Rozdział XLVIII

968 87 17
                                        

- Veronica będzie za jakieś 2 godziny - powiedziała Elizabeth, wchodząc do salonu, w którym siedzieli trzej mężczyźni - Nagła sytuacja, jakiegoś psa użądliła osa.

- No cóż, do tej pory mogę poudawać, że nią jestem i zapełnić dziurę w twym sercu - powiedział ze śmiechem Benedict, klepiąc niebieskookiego w ramię, który spojrzał na niego przerażonym wzrokiem.

- Czekaj co? - zapytała brunetka, stając naprzeciwko kanapy, na której Ci siedzieli. - Nie mów, że.... O mój Boże.

- Nic jej tylko nie mów - wstał Tom, ze strachem wymalowanym na jego twarzy - Obiecaj, że nic jej nie powiesz.

- Nie powiem - uśmiechnęła się tajemniczo niebieskooka, siadając na kanapie, co zaraz po niej zrobił wciąż spięty mężczyzna.

- A wiesz może, czy ona coś? - zapytał niepewnie, patrząc na kobietę, która pusto wpatrywała się w stół naprzeciwko niej.

- Czy ona coś, co? - powiedziała spokojnie, wciąż patrząc się w jedno miejsce.

- Coś do mnie czuje - dokończył, poprawiając się w miejscu i wycierając swoje spocone ze stresu dłonie w garniturowe spodnie.

- Nie mam pojęcia - odpowiedziała przekonywająco, w końcu swojej przyjaciółce także obiecała, że nic nie powie.

- Oh, okej - westchnął cicho niebieskooki, kiwając lekko głową.

                            ~~~~~

- Pomogę Ci posprzątać tym razem - zaśmiała się czarnooka, wchodząc do kuchni w domu Hollanda, gdzie Elizabeth myła naczynia po ostatnim wieczorze.

Kobieta posłała jej lekki uśmiech, nie odrywając się jednak od swojej pracy. W tym samym czasie niska brunetka wzięła się za wycieranie i chowanie po szafkach, wszystkiego co przed chwilą umyła niebieskooka.

- O której wczoraj się położyliście? - zapytała się Veronici, kiedy poprzedniego wieczoru uciekła od towarzystwa wcześniej, ponieważ zrobiła się zmęczona.

- Jakąś godzinę po tobie już poszliśmy do pokoi - odpowiedziała, sięgając najwyższą półkę w szafce i wsuwając tam sprawnie ostatnią szklankę - Nie zostawiaj mnie z nimi więcej, zwłaszcza kiedy są pijani.

- Co się stało? - zaśmiała się Liz, wchodząc do salonu i podając przyjaciółce ścierkę do wytarcia stołu, a sama wzięła zmiotkę do podłogi.

- Niby nic złego, ale ich żarty sprawiały, że chciało mi się płakać i to nie ze śmiechu, tylko żałości - odpowiedziała, kręcąc lekko głową i biorąc się do pracy. Zauważyła, że większość rzeczy została już ogarnięta przez Elizabeth i tak naprawdę jest to już końcówka.

- Musisz coś w końcu zrobić w stronę Toma - powiedziała po dłuższej ciszy niebieskooka, kiedy obydwie już wszystko zrobiły i wygodnie rozłożyły się na kanapie.

- Cicho bądź - powiedziała Veronica, patrząc na nią przerażona - On jest w tym domu.

- Boże tyle wczoraj pił, że teraz pewnie będzie spał do dwunastej, więc się nie denerwuj - przewróciła oczami z uśmiechem Elizabeth, patrząc na przyjaciółkę. Nie zależało jej na tym, żeby Tom tego nie słyszał, ponieważ teraz już sama wiedziała, że ten czuję coś do brunetki.

- Z resztą - chrząknęła Veronica, poprawiając się nerwowo na kanapie - Nie wiem, czy on coś do mnie czuję.

- Jeśli nie będziesz próbować, to się nigdy nie dowiesz - klepnęła ją w ramię, posyłając jej pewne spojrzenie, które dało Veronice mały zastrzyk odwagi.

- Zobaczę, nie wiem do końca co mogę zrobić, ale postaram się to trochę ruszyć - posłała jej uśmiech, otulając się mocniej swoim swetrem.

- Cześć - powiedział śpiący Benedict, wchodząc do salonu i siadając obok kobiet z delikatnym uśmiechem - O czym rozmawiałyście?

- O niczym ciekawym tak właściwie - uśmiechnęła się Veronica, udając, że rozmowa sprzed chwili zupełnie się nie odbyła.

- A tak właściwie - uśmiechnął się lekko mężczyzna patrząc prosto w jej czarne oczy - Niechcący podsłuchałem kawałek waszej  rozmowy. W życiu zawsze warto jest zaryzykować, więc nie bój się i działaj. - wyprostował się, wstając i powoli idąc w stronę kuchni. - Uprzedzając, nic nie powiem Tomowi, a tobie życzę powodzenia. A teraz, idę zrobić sobie hebraty.

- Co to było  - szepnęła czernooka patrząc w szoku na swoją przyjaciółkę.

- Myślę, że nie masz co się martwić, nie sądzę, że coś powie Tomowi - powiedziała Elizabeth, patrząc w stronę kuchni w której zniknął wysoki brunet - Ale jest dobry - zaśmiała się, kierując swój wzrok na zszokowaną i lekko przerażoną przyjaciółkę.

- To prawda - prychnęła brunetka, kręcąc głową ze śmiechem.

Przez te dwójkę poczuła się trochę lepiej. Nabrała pewności i postanowiła przed samą sobą, że musi zrobić pierwszy krok. Przecież 9na też musi pokazać swoje zaangażowanie, a nie czekać całe życie aż to ktoś będzie chciał wejść z nią w relacje.

Miała lekkie obawy, jednak kiedy nie spróbuję nie dowie się czy było warto. Postanowiła zaryzykować ich dotychczasowy poziom relacji. Mogła albo wszystko zepsuć, albo mogło jej się udać. Tak bardzo chciała się wreszcie ustatkować w życiu uczuciowym, a czuła że niebieskooki aktor był dla niej idelanym materiałem na partnera życiowego. Teraz tylko trzymała kciuki by ten myślał podobnie.

Lasagne & Tea || Tom Hiddleston Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz