Rozdział XII

1.2K 84 5
                                    

Pierwszy, drugi a w końcu trzeci sygnał. To słyszała Veronica, która, przygryzając wargę, dzwoniła do Toma. Od ich ostatniego spotkania minęły trzy dni, a mężczyzna ani razu się nie odezwał. Brunetkę lekko to zmartwiło, ponieważ była przyzwyczajona, że każdy dzwoni do niej co najmniej raz na dwa dnii. Robiła to Elizabeth, jej rodzice oraz rodzeństwo, przyzwyczajone do nawyku kobiety, iż musiała wiedzieć czy wszystko z nimi i u nich w porządku. Podejrzewała, że Tom, który znał ją od niedawna, może nie odbierać od niej telefonu z dwóch powodów: pierwszy, że niebieskooki ma inne podejście z dzwonieniem do innych niż ona, oraz drugi, gorszy od poprzedniego, gdzie miał do niej pretensję o jej wypowiedź na temat prywatności aktorów. Fakt, że kłótnia ta wystąpiła podczas ostatniego spotkania, jedynie utwierdzał ją w tym przkonaniu, co bardzo martwiło ją, gdyż nie chciała psuć swoich relacji z aktorem, którego polubiła.

Kiedy usłyszała dźwięk poczty głosowej, westchnęła ciężko, rzucając swój telefon na wielkie łóżko, znajdujące się około czterech metrów od niej. Jeszcze chwilę siedziała na krześle przy swoim białym biurku pocierając bladą twarz rękoma, po czym wstając, ruszyła w stronę kuchni, znajdującej się naprzeciwko sypialni.

Wyjęła z lodówki swój ulubiony sok pomarańczowy oraz, biorąc szklankę z szafki nad zlewem, nalała zimny napój do naczynia. Odwróciła się w stronę wejścia do pomieszczenia, napierając swoimi biodrami na krawędź blatu. Spojrzała w stronę  stołu zbudowanego z ciemnego drewna, przy którym znajdowały się cztery tego samego odcieniu krzesła. Zagryzła wargę, powoli uświadomiając sobie, że jej myśli podążają w złym kierunku. Niestety było już za późno, a przed jej oczami pojawił się obraz swojej wymarzonej przyszłości, w której wraca po pracy a przy tym stole siedzi jej mąż wraz z trójką roześmianych dzieci - doma chłopcami i jedną dziewczynką. To była jej najlepsze wyobrażenie przyszłych lat, do których, jak na razie, było daleko. Kobieta nie potrafiła nawet znaleźć swojej drugiej połówki, a co dopiero myśleć o dzieciach, a nawet ich płci czy imion.

Jej przemyślenia przerwało burczenie  brzucha, które, z minuty na minutę, dokuczało jej coraz bardziej. Położyła delikatnie na nim swoją drobną dłoń, kierując swój wzrok na prawie dwu metrową, srebrną lodówkę. W mgnieniu oka znalazła się przy niej, przeglądając uważnie jej zawartość.

Gdzieś na trzeciej półce zauważyła resztkę lazanii, pozostałej jeszcze z  wczorajszego obiadu. Po dłuższych zastanowieniach, postanowiła zjeść gotowy już posiłek, zamiast gotować nowego obiadu. Stwierdziła również, że przygotowana już lazania, gdy tylko poleży trochę dłużej, zepsuje się, a teraz przynajmniej nie musi marnować czasu na sporządzanie nowego pożywienia.

Była już godzina popołudniowa, na co wskazywały ciepłe promienie słoneczne zauważalne zza kuchennego okna, a Veronica, w ciągu całego dnia, nie zjadła nawet okruszka chleba.

Wyjęła opakowanie owinięte przezroczystą folią, w którym idealnie mieściło się gotowe danie. Odwinęła delikatnie folie, po czym wyrzuciła ją do kosza stojącego tuż przy wyjściu z pomieszczenia.

Lekko schylając się nad gładkim blatem, wsadziła gotowy posiłek do srebrno-matowej mikrofalówki. Ustawiła urządzenie na trzy minuty, i usiadła na jednym z krzeseł, zmęczona opierając swoją głowę o wyprostowaną rękę.

Zerwała się z miejsca, stając na wyprostowanych nogach i spoglądając w stronę wyjścia z kuchni, gdy tylko usłyszała dzwonienie telefonu, znajdującego się na łóżku w sypialni. Ruszyła do pomieszczenia, mając duże nadzieję, że nadawcą okaże się niebieskooki, do którego nie mogła się dodzwonić.

Podbiegła do wielkiego łóżka, trzaskając wcześniej drzwiami swojego pokoju, oraz rzuciła się na nie, w taki sposób, że położyła się na nim brzuchem. Wzięła swój czarny telefon do ręki, odwracając go o sto osiemdziesiąt stopni, aby zobaczyć kto przerwał jej bezczynne siedzenie połączone z przygotowywaniem posiłku.

Uśmiechnęła się z ulgą, widząc imię aktora wyświetlone na ekranie. Patrzyła się chwilę, z wielkim uśmiechem na wyświetlacz urządzenia, niczym zakochana nastolatka, która nie wiedziała co zrobić, gdy chłopak który jej się podoba do niej napisał.

Pokręciła lekko głową na boki, po czym przesunęła w prawo palcem po ekranie, najeżdżając na zieloną ikonę słuchawki. Westchnęła z dziwnym uczuciem ulgi i przyłożyła telefon do ucha.

- Veronica? Dzwoniłaś, coś się stało? - spytał mężczyzna zmartwiony. No tak, dzwoniła trzy razy pod rząd, gdy w końcu uświadomiła sobie, że nie ma to większego sensu.

- W sumie to nie - przyznała z lekkim zawstydzeniem - Po prostu, przeważnie każdy do mnie dzwoni raz na jakiś czas, aby powiedzieć czy żyje, a ty nie dzwoniłeś i pomyślałam, że może uraziłam cię ostatnio, wiesz w tedy u Hollandów - westchnęła ciężko, przygryzając swoją wargę, a po chwili poczuła metaliczny posmak krwi. Wyrzuciła z siebie wszystkie swoje obawy, prosto z mostu, nie myśląc zbyt wiele nad tym, co mężczyzna może sobie o niej pomyśleć.

- Nie, spokojnie, nie uraziłaś mnie, każdy może mieć własne zdanie - zaśmiał się słysząc słowotok kobiety - A jeśli chodzi o to czy żyję, to jak słyszysz żyję i mam się dobrze. Przepraszam, że nie odbierałem ale bawiłem się lalkami z chrześnicą.

- Ou - wymsknęło się dwudziestopięciolatce - Nie wiedziałam, że masz spotkanie rodzinne, nic chciałam przeszkadzać - nagle całe ciało brunetki spięło się w myśli, że musiała przerwać rozmowy rodzinne aby poświęcić jej czas.

- Tak właściwie, to nie jest to spotkanie rodzinne - odparł, niechcąc aby kobieta miała, chociaż najmniejsze, wyrzuty sumienia i wiedząc jak ważna była dla niej kwestia rodzinna - Moja siostra poprosiła abym zajął się jej córka, w tym moją chrześnicą, przez tydzień bo wyjechała ze swoim mężem za granicę.

- Nie wiedziałam, że robisz w wolnych godzinach za nianię do dzieci - zaśmiała się, co niebieskooki szybko odwzajemnił - A ile ma lat? - spytała ciekawa, a gdzieś w zaciszu swojego domu usłyszała dźwięk mikrofali, wskazujący, że jej pierwszy dzisiaj posiłek, właśnie był gotowy.

- Dziewięć, mały z niej urwis ale kochany - zaśmiał się - Wiesz co, obiecałem jej, że pójdziemy jeszcze na plac zabaw po obiedzie, a właśnie skończyła jeść więc musiałbym już kończyć.

- Okej, tylko.. Tom? - spytała się mając nadzieję, że mężczyzna zrozumie ją i jej dziwne potrzeby.

- Tak? - spytał, a Veronica mogła przysiądz, że w tym momencie na jego twarzy widnieje ten cudowny, charakterystyczny szeroki uśmiech, który tak bardzo poprawiał wszystkim humor.

- Dzwoń conajmniej raz na dwa dni. Proszę.

Lasagne & Tea || Tom Hiddleston Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz