Rozdział XLI

853 80 11
                                    

- Jak się czujesz - zapytał cicho Tom, siadając na szpitalnym krześle oraz kładąc bombonierkę czekoladek, oraz mały szary balonik na szafeczkę.

- Jest dobrze - szepnęła zmęczoną blondynka, trzymając się jedną dłonią za brzuch, co było odruchem jeszcze za czasu ciąży, w której była dosłownie paręnaście godzin temu.

- Miałem jeszcze kwiaty, ale okazuje się, że nie można ich wnosić do szpitala - zaśmiał się zakłopotany, drapiąc się po karku. - Jak mój siostrzeniec? - nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, który cisnął mu się na usta.

- Dobrze zbudowany to na pewno - powiedział, wchodzący do sali chłopak siostry Hiddlestona. - Wszystko dobrze, a ty zasługujesz na medal, bo to dziecko to jeden wielki mutant. - pocałował niebieskooką w czoło, wcześniej odkładając kubek z wodą tuż obok prezentu Toma.

- Co to dokładnie znaczy? - zapytał mężczyzna, patrząc na rudowłosego, który usiadł obok swojej ukochanej, delikatnie głaszcząc jej dłoń.

- O Thomas, nareszcie jesteś! - powiedziała radosnym głosem matka Hiddlestona, idąc w jego stronę żwawym krokiem. Podeszła do niego i z całych sił przytuliła go do siebie, całując go prosto w czoło, zupełnie jakby był jeszcze małym dzieckiem. - Już myślałam, że nigdy nie przyjedziesz - powiedziała z udawaną złością, kładąc swoje dłonie na biodrach i przechylając lekko głowę.

- Jestem mamo, jestem - pomachał głową rozbawiony, wbijając swój wzrok w podłogę.

-Przerwałam wam coś? - zapytała kobieta, przyglądając się uważnie całej trójce. Na jej twarzy znów zawitał rozpromieniony uśmiech.

- Pytałem się Alexa czemu stwierdził, że dziecko jest zmutowane - zaśmiał się, patrząc na swojego szwagra. Jego wzrok, znów wrócił do jego matki, kiedy ta głośno parsknęła i usiadła na krześle tuż obok niego.

- No jak to czemu - powiedziała trochę głośniej, łapiąc swoją córkę za nogę i lekko ją gładząc - To dziecko ważyło prawie pięć kilo - spojrzała z rozszerzonymi oczami na swojego syna, który w ekspresyjnym tempie oddał jej spojrzenie.

- No cóż, zdrowo - stwierdził, wywołując cichy śmiech swojej siostry - Potrzebujesz czegoś? - zapytał kobiety, która wciąż była oparta o wielkie białe poduchy, a pod jej oczami były widoczne ogromne wory, które idealnie pokazywały jej zmęczenie.

- Mam wszystko - powiedziała, klepiąc go lekko po ramieniu. Wzięła głębszy oddech i spojrzała w sufit. Gdyby nie matka Toma ten już wolałby wrócić do domu, żeby kobieta mogła w spokoju odpocząć. Wiedział jednak, że jego rodzicielka nie ma takiego wyczucia i przez najbliższe parę godzin nie pozwoli mu wyjść nawet o krok poza szpital.

- Nic ekscytującego się nie działo i tak siedzimy tutaj od jakiegoś tygodnia, więc wszystko przeszło na spokojnie - powiedział rudowłosy, patrząc się na niebieskookiego, który posłał mu wdzięczny uśmiech - Później będę mógł cię zaprowadzić i zobaczysz Jamesa.

- Z chęcią - zaśmiał się mężczyzna, kiedy słysząc imię swojego siostrzeńca, przez głowę przeleciało mu nazwisko Potter. Musiał przyznać Veronice, że było to bardzo dźwięczne.

- A co u ciebie się działo ostatnio? - zapytała jego siostra, posyłając mu delikatne spojrzenie. Doskonale wiedział, co dokładnie chciała się dowiedzieć, więc unikał tego, jak tylko mógł:

- Wszystko dobrze, mam teraz trochę wolnego od nagrywania, więc mam czas dla siebie.

- A może znalazłeś nowych znajomych albo... no wiesz - kontynuowała tym razem jego matka, na co mężczyzna przewrócił oczami.

- Powiem wam, jeśli cokolwiek będzie. Bo jak na razie ona nic nie pokazuje - powiedział, po czym szybko zacisnął usta, wiedząc, że nie potrzebnie mówił ostatnie zdanie. Obydwie kobiety wydały z siebie dziwne dźwięki ekscytacji i pochyliły się lekko w jego stronę.

- Opowiedz o niej - szepnęła, uśmiechając się półgębkiem jego rodzicielka. Tom posłał jedynie błagające spojrzenie do swojego szwagra, który podniósł dłonie, nie mając zamiaru nawet wdawać się w dyskusje z kobietami.

- W porządku - westchnął niebieskooki, zaciskając swoje usta w cienką linię - Ma na imię Veronica, pracuje w klinice weterynaryjnej, jest przyjaciółką dziewczyny mojego dobrego kolegi z planu - powiedział na jednym wdechu, prostując swoje plecy i będąc przygotowanym na masę pytań, która był pewien, że za moment go zaleje.

- A jaka jest? Jak wygląda? Na jakim jesteście etapie? No opowiadaj - kobieta siedząca na łóżku szpitalnym, uderzyła go lekko w ramię. Posłał jej spojrzenie męczennika, jednak wiedząc, że i tak nic nie wskóra, kontynuował:

- Wydaje mi się, że mogę ją określić jako miłą, ogarnięta i trochę upartą... - przechylił głowę w bok, a kiedy wypowiedział ostatnie słowa, na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech - Jest z Włoch, ma czarne oczy, średniej długości brązowe włosy i jest niska. A co do etapu to na żadnym, jesteśmy przyjaciółmi.

- Jesteś zakochany - zaśmiała, kiedy brat odpowiedział jej na pytanie, a na jego twarzy cały czas widniał charakterystyczne uśmiech - Masz iskierki w oczach, kiedy o niej mówisz.

- Ale cóż, nie ekscytujcie się, jak na razie nic między nami nie ma i nawet się nie zapowiada - stwierdził, wbijając swój wzrok w białe szpitalne płytki, aby nie musieć patrzeć na miny swoich najbliższych, którzy już zapewne planują jego ślub.

- Zawsze możesz sprawić, żeby się zapowiadało - w reszcie zabrał głos świeżo upieczony tata, a widząc zagubione spojrzenie Toma, wyjaśnił - Nic samo z siebie nie przychodzi, musisz zrobić w reszcie jakiś krok. Wiem, że zawsze to kobiety lgnęły do ciebie, ale tym razem to twoja kolej.

Lasagne & Tea || Tom Hiddleston Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz