Rozdział X

1.3K 89 17
                                    

- Veronica? - zapytał męski, głęboki głos z cudownym brytyjskim akcentem, kiedy tylko czarnooka odebrała swój dzwoniący telefon.

- Tom? To ty? - spytała, chodź nie musiała słyszeć odpowiedzi, aby być pewną tego iż jest to w stu procentach niebieskooki mężczyzna.

- Tak, to ja. Obudziłem cię? - zapytał, ze względu na w miarę wczesną godzinę. Co prawda, o brunetce nigdy nie można było powiedzieć, że jest rannym ptaszkiem, ponieważ zawsze lepiej funkcjonowało jej się w nocy, ale zmieniło się to od momentu pójścia na studia.

- Nie spokojnie, szykowałam się do pracy. - uśmiechnęła się kobieta, mimo że Tom i tak nie był w stanie jej teraz zobaczyć.

- A o której kończysz? - spytał, a gdzieś w tle usłyszała głośne  szczekanie, należące prawdopodobnie do psa aktora. - Umówiłem się z Tomem i zadzwoniłem się zapytać czy też dzisiaj do niego przyjdziesz, on się zgodził.

- Ja kończę o szesnastej. A na którą się umawiliście? - odpowiedziała na pytanie mężczyzny, przyglądając się rozpisce godzin pracy w swoim notesie.

- Na siedemnastą, bo Elizabeth dopiero w tedy będzie w domu po pracy, a on po nią przyjeżdża.

- No to najwyżej trochę się spóźnię, mam jakoś godzinę autobusem, a przyjeżdża dziesięć po - rozkład autobusów znała na pamięć, nie tylko w stronę swojego domu, ale również do domu najlepszej przyjaciółki. Co się dziwić, kiedy tylko Tom z Elizabeth zamieszkali razem, była ona ich najczęstszym gościem.

- To ty jeździsz autobusem? - spytał zdziwiony mężczyzna - Boże, faktycznie przecież do Wesołego Miasteczka też nim jechałaś - odparł przypominając sobie ich pierwsze spotkanie, na które Veronica spoźniła się przez przegapienie swojego przystanku - Powinienem wczoraj był cię odwieźć do domu, przepraszam, nie przemyślałem tego.

- Spoko, nic się nie stało, zawsze wracam autobusem i daję jakoś radę - zaśmiała się cicho oraz wzięła mężczyzne na głośnomówiący aby w spokoju uczesać swoje, poplątane po całej nocy, włosy.

- Dzisiaj po ciebie przyjadę i pojedziemy do Toma, tak będzie szybciej, a przynajmniej się odwdzięcze - kobietę nawiedziła myśl, iż Tom był prawdziwym Brytyjczykiem - I nie mów, że nie trzeba, bo trzeba.

- Nie mam nic do powiedzenia - bardziej stwierdziła niż zapytała czarnooka, przechylając głowę lekko w bok oraz próbując związać swoje włosy, co jak się okazuję, nie było najłatwiejszym zadaniem.

- Będę czekał przed kliniką - zaśmiał się na komentarz kobiety - A teraz przepraszam ale muszę kończyć, do zobaczenia. - pożegnał się z brunetką.

- Pa pa - odpowiedziała pospiesznie, po raz czwarty ściągając gumkę z włosów. Natychmiast rozsypały się one na jej ramionach. Ręce dwudziestopięciolatki zaczynały już boleć o drżeć, od ciągłego unoszenia rąk. Dziwiła się sobie jak można nie radzić sobie z tak prostą czynnością jak wiązanie włosów w kucyka.

Dopiero za szóstym razem, efekt jej pracy był w miarę zadowalający. Dziewczyna oparła dłonie o umywalkę, wzdychając lekko - najgorsze dziesięć minut jej życia.

~~~~~

- Wychodzę! - po klinice rozniósł się krzyk brunetki, skierowny do jednej z koleżanek, z którą pracowała.

Przed wyjściem zdążyła się jeszcze przebrać, co przeważnie nie udawało się ze względu na bieg, który musiała wykonać aby zdążyć na autobus. Tym razem miała czas aby na spokojnie zamienić swój strój do pracy, na krótkie spodenki oraz za dużą bluzę jej brata.

Kiedy tylko stanęła na betonowych płytkach chodniku, rozejrzała się poszukując znajomej twarzy. Dopiero po chwili, udało jej się wychwycić wzrokiem mężczyzne ubranego w zwykle dżinsowe spodnie i bluzę z kapturem, narzuconym na głowę. Prócz tego na jego twarzy znajdowały się czarne okulary przeciwsłoneczne. Stał on oparty o maskę swojego samochodu, trzymając w jednej ręce kawę i przeglądając coś w swoim telefonie.

Veronica podbiegła do mężczyzny, a kiedy stanęła około metr od niego, uniósł on głowę i, jak na zawołanie, uśmiechnął się.

- Przepraszam, że musiałeś czekać, ale chciałam się jeszcze przebrać - powiedziała na przywitanie.

- Nic się nie stało - uśmiechnął się, jeśli to możliwe, jeszcze szerzej. - Kupiłem ci mrożoną kawę, bo przyjechałem trochę wcześniej - podał jej napój, polany dodatkowo bitą śmietaną.

- Nie musiałeś, ale dziękuję - przyjęła kawę kręcąc lekko głową.

- To jak jedziemy? - spytał patrząc jej prosto w oczy z uniesionym prawym kącikiem ust, i przechyloną lekko w bok głową.

- Pewnie - kiwnęła głową i skierowała się w stronę wejścia do auta. Tom poszedł zaraz za nią otwierając jej drzwi, co skomentowała lekkim śmiechem.

Obydwoje w tym momencie zastanawiali się, co się z nimi działo. Z jednej strony nie czuli do siebie nic więcej niż przyjacielskiej sympatii,  z drugiej natomiast chcieli spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, a kiedy już to następywało nie potrafili powstrzymywać się od, cisnącego się na usta, uśmiechu.

Kiedy byli w połowie drogi, Tom zwrócił większą uwagę na jej ubiór. Zmarszczył brwi, kiedy zobaczył za dużą, czarną i męską bluzę. Poczuł się lekko dziwnie, ponieważ do tej pory był pewny, że kobieta jest singielką. Gorąco opanowało jego ciało, gdy zastanawił się nad swoimi myślami, które spadały na nieodpowiednie tory. Przecież znał ją około trzech tygodni, a już obdarzył ją tak wielkim zaufaniem i sympatią. Wmawiał sobie iż była to zwykła ludzka ciekawość.

- Kogo to bluza? - palnął zanim zdążył cokolwiek przemyśleć - Chłopak? - zaśmiał się starając ukryć swoje zakłopotanie.

Dziewczyna zarumieniła się lekko, co utwierdziło go w przekonaniu, że do tej pory mylił się co do jej statusu związku. Ale co się dziwić, musiał przyznać, że miała bardzo ładną urodę i ciekawy charakter.

Czarnooka pokręciła przecząco głową, a Tom zacisnął wargi wypuszczając swój oddech. Nie miał pojęcia co w niego wstąpiło, przecież to tylko jego znajoma. Teraz jego zachowanie, wydawało mu się głupie, nie dość, że wypytywał ją o życie prywatne, to jeszcze kiedy pomyślał o tym, że może mieć chłopaka poczuł się dziwnie. Nie była to zazdrość.. a złość? Mógł to tak określić, nie był zazdrosny a zły, że nie zauważył tego wcześniej, ale teraz nie było to ważne.

- To bluza mojego brata - uśmiechnęła się do niego dziewczyna, przerywając jego rozmyślania. Tom widząc uśmiech czarnookiej rozluźnił się, wiedząc, że nie ma ona do niego pretensji za to prywatne pytanie - Kiedyś przyjechał i zapomniał ją wziąć. Czasami ją noszę, przypomina mi mój rodzinny dom.

- Ja mam dwie siostry, ale mieszkają miasto obok, tak samo jak rodzice, więc zawsze jak tęsknie za domem to tam jadę. - zaśmiał się i patrząc w lusterko zauważył jak Veronica na jego słowa uśmiecha się szeroko - Masz jeszcze jakieś rodzeństwo?

- Trzech barci i jedna siostra - zaśmiała się widząc jego minę - Wiem, duża rodzinka. Nienawidzę ich i kocham tak samo mocno.

- Jak każde rodzeństwo - posłał jej uśmiech.

Resztę drogi spędzili opowiadając swoje dziwne historie z dzieciństwa. Dla Veronici jak i dla Toma ta podróż przyniosła dużo przemyśleń. Od tych Toma na temat Veronici, do tych jej o tym, że już nigdy nie wejdzie w jego towarzystwie do żadnego ciasnego pomieszczenia, gdy dowiedziała się o żarcie jaki zrobił swojej siostrze, zamykając ją w spiżarni.

Lasagne & Tea || Tom Hiddleston Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz