, a czarnooka posłała mu oburzona spojrzenie.

- Po pierwsze to małe dziecko, będzie kiedyś dorosłe - zaczęła, nagle się prostując - Po drugie ja nie powstrzymałam się od komentarza na temat imienia syna twojej siostry.

- A co jest nie tak z jego imieniem? - uniósł wysoko brwi nie spodziewając się tak dziwnej i niecodziennej opinii.

- Wszystko - zaśmiała się, mierząc go swoim rozbawionym wzrokiem - Może to lekkie uprzedzenie, bo, kiedy słyszę James to odruchowo widzę Jamesa Pottera.

- Chyba że tak - pokręcił głową i spojrzał na nią z politowaniem - Z resztą jest to tradycja u mnie w domu, że syn musi mieć imię po dziadku.

- Głupie - tym razem to ona nie hamowała się z negatywnym komentarzem i widząc zdziwienie mężczyzny, kontynuowała - Te imiona będą się ciągle powtarzać.

- Tak, ale to już taka tradycja - wzruszył ramionami, opierając się o powierzchnię kanapy. - Tak trochę dziwnie nadawać przypadkowe imiona.

- U mnie też jest taka jakby tradycja - powiedziała, po czym szybko ruszyła z wytłumaczeniem na zmarszczone brwi mężczyzny - Jeśli mój ojciec ma imię na P, to jego pierwszy syn musi mieć imię na następną literę alfabetu. Dlatego syn mojego brata ma na imię Sergio. I dlatego jest Beatrice, ponieważ działa to też w stronę kobiet, a żona mojego brata ma imię na A. Moi bracia są natomiast po kolei Raffaele, Sawerio i Teodoro.

- To jest trochę głupie i skomplikowane - posłał jej rozbawiony wzrok, po czym wziął łyk kawy. - Ale okej, nie wtrącam się. A jak to jest z twoją mamą i siostrą, bo pamiętam, że masz jedną, ale imienia chyba nie zdradziłaś.

- Więc znów po kolei moja mama Silvia, we Włoszech nie ma ogólnie funkcjonującego imienia na U, więc zasada musiała zostać złamana i jestem ja, Veronica. No i na sam koniec została moja siostra, która uważam, że jest bardzo poszkodowana - Zita.

- Dziwna tradycja, ale ciekawa nie powiem.

                              ~~~~~

Tom powoli zakładał swoje czarne, eleganckie buty, które idealnie pasowały do całej reszty jego stroju. Kiedy wyprostował swoje plecy, spojrzał w stronę kobiety i podchodząc do niej, przytulił ją mocno do swojej klatki piersiowej.

Brunetka delikatnie owinęła swoje ramiona wokół niego i spokojnie zamknęła oczy. Czuła szybsze bicie jego serca oraz jego dłoń gładzącą ją po włosach, które dostarczały jej jeszcze większe poczucie bezpieczeństwa, zupełnie jakby samo ciepło bijące od jego ciała nie starczało.

- Przypomnij mi, kiedy wracasz? - wymamrotała wprost w jego koszulę, nie zmieniając swojej pozycji nawet o milimetr.

- Za dwa tygodnie - również szepnął, cały czas trzymając brunetkę w swoich ramionach. Czekał, aż ona odepchnie go od siebie, ponieważ on po prostu nie potrafił tego zrobić. - To na pewno nie będzie żaden problem, żeby ten wariat tu został?

- Nie, spokojnie - uśmiechnęła się, po czym lekko oddaliła się od Toma. Niebieskooki westchnął, ponieważ z jednej strony chciał, żeby to zrobiła, a z drugiej ta chwila była dla niego czymś niesamowitym. - Lubię twojego psa, mój kot ma inne podejście, ale damy radę - zaśmiała się, wciąż patrząc, jak mężczyzna bierze do dłoni rączkę od walizki i wychodzi na ganek pod jej domem.

- Zadzwonię za dwa dni - posłał jej delikatny uśmiech, oddalając się w stronę auta. Na jego słowa, serce czarnookiej uderzyło mocniej. Nie było to nic znaczącego, a jednak czuła się ważna kiedy, on pamiętał o takich rzeczach oraz sam czerpał z tego radość, co zdążyła zauważyć ostatnimi tygodniami.

Lasagne & Tea || Tom Hiddleston Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz