Rozdział XXXIV

1K 71 9
                                    

- Poczekaj tutaj, a ja pójdę po zakupy do samochodu - sapnął Tom, pomagając Veronice usiąść na krześle przy kuchennym stole.

Kobieta kiwnęła jedynie głową, biorąc głęboki oddech i poprawiając niesforne kosmyki włosów, które opadły na jej czoło. Już po chwili przetarła zmęczoną twarz, która jak podejrzewała była krwiście czerwona, przez panujące nad jej organizmem zmęczenie.

- Jestem już - powiedział z lekkim nadal, po czym położył trzy wypełnione po brzegi papierowe torby na biały blat.

Odwrócił się w stronę brunetki, opierając się jedną ręką o jasną powierzchnię i przyglądając się jej. Szybko jednak otrząsnął się ze swojego zamyślenia i zagryzając wargę, zaczął wyciągać zakupione przez nich produkty.

- Muszę dzisiaj trochę posprzątać - stwierdził, usilnie próbując przerwać ciszę, która z każdą sekundą stawała się dla niego coraz bardziej irytująca.

- Mogę Ci jakoś pomóc? - zapytała cicho czarnooka, w spokoju przyglądając się każdemu najmniejszemu i płynnemu ruchowi mężczyzny. Posłała w jego stronę lekki uśmiech, kiedy tylko spojrzał na nią swoimi niebieskimi tęczówkami.

- Możesz dotrzymać mi towarzystwa - zaśmiał się, wracając do opróżniania ciemnobrązowych toreb.

- To masz gwarantowane - odwzajemniła jego radosny śmiech, kręcąc lekko głową na boki. Odwróciła wzrok, uświadamiając sobie, że wlepia swój wzrok w mężczyznę zdecydowanie za długo.

Wyjęła ze swojej torby telefon, przeglądając swoje media społecznościowe. Wchodząc na jedne z nich, uśmiechnęła się szeroko, widząc Toma wraz z Elizabeth, którzy mocno się do siebie przytulali.

Podniosła głowę, kiedy usłyszała głośne chrząknięcie. Spojrzała pytająco na mężczyznę, który z założonymi rękoma, opierał się o lodówkę.

- Pytałem, czy idziesz, bo zaczynam sprzątanie od salonu - uśmiechnął się półgębkiem, przyglądając się jej uważnie. Kobiety pokiwała głową, powoli wstając i opierając się o stół.

Posłała w stronę niebieskookiego przyjazny uśmiech, kiedy ten podał jej kule, pomagające jej w chodzeniu. Wolnym krokiem ruszyli w stronę salonu, a Veronica, już po paru krokach mogła usiąść na wygodnej, białej kanapie.

Układając się w pozycji leżącej i wkładając jedną z poduszek pod zagipsowaną nogę, spojrzała na mężczyznę, które z głębokim westchnięciem przyglądał się każdej części pomieszczenia.

- Nie wiesz, od czego zacząć? - zapytała, powstrzymując cisnący się na jej usta szeroki uśmiech.

- Tak - zaśmiał się, skupiając swój wzrok na czarnookiej i drapiąc się po karku. - Chyba wytrę najpierw kurze - wzruszył ramionami i zaciskając wargi, wyszedł z pomieszczenia, aby udać się po potrzebne mu rzeczy.

Brunetka zamknęła oczy i nie otworzyła ich nawet, jak mężczyzna wrócił do pokoju. Skupiła się na wsłuchiwaniu w każdy najmniejszy brzdęk podnoszonych przez Toma złotych ozdób, które dawały uroku białemu pomieszczeniu.

Psiknięcie, przetarcie, brzdęk. I tak w kółko. Wszystkie dźwięki wydawały jej się nieskończoną ciągłością, która z dodatkiem spokojnego wieczora, wydawały się cudowną i uspokajającą mieszanką.

Niestety ten cudowny ciąg przerwał charakterystyczny dla Veronici, bzyk i uderzanie czegoś małego o sufit. Otworzyła jedno oko, a kiedy tylko zauważyła obijającą się o biały sufit ćmę, energicznie podniosła się do pozycji siedzącej. Zacisnęła wargi w cienką linię, patrząc na niezbyt wielkiego owada, który wleciał do pomieszczenia przez otwarte okno, kierując się do zapalonego żylandora.

- Co się stało? - zapytał Tom, przerywając czyszczenie mebli i spojrzał na kobietę, która głęboko oddychając, wpatrywała się w sufit.

- Ćma - szepnęła, przełykając ślinę, a mężczyzna dopiero wtedy zobaczył małe stworzenie, które bezradnie uderzało o białą powierzchnię.

Zaśmiał się lekko, kręcąc głową i powoli podszedł do kanapy, na której siedziała kobieta. Stanął na białym materiale i lekko się wychylając, złapał ćmę w dwie dłonie. Zeskoczył z mebla i podchodząc do uchylonego okna, wypuścił owada na zewnątrz. Odwrócił się z powrotem do kobiety, która wyglądała, jakby w tym momencie odeszły wszystkie jej troski.

- To tylko ćma - odparł, wracając do sprzątania w pomieszczeniu, a brunetka do leżenia na wygodnej kanapie.

- Na świecie jest mało rzeczy, których się boję. Nawet pająki zniosę - szepnęła cicho, przyglądając się pracującemu mężczyźnie - Ale ciasne pomieszczenia i ćmy od zawsze mnie jakoś przerażały.

- Każdy może bać się czegoś innego - pokiwał głową, posyłając w stronę Veronici lekki, pocieszający uśmiech.

- A ty się czegoś boisz? - spytała cicho, przyglądając się jego rekacji.

- Chyba nie - zaśmiał się nerwowo, szybciej pocierając mokrą ścierką o zakurzoną półkę obok telewizora.

- Możesz mi powiedzieć - kiwnęła zachęcająco głową i uśmiechnęła się lekko, aby dodać mu otuchy.

Niebieskooki westchnął głośno, pozostawiając jej propozycję bez odpowiedzi. W odbiciu lusterka widział, jak kobieta przyglądała mu się ze zmarszczonymi brwiami. Po chwili jednak głośno westchnęła i zamykając oczy, odchyliła głowę w tył.

- Chyba od zawsze bałem się, że może mi się nie udać - powiedział, zagryzając wargę i tylko w odbiciu lusterka zobaczył jak brunetka opiera się na łokciu i czeka na kontynuacje - Z aktorstwem, kiedy jeszcze na początku występowałem w teatrze. Zawsze chciałem być w jakimś filmie i moim największym strachem była porażka. To, że pewnego dnia spojrzę mojej rodzinie w oczy i powiem, że pomimo straconego czasu na studiach aktorskich, na różnych występach... - zawahał się, zupełnie jakby wszystkie jego zmartwienia sprzed lat powróciły. Wziął jednak głęboki, urywany oodech i cicho, kontynuował: - To wszystko poszło na marne. Do tej pory staram się robić wszystko najlepiej jak potrafię i osiągać takie sukcesy, które będą mnie zadowalały.

- Jesteś zadowolony z tego co masz teraz? - zapytała, marszcząc lekko brwi. Odpowiedź Toma lekko ją zdziwiła, gdyż raczej miała go za osobę, która zawsze była pewna tego co robi. Teraz jednak wiedziała, że każdego mogą dopaść wątpliwości.

- Jeśli chodzi o karierę to tak. A o inne aspekty, to chciałbym trochę pozmieniać. - uśmiechnął się lekko i zagryzając wargę usiadł obok kobiety, kładąc jej nogi na swoje kolana.

- Na przykład?

- Wiesz za każdym razem, kiedy wracam do mojego apartamentu mam nadzieję, że ktoś mnie przywita. Najzwyczajniej w świecie podejdzie do mnie i zapyta jak było na planie. - spojrzał na sufit, a na jego twarzy pojawił się rozmarzony uśmiech. - Pocałuje mnie, a chwilę potem będę trzymał w ramionach małe dziecko, które będzie się cieszyło, że tata wrócił już z pracy i mogą razem pójść na spacer albo pograć w gry.

- Brakuje Ci twojej własnej rodziny - powiedziała ze zrozumieniem Veronica, przyglądając się że skruchą niebieskookiemu - Jestem od ciebie trochę młodsza, ale wiedz, że mi również tego brakuje.

- To jest ta najgorsza część - zaśmiał się żałośnie, gładząc jej nogę, aby się uspokoić - Mam trzydzieścisześć lat i nawet nie mam żadnej partnerki. Kiedy razem z chłopakami wracamy z Atlanty, wszyscy mówią jak nie mogą się doczekać, aby przytulić swoje dzieci i spotkać żony. Tymczasem ja mogę jedynie powiedzieć, że chciałbym wreszcie zobaczyć mojego  psa i to koniec.

- Kiedyś napewno kogoś znajdziesz. Myślę, że w twoim przypadku nie będzie trudno kogoś w sobie rozkochać, musisz tylko znaleźć odpowiednią osobę, którą obdarzysz tym uczuciem.

Tom pokiwał głową, zamykając swoje zmęczone powieki. Przez jego głowę przelatywały tysiące myśli i każda z nich była skierowana do kobiety. Miał ochotę powiedzieć jej co do niej czuje, jednak chciał to zrobić w momencie, w którym miałby pewność, że odwzajemnia ona jego uczucia.

Lasagne & Tea || Tom Hiddleston Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz