Rozdział XXVIII

1K 67 14
                                    

- Spakowałaś wszystko? - zapytał Tom, przyglądając się swojej dziewczynie, która pospiesznie zakładała na siebie białe trampki.

- Tak - westchnęła, prostując swoje plecy i łapiąc za rączkę do swojej żółtej walizki. Spojrzała na przyjaciółkę, która stała, oparta o ścianę z lekkim uśmiechem, mierząc parę. - Wystarczy, jak będziesz je podlewać raz dziennie - posłała w jej stronę lekki uśmiech, który poszerzył się w momencie, kiedy brunetka przewróciła oczami. Niebieskooka podeszła do niej, po czym objęła ją lekko. Veronica natychmiast odwzajemniła gest, lekko gładząc ją po plecach.

- Dam radę, gadasz, jakbyś zostawiała mi dzieci, a nie roślinki - zaśmiała się, odsuwając od siebie brunetkę i posyłając jej pogodne spojrzenie - Idźcie już, bo się spóźnicie - odparła, kierując swój wzrok w stronę czekoladowookiego, który powoli zaczynał się niecierpliwić.

- Okej - kiwnęła głową, zagryzając z głośnym westchnięciem wargę - Będziemy codziennie dzwonić, do zobaczenia. - pożegnała się, wychodząc za domu na świeże poranne powietrze. Było bardzo wcześnie, dzięki czemu utrzymywał się lekki, przyjazny chłodek.

- Cześć - powiedziała razem z młodym aktorem, na co posłali sobie lekkie uśmiechy.

Już po chwili czarnooka obserwowała odjeżdżającą samochodem przyjaciółkę, która machała jej przez szybę pojazdu. Odwzajemniła gest, lekko kręcąc głową i chowając się wewnątrz potulnego wnętrza.

Odetchnęła głęboko, próbując odpędzić zmęczenie, jakie opanowało jej ciało. Tego dnia musiała wstać bardzo wcześnie, aby Liz mogła przekazać jej klucze do domu oraz, aby mogły się pożegnać.

Kiedy tylko opadła na wygodny tapczan jęknęła, czując ogromne niewyspanie. Oparła głowę o zagłówek białego materiału, przymykając oczy.

Zastanawiała się, czy dwa tygodnie nieobecności jej przyjaciółki zlecą szybko, czy raczej będą się potwornie dłużyć.

Kiedy zauważyła, że przysypia, postanowiła udać się do pokoju, w którym Elizabeth zaproponowała jej tymczasowe zamieszkanie. Idąc, zauważyła jednak kartkę na stole, która była cała zapisana.

Podeszła do niej, marszcząc swoje brwi z zaskoczenia. Parsknęła jednak śmiechem, kiedy przeczytała przeznaczoną dla niej wiadomość.

Podlałam dzisiaj wszystkie kwiaty oprócz tych nad schodami. Drabina jest w schowku na miotły, woda z odżywką również.

Chciała mieć to jak najszybciej z głowy, więc ruszyła w stronę małego schowka pod schodami. Szybko wyjęła potrzebne jej rzeczy i pojawiła się na ciemnych schodach.

Położyła na nich specjalną drabinę i lekko nią potrząsnęła, sprawdzają jej stabilność. Kiedy zauważyła, że sprzęt pozostaje w miejscu i tylko lekko się kiwa, weszła ostrożnie na niego, cały czas trzymając się wyższych schodków.

Będąc na samej górze, podlewała powoli wszystkie kwiaty, których nazw za żadne skarby by nie wymieniła. Niezbyt rozumiała sens trzymania tak wielu roślin, ale nigdy nie komentowała gustu swojej przyjaciółki.

Kiedy wszystkie kwiaty dostały swoją wodę, znów ostrożnie zaczęła stawiać kroki w dół. Zapomniała jednak o jednym. Jej zmęczenie często przejawiało się rozkojarzeniem bądź dziwnymi, niezbyt zrozumiałymi odruchami.

I takim sposobem chwilę później, kiedy znajdowała się koło metr nad schodami, jej noga poślizgnęła się. Kobieta upadła na schody, zjeżdżając po nich. Kiedy tylko znalazła się na dole, cały dom został wypełniony krzykiem prawdziwego bólu.

Przerażona spojrzała na swoją nogę, która niemiłosiernie bolała i zauważyła nienaturalnie wygiętą prawą nogę.

Szybko zacisnęła wargi, aby żaden dźwięk, dający upust jej bólowi, nie opuścił jej warg. Jej powieki również mocno się zacisnęły, a spod nich wyleciało kilka pojedynczych łez, które starała się powstrzymać. Zagryzła zęby, czując, jak cały czas przychodzą kolejne fale bólu, niedające jej racjonalnie myśleć.

Dopiero po paru chwilach, uświadomiła sobie, że musi wezwać pomoc. Inaczej przez najbliższe godziny będzie leżała na podłodze, doznając coraz to gorszych tortur.

Przesuwając się po podłodze i opierając cały swój ciężar i siłę na drżących rękach, starała się dotrzeć do salonu, w którym zostawiła swój telefon. Cały czas mocno zaciskała zęby, kiedy każdy jej ruch tylko potęgował ból złamanej nogi.

Kiedy była już w salonie, rozejrzała się uważnie, zupełnie tak jakby cała jej pamięć opuszczała powoli jej umysł. Na stole zauważyła jednak czarne urządzenie i natychmiast znów szurając swoim ciałem po szarych panelach, próbowała z całych sił się tam dostać.

Będąc przy stole, odetchnęła głęboko i prostując ręce w łokciach, próbowała jedną dłonią sięgnąć po telefon.

Kiedy tylko poczuła chłodne szkło, od razu opadła na miękki dywan będący pod stołem i odblokowała urządzenie.

Chwilę zastanowiła się, gdzie powinna zadzwonić. Gdyby była świadoma wszystkiego, co się dzieje, wybrałaby numer na pogotowie. Teraz natomiast jedyne co wiedziała, to to, że nie może dzwonić do Liz, ponieważ ta ma ważniejsze sprawy.

Zadzwoniła więc do jedynej osoby, która przyszła jej na myśl, iż będzie ona chętna do pomocy. Przełykając ślinę i opierając swoje zmęczone plecy o jedną z nóg stołu, wybrała numer znajdujący się na liście jej kontaktów. Już po paru sygnałach usłyszała halo, które wydawało jej się w tym momencie bardzo ciche. Zacisnęła jednak powieki i drżącym głosem szepnęła do głośnika w swoim telefonie:

- Tom? Spadłam ze schodów i złamałam nogę. Jestem u Hollanda. Widzę wszystko podwójnie. Pomóż... proszę - w jej oczach znów pojawiły się łzy, a po drugiej stronie usłyszała głos, który był zupełnie jak obraz wszystko w okół - rozmazany.

~~~~~

- Dziękuję - powiedziała zmęczona czarnooka, kiedy z pomocą wyższego mężczyzny usiadła na tapczanie w domu Liz i Toma.

- Nie masz za co - uśmiechnął się, wychodząc spod jej ramienia, które pomagało mu ją przytrzymać - Ale muszę przyznać, że mnie wystraszyłaś - przyznał, a kiedy zauważył, że kobieta chce poprawić swoją pozycję, podszedł do niej i jej pomógł. Uniósł delikatnie jej nogę, na której spoczywał ciężki gips i położył ją, tak, aby brunetka mogła ułożyć się wygodniej.

- Przepraszam, mogłam zadzwonić na pogotowie, ale niezbyt wtedy myślałam co robię - powiedziała lekko zawstydzona, patrząc na swoje dłonie i jawnie unikając wzroku niebieskookiego.

- Jest dobrze - odparł, lekko szturchając ją w ramię, aby uświadomić jej, że nie widział nic złego w tym, że zadzwoniła właśnie do niego - Teraz przynajmniej spędzimy trochę czasu razem - zaśmiał się, przyglądając się reakcji kobiety. Odetchnął z ulgą, kiedy posłała w jego stronę przyjazny uśmiech, który jasno pokazywał, że jego codzienne towarzystwo przez najbliższe dwa tygodnie, nie będzie jej przeszkadzać w najmniejszym stopniu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć wszystkim!
Od jutra zacznie się tygodniowy maraton w mojej drugiej książce 'Saturn'. Przypominam jeśli ktoś interesuje się kryminałami, jest to idealna książka dla was. Zachęcam do czytania!
VCzarnaMambaV

Lasagne & Tea || Tom Hiddleston Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz