Rozdział XXIV

1K 72 15
                                    

- Już jestem - powiedziała Veronica, wchodząc do salonu, gdzie na granatowej kanapie wygodnie ułożył się niebieskooki.

Kobieta około dwudziestu minut temu, kiedy tylko przyjechali do jej domu, ruszyła w stronę swojej sypialni, aby się przebrać. Nie mogli rozmawiać w tym momencie na temat planu, ponieważ za ścianą znajdowała się blondynka, która w każdym momencie mogła podsłuchać ich rozmowę.

Zresztą niezbyt tego potrzebowali. Obydwoje doskonale znali plan, a teraz po nieudanej próbie zdobycia informacji mieli dość wszystkich sytuacji dnia dzisiejszego.

Czarnooka powoli usiadła tuż obok niego, biorąc w swoje ręce kubek z gorącą malinową herbatą, o której przyrządzenie poprosiła Toma. Siedzieli w ciszy, która nie była dla nich niekomfortowa, a bardziej swobodna i dającą czas na własne przemyślenia.

Mężczyzna przyglądał się niskiej brunetce i cieszył się, że jest już po wszystkim. Wiedział, że następny dzień będzie bardzo podobny, gdyż zobowiązał się do pomocy, nie tylko w dawnej firmie Olivii, ale do momentu, w którym kobieta zdobędzie potrzebne wiadomości.

Uśmiechnął się lekko, kiedy mierząc ją wzrokiem, zauważył za duże, szare dresy oraz męską bluzę, która tym razem natychmiast wziął jako bluzę jej brata. Czuł się o wiele lepiej w towarzystwie Veronici, która była ubrana w wygodne ciuchy, a nie obcisłą sukienkę i co najważniejsze była bez makijażu.

Wiedział, że była to cały czas ta sama osoba, ale ten strój bardziej pokazywał ją. Mimo że podobała mu się w obu wydaniach, siedząc teraz obok niej, zdawał sobie sprawę, iż ona sama czuje się w tym lepiej. A to sprawiało, że jego mięśnie były bardziej rozluźnione i cały ciężar, jaki czuł, uleciał.

- Gdzie byliście? - zapytała, sztucznie się uśmiechając Olivia, która powolnym krokiem weszła do salonu. Zatrzymała się dopiero przy hebanowym stole i zmierzyła ich jadowitym wzrokiem.

- Nie powinno cię to interesować - odpowiedziała jej krótko Veronica, która nie miała humoru na nawet najmniejsze kłótnie. Było to dziwne, ponieważ była ona jedną z tych osób, która czuje się bardziej pewnie w sprzeczkach. Zawdzięczała to silnemu charakterowi, który odziedziczyła po swoim ojcu, oraz dużej fali pomysłów - co pomagało w ciągłych pomysłach na nowe argumenty - co zabrała od swojej kochanej mamy.

- A myślę, że powinno, skoro chodzi o mnie - syknęła i podchodząc do niej, złapała ją za rękę. Blondynka silnym szarpnięciem pociągnęła Veronice, powodując j,ej gwałtowne wstanie na proste nogi. Brunetka spojrzała jej prosto w oczy, nie mając zamiaru okazać żadnej słabości. Nie zamierzała również bić się z wyższą kobietą, według niej takie zachowanie podchodziło pod osoby źle wychowane. - Śledziliście moją siostrę - przyciągnęła ja do siebie, cały czas mierząc ją wściekłym spojrzeniem - I co myślałaś, że jest taka głupia? Coś ci cię chyba nie udało - wydęła dolną wargę, mówiąc te słowa tonem, który przeważnie kieruję się do małych dzieci.

- Nawet jeśli mi się nie udało, to nie myśl, że nie mam czegoś w zapasie - uśmiechnęła się, próbując zachować jak największy spokój w swoim głosie. Wiedziała, że wytrąca to z równowagi drugą osobę i to bardzo szybko.

- Nie to ty słuchaj - puściła jej rękę, na której pozostał czerwony ślad i popchnęła ją do tyłu, co spowodowało uderzenie łydek kobiety o miękki materiał kanapy. - Nie wyjdzie ci to, choćby nie wiem co - uśmiechnęła się szeroko, unosząc jedną brew - I właśnie dlatego chciałabym ci coś zaproponować. Powiesz mi jak pozbyć się Elizabeth, a ja pomogę ci w znalezieniu brata.

- Skąd wiesz - warknęła Veronica, zaciskając swoje dłonie w pięści - Z resztą nieważne, nie powiem Ci nic o Liz, możesz sobie pomarzyć.

- Nie chciałabyś znaleźć braciszka? - przechyliła głowę, 'niewinnie' się uśmiechając - Biedny Teodoro, uciekł z domu, a jego rodzina go nawet nie szuka, mimo że to wszystko przez nich - zrobiła smutną minę, kręcąc lekko głową - Ile miałby teraz lat? 22?

- O co chodzi? - przerwał im Tom, który do tej pory pozostawał w ciszy. Podszedł do brunetki i objął ją ramieniem, kiedy zobaczył w jej czarnych oczach, zbierające się łzy. Pogładziła lekko jej rękę i przyciągnął do siebie, kierując swój wzrok na blondynkę, która uśmiechała się przebiegłe.

- Nie wiesz? - spojrzała na niego, cicho prychając - sześć lat temu, trzy lata młodszy brat Veronici, uciekł z domu, bo miał ich dość i to głównie przez nią. A oni nadal myślą, że wróci i nawet go nie szukają. Biedny Teo od paru lat siedzi i ćpa amfetaminę ze swoimi kolegami - zaśmiała się, widząc zdziwioną minę niskiej kobiety.

- Ćpa amfetaminę? - zapytała cicho, przyglądając się kobiecie. Jednak tego, co zrobiła, nie spodziewał się nikt - najzwyczajniej w świecie prychnęła śmiechem - Nie mam pojęcia, skąd wiesz, że uciekł z domu - odparła, po czym nie dając dojść Olivii do słowa, kontynuowała - Ale nie mógłby brać amfetaminy. Jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć wszystko o mojej rodzinie, to wiedz, że każdy ma odziedziczone nadciśnienie. Jeśli zażywałby parę lat amfetaminę, to już by nie żył - syknęła, podchodząc do blondynki i patrząc prosto w jej brązowe tęczówki. Odetchnęła głęboko, starając się opanować złość i z powrotem zaczęła mówić - Nigdy więcej tego nie rób - przełknęła ciężko ślinę, a jej ręce zaczęły lekko drżeć - Nigdy nie próbuj mi wmawiać, że to przeze mnie skoro ja nic nie mogłam zrobić! Nie próbuj mnie szantażować zamyślonymi faktami o moim bracie! - krzyknęła, a niebieskooki w trakcie jej mowy, widząc jej roztrzęsienie, złapał ją w talii i oparł swój umięśniony tors o jej plecy. Zaczął również szeptać cicho uspokajające i pocieszające słówka.

Obydwoje przez jej krzyk nie usłyszeli bardzo ważnej rzeczy - otwierania drzwi. Na ich nieszczęście Olivia wyłapała trzask zamka. Kiedy usłyszała kroki, uderzyła z całej siły sama siebie ręką w policzek i upadła na ziemię. Tom i Veronica byli zszokowani jej ruchem, jednak wszystko zrozumieli, kiedy w wejściu do salonu pojawiła się Elizabeth wraz z Hollandem.

Co mógł pomyśleć sobie młody aktor, który widział ich w takiej sytuacji. Słyszał - według niego - wściekły krzyk czarnookiej, plask, przypominający uderzenie w policzek i upadek czegoś ciężkiego na podłogę.

Co mógł sobie pomyśleć, kiedy wchodząc do przestronnego salonu, zobaczył Toma przytrzymującego brunetkę, a przed nimi leżącą na podłodze Olivię, która trzymała się za czerwony policzek.

- Co tu się do cholery dzieje?

Lasagne & Tea || Tom Hiddleston Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz